W tym tygodniu nie musiałem robić trzydniowego odpoczynku po długim wybieganiu bo nie byłem po nim bardzo zmęczony. Zacząłem więc we wtorek:
Bieg nr 1: jak zwykle interwały (po 20 minutach rozgrzewki) 5x1000m z przerwami 400m w tempie 4:22/km. Wybiegłem wieczorem - na takie interwały wybieram zwykle trasę do Puławskiej i potem prosto w kierunku centrum Warszawy. Wygodnie jest tam biegać bo mam szeroki chodnik i ścieżkę rowerową obok a od ulicy oddziela mnie zwykle bardzo szeroki pas zieleni. Wybiegam zwykle późno - gdy dzieci już śpią, zwykle około 20:00 - 21:00 więc jest już ciemno. Doceniam więc to że całą trasę mam oświetloną i bezpieczną - i ze względu na samochody i ewentualne nieprzyjemne spotkania (których nigdy w życiu jeszcze nie miałem). Dobra a jak wyszły te interwały? Czasy były: 4:20, 4:17, 4:18, 4:21, 4:25. Czyli poza ostatnim były szybsze niż powinny - w sumie o 12 sekund a ostatni wyszedł wolniej o 3 sekundy co mi trochę uwiera ale pocieszam się że w końcu było zimno, ślisko, leżał śnieg i miałem grube ubranie. Powód dobry do usprawiedliwiania się jak każdy inny :) Razem cały trening: 12,26km w 1:04:59s, średnio 5:18/km.
Bieg nr 2: jak zwykle połączyłem przyjemne z pożytecznym i wplotłem ten trening w dobiegnięcie do pracy. Poza tym dołożyłem trochę ćwiczeń siłowych pod postacią zaciągnięcia sanek z córką do przedszkola (ok. 2km) i dopiero tam zostawiłem sanki i pobiegłem do pracy. Powinno wyjść jak zwykle w okolicach 18,3-18,5km ale wyszło... 20,88km! A dlaczego? Ano bo nasi drogowcy budujący S2 czyli południową nitkę obwodnicy Warszawy przechodzącej w autostradę A2 zdecydowali że znowu zmienią organizację ruchu. Biegłem prawą stroną Puławskiej i w okolicach wiaduktu kolejowego nad Puławską po prostu nie mogłem dalej biec wzdłuż ulicy! Płot wyższy ode mnie z metalowych segmentów odgradzał szczelnie teren budowy i przylegał do wiaduktu kolejowego (on tam ma chyba z 10 metrów wysokości i jest bardzo stromy). W lewo się nie da bo 3 pasy Puławskiej z bardzo dużym ruchem, w prawo się da ale to by było odbieganie od trasy, jedyna opcja to po schodkach na górę na nasyp kolejowy. A tam... nie ma schodków żeby zejść z drugiej strony. Nasyp bardzo stromy, przysypany śniegiem i bardzo wysoki - nie dało się zejść bo bym się zabił. Musiałem przebiec w lewo wiaduktem nad Puławską i daleko biec aż nasyp zrobił się nie aż tak wysoki i mogłem zjechać z kilku metrów na butach na dół - ledwo się udało nie wywalić, buty biegowe sprawdziły się w formie nart. Znalazłem się na nowej nawierzchni S2 - już jest tam zrobiona i pobiegłem dalej prosto bo wrócić się nie dało. W sumie nadłożyłem 2km po ciężkim terenie w dodatku zasypanym śniegiem. Zmęczyłem się bardzo ale w sumie było naprawdę fajnie! Zdziwiło mnie tylko jedno - gremlin nie chciał znaleźć satelit, RunKeeper w telefonie bez problemu a gremlin nic mimo kilkukrotnego restartowania i długiego czekania. Dopiero po godzinie w połowie trasy, gdy już myślałem że się po prostu zepsuł, po restarcie znalazł satelity i to dość szybko i wszystko wróciło do normy. Okazuje się że bez gremlina nie potrafię już realizować planu treningowego. Miało być 1,5km spokojnie, 7km MT (Medium Tempo czyli 4:/km) i znowu 1,5 spokojnie. Nie dałem rady tych 7km przebiec z założonym tempem bo po pierwsze gremlin mi nie działał a po drugie warunki biegu na to nie pozwoliły. Za tydzień ten bieg ma być krótszy ale szybszy i na pewno go zrealizuję według wytycznych. Z powodu problemów z gremlinem nie znam dokładnych parametrów biegu. Było mniej więcej 21km w czasie niecałych 2 godzin.
Bieg nr 3: długie wybieganie - miał być mój rekord życiowy czyli 32km w tempie MP+28s/km czyli 5:48/km. Niestety znowu wykazałem się ułańską fantazją (inaczej mówiąc brakiem rozsądku) i zacząłem biec w tempie 5:20/km! Jak doliczyć to że trasa była śliska - leżał śnieg, ja miałem po 2 albo 3 warstwy ubrania które namokły w padającym deszczu to otrzymamy w wyniku... tylko połowę dystansu przebiegniętą w założonym sobie tempie a potem to już tragedia. Trening dał mi bardzo mocno w kość, przebiegłem 30km w średnim tempie 5:56/km czyli w czasie 2:58:05s. Pierwszy raz dostałem w trakcie skurczy - zawsze to jakieś doświadczenie - jak sobie z tym radzić.
Generalnie tydzień nie mogę zaliczyć do bardzo dobrych. Trening drugi chcę powtórzyć gdy wpadnie jakiś dodatkowy bieg poza planem (powinien raz na dwa tygodnie się pojawić), bieg długi zaliczam sobie jako wykonany mimo skrócenia o 2 kilometry i trochę za wolnego tempa średniego. Trzeba patrzeć optymistycznie czyli nie martwić się że śnieg na ziemi i deszcz utrudniają bieg tylko pomyśleć sobie że śnieg wyrabia trzymanie stopy a deszcz siłę biegową :) !
Nie przejmuj się tym długim wybieganiem. Nie ma "tragicznego" tempa dla tego treningu. Nawet w BPS-ie Greifa tylko mały ułamek długiego treningu robi się w tempie maratońskim, tyle że w drugiej części wybiegania, a właściwie na koniec. Pozostały odcinek biega się nawet 75 sekund wolniej. Ważne, że kilometry wchodzą w nogi ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki za dobre słowo :) jednego się nauczyłem już na pewno: nie będę biegał w zimę długich wybiegań w planowanym tempie maratońskim. Tego się po prostu nie da :)
Usuń