czwartek, 26 stycznia 2012

Książka Maraton Warszawski 30 lat wielkiego biegu


Książkę dostałem jako dodatek do rocznej prenumeraty "Biegania" - przyszła dwa dni temu razem z pierwszym w tym roku numerem tej gazetki. Niby dwa dni temu a ja już ją opisuję... ale ja przez te dwa dni zdążyłem ją przeczytać! Wciągnęła mnie mimo że nie jest to typowa książka a zbiór 30 niezależnych wywiadów z różnymi ludźmi których łączy jedno - przebiegli Maraton Warszawski. Osoby zostały wybrane bardzo rozważnie - są amatorzy, profesjonaliści, znane postacie i osoby szczególne z różnych względów. Książka ma już kilka lat (chyba 4) i opisuje najstarszy maraton w Polsce (tak się reklamuje chociaż pewnie sympatycy Dębna będą tu mieli votum separatum).
Mimo że brak tu fabuły a bohaterów jest sporo to naprawdę polecam tą książkę. Czytało się miło, można się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy o historii Warszawy i naszego kraju na przestrzeni ostatnich 35 lat. A najciekawsza jest sama historia Maratonu Warszawskiego. To jak ruszył z kopyta i na początku (1979) miał niesamowitą frekwencję - ponad 2 tysiące biegaczy z całego kraju a taki powiedzmy pierwszy maraton w Nowym Jorku (1970) miał 127 uczestników. Potem jak to w stanie wojennym prawie się nie odbył, następnie jak po obaleniu komunizmu znów "o mało co" nie przestał się odbywać i wreszcie jak znowu nabrał wiatru w żagle. Można się bardzo rozbawić tym jak sobie wtedy ludzie radzili w epoce gdy po pierwsze wszystkiego w sklepach brakowało, po drugie nie było na rynku w Polsce sprzętu do biegania a po trzecie biegacze nie wiedzieli jak się biega maratony i eksperymentowali na żywym organizmie. Najbardziej zapadły mi w pamięć: to że biegano wtedy w trampkach "pepegach" (strasznie toporne), nie było punktów odżywiania ani bidonów w sprzedaży - biegacze kupowali małe szampony i płukali kilka dni butelki które podobno i tak śmierdziały szamponem. Najlepsza jednak była historia jak to podobno biegacz na tyle zgłodniał podczas maratonu że przy przebieganiu przez pola na północnym wschodzie Warszawy wyjadał kapustę z pola :)
Dowiedziałem się też o tym jak dużo zawdzięcza ten maraton Tomaszowi Hopferowi i to mnie utwierdza w moim zamiarze wystartowania w poświęconym właśnie jemu maratonie w moim rodzinnym Lęborku w czerwcu. Dodatkowo mimo że przeflancowany to jednak już warszawiak ze mnie - w końcu mieszkam tu już prawie 17 lat, niedługo będzie dłużej niż w Lęborku więc upewniłem się też w tym że Maraton Warszawski będzie dla mnie zawsze bardzo ważnym startem w roku. Trzeba tym pyrom pokazać gdzie jest więcej biegaczy ;) (ojej będą komentarze pod tekstem, będą) i tylko szkoda mi tego że to koliduje z Berlinem a tam też kiedyś bardzo bym chciał pobiec.

Polecam wszystkim jako miłą lekką lekturę do poczytania - najlepiej po powrocie z treningu przy tak pięknej aurze jak u nas teraz - dzisiaj było około -4 w ciągu dnia i biegło mi się wspaniale - poniżej obrazek z trasy (sam trening opiszę jak zwykle na koniec tygodnia bo to była część treningu maratońskiego):

1 komentarz:

ADs