niedziela, 19 lutego 2012

9 tydzień do maratonu - półmetek

Jak ten czas leci chciałoby się napisać - już jestem dokładnie na połowie mojego planu treningowego! Mam już nawet kilka pierwszych wniosków ale to może za kilka dni się nimi podzielę, w oddzielnym wpisie. A dzisiaj żeby nie zanudzać krótko o postępach.

Bieg nr 1: wtorek - interwały, niestety na bieżni elektrycznej bo jeszcze kaszel mnie męczył. Plan: 2 serie po 6x400m 4:13/km 1:30 PI, 2:30 przerwy między seriami. Z racji użycia bieżni nie było miejsca na fantazjowanie - trening zrobiłem dokładnie według zadanych temp i odstępów z dokładnością do czasu potrzebnego na rozpędzenie czy zwolnienie bieżni. Odczucie miałem że te interwały nie były bardzo ciężkie - owszem zmęczyły mnie ale w poprzednim tygodniu było dużo gorzej (może bardziej chory byłem).
Bieg nr 2: czwartek - miało być 3km spokojnie, 5km KT 4:47/km, 2km spokojnie (schłodzenie). Stwierdziłem że to byłby dużo za spokojny trening i skróciłem rozgrzewkę i schłodzenie (do zera) a wydłużyłem część główną. Wyszło dokładnie godzina biegu (zamykali siłownię więc musiałem skończyć) a dystans 12,58km czyli tempo wyszło 4:46/km. Ciężko było na końcu ze względu na to co zwykle - brak chłodzenia wiatrem ale trening wyszedł bardzo fajnie. Gdyby takie tempo utrzymać na Półmaratonie Warszawskim to skończyłbym go w 1:40 ale na razie wiem na pewno że uda się 1:45 czyli 5:00/km (o ile nie będzie, odpukać, kontuzji czy choróbska). Cokolwiek poniżej 1:45 będzie sukcesem.
Bieg nr 3: sobota - długie wybieganie 29km w tempie TM + 19 sek/km czyli 5:39/km. Po raz pierwszy od całych dwóch tygodni wyszedłem pobiegać na dwór. Gremlin wreszcie się przydał do zapisu trasy a nie tylko czasu. Ustawiłem wirtualnego partnera na zadane tempo i wybiegłem - zaliczyłem po drodze Las Kabacki, potem obok zajezdni metra, przez Ursynów i wróciłem Puławską. W lesie trasa była niezbyt biegowa bo albo ubity śnieg albo znowu kopny śnieg a na chodnikach różnie. W połowie trasy zaczęła mnie boleć prawa stopa - już myślałem że będę musiał przejść do marszu ale na szczęście przeszło. Potem próbowałem przyspieszyć żeby pomóc przy kąpieli ale nie dałem rady i ukończyłem bieg tak jak było w planie - w tempie 5:39/km. Ale na kąpiel na szczęście zdążyłem :)
Jeżeli doliczyć to że rano zaliczyłem sanki i lepienie bałwana a potem około dwóch godzin spaceru z małą Agatką w wózku to wyjdzie że prawie cały dzień byłem na dworzu.

Legenda:
PI - przerwa w interwale
TM - tempo maratońskie 5:20/km
spokojnie - 5:46/km
KT - krótkie tempo 4:47/km

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs