Mój drugi maraton w życiu pobiegłem w rodzinnym Lęborku. Wiem że
porównywanie go z Paryżem to jak porównywanie Dawida z Goliatem ale
skoro to moje dwa jedyne doświadczenia maratońskie to siłą rzeczy
porównania będą. Na początek garść danych:
|
| |
---|---|---|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Temperatury nie jestem pewien - to moje subiektywne odczucie chociaż rano około 7:00 jak wstałem to termometr już pokazywał 24 stopnie (ale był na słońcu).
Plany były wielkie - pobiec tempem na 3:30 i wytrzymać ile się da. Tak jak pisałem ostatnio liczyłem się z tym że wytrzymam około 30km a potem tracąc mniej niż minutę na kilometr dobiegnę w 3:40. Ostatecznym marginesem bezpieczeństwa było jeszcze 5 minut które zostawało do 3:45 co miało być moim planem minimum. A jak wyszło? A więc po kolei: w piątek wieczorem krótkie rozbieganie z kolegą z liceum a w sobotę wieczorem w kościele było już czuć maratonem. W niedzielę nie miałbym sił się tam wybrać i więcej maratończyków pomyślało tak samo. Były koszulki z Dębna, bluzy z New York City Marathon i moja czerwona z warszawskiego Ekidenu :) Rano po typowych przedmaratońskich ablucjach wyruszyłem na start. Tam spotkałem dwóch kolegów i panią nauczycielkę polskiego z liceum dumną z córki (która bardzo dobrze zresztą pobiegła!) - wiadomo że w nie za dużym mieście - ok. 36 tys. gdzie mieszkało się prawie 20 lat łatwo spotkać znajomych.
Warto wspomnieć że to chyba jedyny maraton w Polsce który nie ma elektronicznych czipów do pomiaru czasu. Po prostu na trasie w paru miejscach i na mecie siedzi pan z ołówkiem i kartką i notuje numery przebiegających zawodników :) Pakiet startowy nie był więc za bogaty ale jak dla mnie był w zupełności wystarczający: fajna zielona koszulka bawełniana z logo maratonu, numer startowy z agrafkami, kilka ulotek z informacjami o maratonie i reklamami innych biegów, mała butelka wody, torba "ekologiczna" czyli chyba bawełniana - nawet porządna i to tyle. Acha, jeszcze trzy kupony z napisami: WĘDLINA, GROCHÓWKA, PIWO. Czego chcieć więcej :) ?
Pogadałem z kolegami, minimalnie się rozgrzałem i poszedłem na start. Tuż przed udało się mojej rodzince dojść na start i bardzo fajnie było wyściskać córeczki przed wybiegnięciem na trasę! Rodzina stawiła się licznie na starcie i potem na mecie, aż za dużo żeby wszystkich wymienić.
No i teraz przechodzimy do sedna. Trasa okazała się masakryczna! Trasa składała się właściwie tylko z podbiegów i zbiegów! Na początku tego nie odczuwałem i nie słuchałem jak jeden starszy biegacz (ok. 60 lat) powiedział mi że to najtrudniejszy maraton. Potem inny (też starszy ode mnie) mówił też o tym że to trudny bieg - a ja nic tylko biegłem swoje po 4:58/km a nawet minimalnie szybciej. Żeby zobrazować różnice między profilem trasy w Paryżu i Lęborku naniosłem wykres z endomondo Lęborka na wykres Paryża (rozciągając Lębork żeby zachować tą samą skalę na obu osiach). Wyszło coś takiego:
Endomondo "rwie" wykres bo dane ma z garmina więc powinien on być bardziej łagodny ale generalnie widać że odcinków płaskich jest jak na lekarstwo - na początku i na końcu gdy biegnie się jeszcze w mieście a potem to już tylko interwał podbieg-zbieg i tak bez końca.
W sumie sam się sobie dziwię że wytrzymałem aż 27 kilometrów tym tempem. W trakcie biegu byłem bardzo niezadowolony że tak szybko odpadłem bo chciałem jeszcze z 5 kilometrów wytrzymać ale tempo i temperatura były za wysokie. Bardzo szybko bo już na 25km zaczęły mnie łapać skurcze - najpierw z tyłu nóg ale potem, około 35km zdarzyło się coś nowego - skurcze w udach z przodu. Może i wyglądało to komicznie bo obie nogi usztywniły mi się jak u Pinokia ale nie było mi do śmiechu. Pomyślałem sobie "jak ja wbiegnę na metę na prostych patykach?" :) Jeśli już o skurczach to pierwszy raz mi się zdarzyło też coś takiego jak skurcz w ręce! Dokładnie w prawym przedramieniu a nic nie niosłem, tylko kilka kilometrów izotonik.
Tempa kilometrowe:
Co do picia i jedzenia: w Lęborku można dawać swoje odżywki i napoje do wręczenia na trasie. Zadziałało bardzo dobrze, dałem po butelce Powerade z dwoma żelami isogel+ (firmy High5) na 20km i na 30km. Żele te są pitne więc nie trzeba ich popijać i mają troszkę kofeiny (mniej niż połowę tego co w puszce coli) - zadziałały bardzo dobrze, myślę że bez tego byłoby trochę gorzej. Punkty z wodą, izotonikiem i gąbkami do schładzania były co 5km, obsługiwane przez wspaniałych ochotników - naprawdę dobrze się spisali. W małych wioskach ludzie stali przy trasie i klaskali, dzieci przybijały piątki a czasami wystawiali wiadro z wodą żeby się ochłodzić gąbką.
Ja niestety na końcówce dużo szedłem. W Paryżu tego nie robiłem i w Lęborku też nie chciałem ale przy tak stromych podbiegach idąc męczyłem się nieporównywalnie mniej a tempo było jak najbardziej porównywalne. W ten sposób straciłem ładnych parę minut. Dodatkowe parę minut "straciłem" z powodu profilu trasy - w sumie więc myślę że plan na Warszawę musi być 3:40 albo nawet 3:30.
Na metę chciałem wbiec z moją starszą córeczką, niestety źle się poczuła i musiała wrócić do babci a młodsza spała w najlepsze w wózku więc ten plan musi poczekać do 30 września :) Wykrzesałem z siebie ile mogłem i spiąłem się aby zmieścić się w 3:50 - na szczęście mimo marszu (wielokrotnego) na ostatnich 2 kilometrach chyba już całość biegłem, jakoś dało radę i wpadłem zgodnie ze zmodyfikowanymi założeniami: 3:49:32!
Czułem się tak jak wyglądałem :)
Wynik: 3:49:32 czyli miejsce 105 na 219. Potem były gratulacje, wspólny obiad z kibicującą rodziną i duże zmęczenie. Ale już wiem że jak tylko będę mógł to przyjadę do Lęborka za rok - muszę tą trasę przebiec co najmniej poniżej 3:30!
Na koniec podziękowania dla biegowego rywala z którym mijaliśmy się wielokrotnie: Artur Brzoskowski z okolic Lęborka który ostatecznie mnie wyprzedził i dobiegł w 3:48:15. Fajnie się razem biegło, spróbuję za rok też mieć lotnego wspomagacza na rowerze, bardzo fajny pomysł :)
Trochę zdjęć na koniec:
Przed startem
start!
Pierwsza połowa trasy - jest jeszcze dobrze
Tuż za metą
Tuż po biegu - ramiona w zupełnie innym kolorze niż na starcie - można
porównać z wcześniejszymi zdjęciami. Te ramiona bolały mnie dłużej i
mocniej niż nogi - dziwne jak na maraton :)
Na koniec coś dla poznaniaków - słynna pani Maria z waszego miasta (oczywiście najlepsza w swojej kategorii wiekowej!)
Brawo Leszku! gratuluję nowej życiówki:)w Jelczu na maratonie Basi Szlachetki też nie ma czipów:)Na bicie Rż lepiej wybierać maratony wiosenne lub jesienne:)Każdy maraton to nowe doświadczenia, więc będzie coraz lepiej:) powodzenia na kolejnym królewskim dystansie:)pozdrówka
OdpowiedzUsuńNo Panie.... toż to prawie maraton górski ;) GRATULACJE nowego rekordu. Aż się boję mojego celu złamania w debiucie 4h, ale nie ma co marudzić tylko trenować :)
OdpowiedzUsuńDzięki Tete! Moja obiecana przebieżka z wami w Częstochowie zaczyna się powoli krystalizować - dam znać jak by się zupełnie zmaterializował termin gdy tam zawitam u was :)
OdpowiedzUsuńRadek - dzięki. Na trasie byli też kolarze z grupy "Lew Lębork" i tak napisali u siebie na stronie: http://www.lew.lebork.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=118:17062012-xxi-maraton-ekologiczny-im-t-hopfera&catid=4:nowoci&Itemid=1 "Od kolegi-maratończyka dowiedziałem się, że maraton w Lęborku jest najtrudniejszą (tuż po maratonach górskich) imprezą w Polsce, ponieważ jest bardzo interwałowy." :)
Leszek, wielkie gratulację, bardzo dobry wynik jak na takie warunki :)
OdpowiedzUsuńJuż widzę jaki czas będzie w jesiennym maratonie przy takim postępie w treningach :)
Ja w swoim sobotnim maratonie będę pamiętał o Twoich spieczonych ramionach i już przygotowałem odpowiednie smarowanie :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGratulacje!
OdpowiedzUsuńJak na taką pogodę (nienawidzę upałów!) i profil trasy zrobiłeś zajebiaszczy wynik, gratki:)
OdpowiedzUsuńA co do Garmina to najsłabszą stroną GPS jest wysokość npm, ja korzystam z connect.garmin.com, gdzie uploaduję swoje biegi, a on ma coś takiego jak "korekta wysokości" - na podstawie map topograficznych ustala ile miałeś zbiegów i podbiegów, dzięki temu dane o wysokościach i wykresy są bliższe prawdzie. Nie wiem, może też korzystasz, ale jeśli nie to polecam:)
Dzięki! Widzę że zaczęło komentowanie działać na wordpressie bo i Marcin i Paweł dali radę się wpisać :)
OdpowiedzUsuńKrasus - akurat garmin connecta nie używam ale zacznę chyba. Zauważyłem jedną głupią rzecz - jak w maratonie w Paryżu trasa biegła w tunelu (wiaduktem itd - gdzie jest kilka poziomów) to garmin myśli że biegniesz po powierzchni i robi taki duży podbieg a potem zbieg jak wybiegasz z tunelu. Z tego powodu naliczył mi niby więcej podbiegów i zbiegów w Paryżu niż w Lęborku :) Tego pewnie nie da się zniwelować i trzeba polegać na profilach trasy ze strony organizatora. Albo inna opcja - kupić garmina 910 :) on ma wysokościomierz baryczny.
Wielkie gratulacje, poprawiłeś życiówkę na trudnej trasie w upale, aż strach pomyśleć, co będzie na Maratonie Warszawskim :-)
OdpowiedzUsuńI zawsze, ale to zawsze przed biegiem w słońcu (czy to trening, czy bieg na km, czy maraton) trzeba używać kremu z filtrem!
No tak, teraz to ja już też wiem :) do tej pory to moja żonka o takich rzeczach pamiętała ale po takiej nauczce będę się starał już sam pamiętać :)
OdpowiedzUsuń