Miało być 25km w dzień ale zmiana planów z powodów rodzinnych i dopiero wieczorem mogłem wybiec. W ciągu dnia byłem na spacerze z córą w wózku i dla zabawy wziąłem ze sobą gremlina. Wyszło na to że moje tempo spacerowe to niewiele ponad 2 km/h :)
Wieczorem wybiegłem i spróbowałem utrzymać tempo które chciałbym mieć na maratonie czyli 5:20 min/km. Pierwsze 12 km bez problemu, potem spadło do 5:30 a na końcu to grubo ponad 6 minut. Męczyłem się bardzo na ostatnich kilometrach i zdecydowałem skrócić ten trening do 24 kilometrów.
Zrobiłem sobie wykres mojego tempa na poszczególne kilometry. W sumie dość dobrze udawało mi się kontrolować tempo - po raz pierwszy - i to sobie liczę za sukces bo zwykle wyrywałem tempem poniżej 5 min/km na początku a tutaj 5:10 zacząłem a potem długo - właściwie do 19 kilometra biegłem tym tempem. Niestety potem zaczęły się schody:
To że skróciłem o kilometr trochę mnie martwi - dużo mi jeszcze brakuje żeby przebiec (a nie przemarszobiec) maraton. Pocieszam się że jednak tempo mam dużo lepsze niż w poprzednim tak długim biegu - wtedy było 5:52 min/km. Może uda mi się stopniowo przyzwyczaić do dłuższych biegów ale nie wiem czy wyrobię się do 15-go kwietnia.
Spokojnie, do 15 kwietnia na pewno się wyrobisz. Długie wybiegania na luzie można biegać nawet minute wolniej niż planowane tempo na maraton, więc tym się nie przejmuj. A jeżeli chcesz potrenować tempo maratońskie na treningu to polecam np. 22 km tempem wolniejszym o 45 sekund niż planowane, czyli wyjdzie po 6:05/km, a potem (bez przerwy) 3 km biegu w tempie maratońskim. W następnych tygodniach zmieniasz proporcje (skracasz odcinek wolniejszego biegu i wydłużasz odcinek w tempie maratońskim, maksymalnie do proporcji "pół na pół"). Powodzenia ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za dobre słowo :) dla mnie to po prostu niewyobrażalne jak można tak długi dystans jak 42km przebiec - nie daję rady (jeszcze! :) ). Zostały mi jeszcze tylko 3 tygodnie takiego biegania "na czuja" a potem zaczynam plan treningowy, przynajmniej odpadnie mi konieczność wymyślania "co dzisiaj robimy" :)
OdpowiedzUsuń