Niniejszy wpis bierze udział w konkursie organizowanym przez portal CupoNation.pl oraz blog PrzebiecMaraton.pl
Pomysł na tą zabawę jest prosty: należy opisać swoje pierwsze biegowe wspomnienie. I tutaj muszę przyznać mam zagwostkę. Na logikę biorąc takie wspomnienie powinno być z lekcji w-fu z pierwszych klas podstawówki, ale ja nic z tego nie pamiętam. To znaczy pamiętam co robiliśmy, ale nie miało to nic wspólnego z bieganiem dla biegania. Nasz pan od wychowania fizycznego rzucał nam piłkę i wszyscy byli zadowoleni. My - bo graliśmy w nogę a on bo mógł spokojnie leczyć swój stan niedyspozycyjności. Czasami robił nam jakieś sprawdziany i kołacze mi się po głowie że w sprintach było słabo a na długich biegach dużo lepiej. Tylko że wtedy biegiem długim to było 300m.
Pierwszym wyraźnym moim wspomnieniem związanym z samym bieganiem jest więc coś nie związane z lekcją w-fu. Było to któregoś chyba wiosennego poranka, powiedzmy że w okolicach piątej czy szóstej klasy podstawówki. Lekcje zaczynały mi się tego dnia później a ja przed lekcjami postanowiłem poczekać na stadionie. Moja podstawówka miała wspólny z liceum kompleks sportowy - duże boisko do piłki nożnej z bieżnią około 300 metrów naokoło a do tego kort tenisowy, kilka mniejszych boisk. Siedzę tak i siedzę i nagle pomyślałem sobie że fajnie by było przebiec naokoło tą bieżnię. Ubrany byłem do szkoły więc wyglądało to zapewne jak prawie 20 lat później w filmie Forrest Gump. Bo po prostu tak jak stałem tak zacząłem nagle biec (zostawiłem tylko torbę z książkami i jakąś zewnętrzną warstwę ubrań). Przebiegłem więc to kółko i nie było źle, no to zacząłem drugie. Po drugim było podobnie więc zacząłem trzecie i tak dalej. W międzyczasie na boisku przyszła klasa z liceum i zaczęli lekcję w-fu ze swoim nauczycielem Bolesławem Bykowskim którego wszyscy nazywali "Bolo". Widok dużo starszych chłopaków zadziałał na mnie dopingująco - nadal i nadal kręciłem te swoje kółka. Sam nie wiem jak - niczego wtedy nie trenowałem ale z drugiej strony codziennie po lekcjach grałem w piłkę, a to wyrabiało mi kondycję. W końcu doszedłem do 10 kółek, już byłem z siebie dumny i zmęczony ale biegłem dalej. Chciałem się sprawdzić ile zdołam przebiec a poza tym licealiści nadal ćwiczyli więc nie mogłem się poddać za łatwo. W końcu Bolo chyba zdegustowany poziomem swoich podopiecznych (a może mnie chciał pochwalić) gdy mijałem go po raz kolejny zapytał "które to kółko" a ja z dumą odkrzyknąłem "jedenaste". Bolo wtedy zawołał do swoich uczniów coś w stylu "taki mały a już jedenaste kółko biegnie a wy co?".
Dobrze się złożyło że taki miły akcent się przydarzył bo już opadałem z sił. Po takim wyróżnieniu mogłem spokojnie dobiec do trybun gdzie zostawiłem rzeczy i zakończyć ten Gump-owy bieg. Wolę nie myśleć jak tego dnia pachniałem w szkole :)
Epilog
Bolo zmarł w 2008 roku w wieku 81 lat. Jak wiele dobrego można o tym człowieku powiedzieć najlepiej przeczytać tutaj. Ten fragment o tym że inicjował budowę boiska przy liceum Żeromskiego odnosi się właśnie do tego boiska wokół którego biegałem. W 2012 roku inne boisko - nowy Orlik w Lęborku został nazwany jego nazwiskiem.
A ja? Nie zostałem sportowcem, ale po ponad 20 latach ponownie zacząłem biegać - tak po prostu. Na wiosnę w 2012 ukończyłem mój pierwszy maraton a latem tego samego roku stanąłem na starcie maratonu w moim rodzinnym Lęborku. Przeżycie które każdemu polecam i mam nadzieję że za trzy miesiące znowu się tam pojawię.
Opis do zdjęcia - na planie głównym moje liceum, u góry widać przerobione boisko z bieżnią na orliko-podobne bez bieżni. Nie ma też już trybun które były za boiskiem. Moja podstawówka jest teraz tylko sześcioklasowa ale chyba i gimnazjum tam jest też. Między tym boiskiem a podstawówką zbudowano dużą halę sportową, za to nie ma kilku z tych małych boisk. Jednym słowem: panta rhei.
Naprawdę jak Forrest Gump :-)
OdpowiedzUsuńPamietam bardzo dobrze Bola i jego "orly, sokoly" i władanie na lekcje matematyki i dowcipkowanie ku niezadowoleniu jego przyjaciela 'stacha'.
OdpowiedzUsuńKu mojemu zdziwieniu tego lata, kiedy zboczylem w mała leśna drozke na oblewice (zawsze intrygowal mnie ten zjazd w las), odkryłem tam przedwojenny, niemiecki cmentarz a na nim ...grób Bola wlasnie.. Łza sie w oku zakrecila, bo nie wiedziałem o jego śmierci.
Byłem tam z moim synem i cieszę sie, ze mogłem mu opowiedzieć o wspaniałym nauczycielu..
Pozdrawiam,
Leborczanin - Marcin
Ja Bola pamiętam dość dobrze ale mnie już nie uczył - nowe pokolenie czyli pan Woss był moim w-fistą w liceum. Zresztą jednocześnie też i wychowawcą przez te 4 lata. Ale Bolo tam bywał oczywiście. Mnie tam dość dobrze znali bo moich dwóch starszych braci kończyło ten ogólniak i dwóch kuzynów o tym samym nazwisku a w dodatku ich ojciec - mój stryj był znanym nauczycielem w Lęborku. Ciekawe że piszesz że Bolo jest pochowany na takim cmentarzu a nie na miejskim. Może tak chciał i ma to jakiś związek z kresowym pochodzeniem?
Usuń