Zaczynam od jabłka bo to był temat przewodni II Półmaratonu w Tarczynie. Stały tam dwa ogromne kosze z których można było się nimi częstować - ja wziąłem trzy sztuki, dla każdej mojej dziewczyny po jednym.
Na imprezę pojechaliśmy całą rodziną - do Tarczyna mamy tylko 23km. Na miejscu zapisałem starszą córkę - Małgosię na bieg dzieci (były różne kategorie) więc dostała koszulkę (niestety bieg przesunęli na po-starcie i nie pobiegła bo nie miała jak...). Odebrałem pakiet startowy, przebrałem się, odwiedziłem trzy razy toaletę (!) i mieliśmy chwilę dla siebie. Spędziliśmy ten czas na dmuchanych zamkach, basenie z piłeczkami i tego typu atrakcjami dla dzieci. Przed biegiem spotkałem troje Blogaczy: Ewę, Anię i Grześka. Na półmaraton przyjechał mój kolega ze studiów - Marcin z którym biegliśmy sobie razem ze dwa kilometry. Potem troszkę byłem z przodu i dzięki temu przestałem tyle gadać podczas biegu :)
Co do założeń które sobie zrobiłem kilka dni temu to wyszło tak:
- odżywanie przed biegiem - zgodnie z planem, płatki na mleku, ciasteczka - śniadanie 2,5-3 godziny przed biegiem.
- rozgrzewka - też zgodnie z planem, krótka, 3 króciutkie przebieżki a reszta trucht i rozciąganie
- picie i odżywanie podczas biegu - nie kupiłem niestety tych żeli co chciałem, wziąłem więc żelki isostar z kofeiną (50mg na 100g żelków, ja zjadłem w sumie 50g żelków więc kofeiny mniej niż w puszce coli było). Picia ze sobą nie brałem, to co było na trasie starczyło
- taktyka biegu - tutaj najwięcej trzeba opisać bo jak zwykle nie udało mi się powstrzymać euforii startowej i pierwszy kilometr... 4:17 (!) drugi 4:22 ale potem już było dobrze. W sumie pierwsza połówka troszkę szybsza niż druga. Nadal muszę nad tym popracować ale ponieważ ogólny czas wyszedł dużo lepszy niż zakładałem to wyszło dość dobrze - najważniejsze że idzie w dobrym kierunku :)
Moje tempo podczas biegu:
Co do trasy to była bardzo fajna. Mało podbiegów i zbiegów, temperatura dopisała - nie było za słonecznie ani za gorąco. Z drugiej strony nie było chłodno więc kibice też mieli bardzo przyjemne warunki. Trasa w całości po asfalcie, niestety przy częściowym wyłączeniu z ruchu ulic przez co raz z naprzeciwka minął nas TIR ale trasa była odpowiednio zabezpieczona barierkami albo pachołkami. Najfajniejszy odcinek trasy prowadził przez to z czego Tarczyn słynie - sady owocowe (jabłonie). Był też spory odcinek w lesie gdzie było dużo przyjemniej biec.
Biegowo było naprawdę dobrze - nie czułem postępu od wiosny i myślałem że da radę tylko poprawić się nieznacznie a tymczasem okazało się że dałem radę biec około 7 sekund na kilometr szybciej! Najlepsze jest to że biegłem dość równo (były czasami podbiegi i zbiegi więc tempo siłą rzeczy nie było idealnie równe). W dodatku po dobiegnięciu do mety dobrze się czułem. Efekt końcowy to 1:35:54 z którego jestem bardzo zadowolony. Na mecie byłem o dwie pozycje wyżej niż na półmetku więc nie opadłem z sił.
Muszę jeszcze pochwalić organizatorów - podobał mi się ten bieg - polecam go szczególnie biegającym rodzicom. Pociechy miały co robić, okolica startu i mety ładna i spokojna. Widać że gmina dołożyła sporo do organizacji (darmowe atrakcje dla dzieci, jabłka, koszulka techniczna dobrej jakości, kawa dla wszystkich, grochówka i makaron z mięsnym sosem dla zawodników - ale moją porcję zjadły moje córki :) ). Słowem - bardzo przyjemna impreza, nie na darmo Marcin ją polecał rok temu! Z minusów przychodzą mi do głowy tylko dwa: nie był zamknięty ruch pojazdów na trasie i zmieniono program imprezy przez co córka nie mogła pobiec ze mną w biegu przedszkolaków. Plusów było jednak bardzo dużo więc całą imprezę można ocenić bardzo pozytywnie.
I kilka fotek na koniec:
Na starcie z debiutantką blogaczką Ewą (gratulacje przy okazji bo wynik bardzo ładny!). Z drugiej strony aparatu mąż-Wojtek który dopingował ją na trasie i któremu dziękuję za zdjęcia bo oprócz tego z mety są jego autorstwa.
Na trasie - zdjęcie wyszło nie wiem czemu trochę ciemne ale pogoda była piękna.
To chyba około 17 kilometra - już było ciężkawo ale dawałem radę
I najprzyjemniejszy moment - linia mety.
No Leszek, dałeś czadu! Piękny czas. Nie wiedziałam że przesuneli czas startu dzieci, to trochę (a nawet bardzo)bez sensu bo jak miały startować a następnie zostać wyściskane i ucałowane przez rodziców jesli ci wlaśnie opuszczali Tarczyn na trasie półmaratonu :( No ale resztę potwierdzam, też mi się bardzo podobało. ps. wyślę Ci więcej twoich fotek mailem.
OdpowiedzUsuńDzięki, było naprawdę fajnie! Zdjęcia bardzo chętnie przyjmę w każdej ilości! :)
UsuńŚwietny czas Lechu! Graty!Pozdrówka ;)
OdpowiedzUsuńNo i posypały się życiówki nam. Już od dawna mówiłem, że jak przyjdzie jesień, pogoda będzie bardziej łaskawa, to się zacznie bieganie! Gratulacje!
OdpowiedzUsuńLeszek, wielkie gratulacja. Czas jak ta lala. Bardzo fajny i ładny. No to już wyższy poziom biegania :)
OdpowiedzUsuńDzięki wszystkim! Z tego biegu jestem bardziej zadowolony niż z pierwszej mojej połówki (trasa łatwiejsza to i wynik lepszy wyszedł) :)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz gratulacje! Jak sprawdzałem wyniki, to schodziły na bieżąco i nie skojarzyłem, że to brutto - fajnie, że jednak udało Ci się przekroczyć plan maksimum :). Zresztą - Tarczyn to miał być mój debiut w połówce, ale w związku ze zmianą planów będzie w tę niedzielę Łowicz. Za to (jeśli pogoda dopisze) z czterolatkiem w wózku biegowym :).
OdpowiedzUsuńGratulacje! Bardzo ładny czas :)
OdpowiedzUsuńSuper Bartek - też zawsze chciałem z wózkiem pobiec. Mnie trochę rozłożyło jak zobaczyłem że jeden kolega z synem w wózku dobiegł do mety około 1:25 (czy 1:22 - już nie pamiętam dokładnie). Tak czy siak to wynik jak z księżyca a on biegł z synem w wózku biegowym :-O Powodzenia w Łowiczu!
OdpowiedzUsuńPaweł - dzięki!!
Ja też przyłączam się do gratulacji :)
OdpowiedzUsuńPółtorej godziny to w moim przypadku nawet bez wózka nie i jeszcze dość długo nie - oficjalnie nigdy jeszcze połówki nie biegłem, o całym nie wspominając. Ale nigdy nie mów nigdy - może kiedyś z Kony obaj z tarczą wrócimy ;).
OdpowiedzUsuńGrzesiek - dzięki. Dla takiego oderwanego siłą od komputera informatyka jak ja to naprawdę duży sukces :)
OdpowiedzUsuńBartek - powodzenia, daj znać jak poszło (może bloga załóż ;) ) - będzie dobrze! A z tym Kona to wielka sprawa, fajnie mieć takie odległe ale w sumie realne marzenie...
Gratulacje!!!!!!! :) Super!!! Życzę kolejnych sukcesów! :)
OdpowiedzUsuńNo to daję znać - oficjalny czas w Łowiczu 2:02:26. Jestem zadowolony, w sumie pierwsze (i jedyne) miejsce w kategorii biegaczy z wózkami dziecięcymi ;). Przeziębienie plus porywisty wiatr dały mi popalić, a na to się nałożył nieco zbyt entuzjastyczny start - no i ostatnie pięć km było człapane :).
OdpowiedzUsuńNo to gratulacje, ja jeszcze nigdy na pudle nie byłem ;) ! Super sprawa z tym bieganiem z wózkiem, jak by mi się kiedyś trzecia pociecha przytrafiła to koniecznie kupuję wózek biegowy :)
OdpowiedzUsuń