poniedziałek, 30 lipca 2012
Bieg Powstania Warszawskiego
Dużo już napisano o tym biegu ale nikt nie ma takiego ładnego zdjęcia jak ja :) Zdjęcie pochodzi z fotogalerii z portalu maratończyk.pl (dzięki Krasus za znalezienie).
Bieg był w strasznie ciężkich warunkach - po pierwsze upał straszny (samochód pokazywał mi 30 stopni przed biegiem a 28 stopni po), duchota też ogromna a ja w dodatku do ostatniej chwili nie wiedziałem czy pobiegnę bo musiałem z moimi pociechami być w domu a do samochodu wybiegłem na 35 minut przed rozpoczęciem biegu (a miałem ponad 20km). Jechałem bardzo szybko (na odcinkach dwujezdniowych oczywiście tylko żeby było bezpieczniej) i dotarłem na miejsce akurat na Rotę. Niestety musiałem stanąć na końcu stawki, trochę przeszedłem do przodu ale generalnie musiałem wyprzedzić ogromnie dużo biegaczy. Mimo tego zacząłem bardzo szybko - dużo za szybko co potem oczywiście zebrało swoje żniwo:
Tylko pierwsze trzy, może cztery kilometry można uznać za udane, potem była już tylko walka z ogarniającym uczuciem zmęczenia i odwodnienia. Na początku trasa była piękna - Starówka, Trakt Królewski, nawet zbieg Karową był fajny ale potem wbiegaliśmy na Wisłostradę gdzie czułem bardzo w nogach leciutki podbieg a fontanny z parku nie za wiele dały ochłody - chyba tylko na psychikę dobrze wpływała świadomość że niedaleko jest woda. No a potem podbieg pod Sanguszki - masakra. No i... drugie kółko! To już był czysty masochizm bo można było nawet w tym momencie wybrać ile chce się pobiec - zwyciężyła silna wola nad ciałem i pobiegłem w lewo czyli bramka "10km" zamiast "META".
Na biegu po około 3km spotkałem kolegę ze studiów, trochę mi potem uciekł, potem ja jemu na chwilkę a potem on mi już na dobre. Strasznie spuchłem i zwolniłem - jak widać na wykresie tempa...
Sam bieg był bardzo fajny - lubię tą oprawę patriotyczną, podoba mi się popularyzowanie wiedzy o Powstaniu przez takie różne inicjatywy. Myślę że w ten sposób szansa że młode pokolenie zainteresuje się nim bardzo się zwiększa. Za moich czasów jedyne co pamiętam to były codzienne programy w TVP2 o Powstaniu które mnie odstraszały - świadomość tego jak się skończyło Powstanie skutecznie mnie odwodziła od oglądania przez 63 dni kolejnych odcinków. Byłem natomiast w Muzeum Powstania Warszawskiego i ten sposób narracji doceniam - to było najciekawsze muzeum w jakim byłem. Więc i wam polecam - zachwyty w mediach nie są przesadzone.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ADs
wczytywanie..
Przyznam się, że też miałem myśl: "zrobię 5km, chrzanić to!". Ale pomyślałem, że to wstyd się poddać i poleciałem dalej, niemal na rzęsach ze zmęczenia.
OdpowiedzUsuńJa nadal jestem pod wrażeniem twojego czasu. Nic dziwnego że padałeś :) ale najważniejsze że dałeś radę!
OdpowiedzUsuńPrzybyłeś tam na ostatnią chwilę. Bez rozgrzewki, jakiejś koncentracji na biegu i chwili oddechu przed samym biegiem ciężko zrobić życiowe zawody.
OdpowiedzUsuńGratuluję mety. Czasem i taki bieg musi być, gdzie niemal wyzioniemy ducha.
Dzięki za pocieszenie :) trochę mnie te ostatnie biegi w upale nauczyły szacunku dla temperatury.
OdpowiedzUsuńByło naprawdę sympatycznie, choć w takim tłumie wyprzedzanie było niełatwe - szczególnie, gdy się biegnie z wózkiem z latoroślem :).
OdpowiedzUsuńKuba ma rację, bez rozgrzewki to się zupełnie inaczej biegnie więc nic dziwnego że było ciężko. Start z końca no i ten upał :( Ja jako leszczara-piątkara bardzo Ci gratuluję dychy i też potwierdzam, że Bieg Powstania Warszawskiego jest super!
OdpowiedzUsuńładne tempo biegu, teraz wiadomo dlaczego na mecie jesteś wykończony, brawa
OdpowiedzUsuń@Bartek - zawsze taki wózek chciałem mieć. Jak mi się przytrafi trzecia "latorośl" to na 100% taki kupuję!
OdpowiedzUsuńAva,Artur - wielkie dzięki! Ja nie jestem za bardzo zadowolony - za szybko zacząłem i przez to dużo straciłem w drugiej połowie biegu. Muszę wreszcie się bardziej pilnować z tempem na początku. No i muszę się bardziej zregenerować przed startem, tutaj miałem ostatni akcent dwa dni przed startem - to za krótki odstęp...
Nie dość że ten upał, to jeszcze bez rozgrzewki - ale wynik dobry!
OdpowiedzUsuńJej, też miałam myśl pod koniec czwartego kilometra, że biegnę do mety, możliwiość wyboru była bardzo demoralizująca :-)
Gratulacje ! fota super:)pozdrówka;)
OdpowiedzUsuńGratuluje wyniku pomimo trudnych warunków. Ja niestety nie mogłem wziąć udziału ze względu na urlop.
OdpowiedzUsuńTeż tam biegłem i też byłem na ostatnią chwilę tylko droga dłuższa do przejechania autkiem bo prawie 500 km. Gratulacje dla wszystkich tych co ukończyli bieg.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kamil ;)