sobota, 25 maja 2013
6/24 Rekordowy tydzień
Szósty tydzień treningów do maratonu berlińskiego za mną. Zacznę jak zwykle - ciekawostką z Berlina. Właściwie to niedokładnie z Berlina ale z jego okolic. Minęło już tak na oko jakieś 10 lat gdy za namową rodziny pojechaliśmy pod Berlin do Tropical Islands. Jest to taki ogromny namiot w którym urządzono tropikalną wyspę pośrodku zimnej Europy Środkowej. Jest więc błękitna laguna, są plaże, tropikalna roślinność itd. Kosztuje to sporo ale atrakcja na pewno warta polecenia - można spokojnie wybrać się na cały dzień (w środku są restauracje) i każdy niezależnie od wieku znajdzie tam coś interesującego dla siebie. Miejsce jest naprawdę ogromne, w środku można się poczuć jak na wyspie na Pacyfiku. Najlepsze są oczywiście baseny w których można się kąpać do woli (za to jedzenia nie polecam ale może od tamtego czasu nad tym popracowali :) ). W każdym razie - szczerze polecam na sobotni wyjazd jak ktoś nie ma za daleko.
Wracając do moich treningów "pod Berlin": minął już szósty tydzień planu treningowego. Był to ostatni tydzień pierwszej fazy w trakcie której chciałem podnieść kilometraż do zakładanego na ten plan treningowy czyli 80km tygodniowo. Zobaczmy czy się udało:
Niedziela - spokojne 11km na pętli. Dla urozmaicenia zacząłem pod prąd czyli odwrotnie niż zwykle a poza tym drugą część zupełnie inaczej niż zwykle - przez pola na północ od Mysiadła. Nawet nie wiedziałem że tak można ale tydzień czy dwa temu to odkryłem:
Poniedziałek - wymyśliłem sobie że podjadę trochę samochodem a potem resztę pobiegnę do pracy. Pomysł średni bo to znaczy że stałem w korkach na Puławskiej w samochodzie a potem biegłem od momentu gdy jest dużo luźniej na drogach czyli długo mi zeszło żeby do pracy się dostać. Ale bieg był w porządku - 11,5km po niecałe 5min/km czyli za szybko jak na bieg spokojny.
Wtorek - rano przed pracą - dlatego krócej, tylko 9,2km, za to pod koniec 8 przebieżek po 30 sekund. Wkurza mnie to że nowy garmin pokazuje głupoty odnośnie wysokości - zaczynam bieg i kończę w tym samym miejscu a na wykresie widać że 40 metrów zbiegłem :-[ jedyne co mi do głowy przychodzi to że nagłą zmiana pogody musiałaby być - wtedy ciśnienie atmosferyczne by się zmieniło i zegarek by zgłupiał z tego powodu.
Środa - znowu spokojnie 11km wieczorem, tym razem pętla improwizowana z agrafką po polach Nowej Iwicznej, okrążeniem mini stawu w Mysiadle i standardową trasą po Starej Iwicznej.
Czwartek - skoro na sobotę planowałem start w akcji "Polska biega" to zaplanowany bieg długi musiałem zmieścić gdzieś wcześniej. Zrobiłem go w czwartek - pobiegłem na Ursynów i wróciłem - wyszło 20km. Ostatnie 2km spróbowałem przyspieszyć tak mniej więcej do tempa maratońskiego. Poprzednio miałem z tym problemy ale tutaj się udało, wyszły 4:36, 4:40. Cały bieg dał średnią 5:17/km. Było dużo przyjemniej niż gdybym zamiast tego siedział przed telewizorem (czego zresztą prawie zupełnie nie robię od dawna).
Piątek - bieg spokojny rano do pracy ale tym razem najpierw pobiegłem a potem podjechałen (metrem, nie samochodem jak poprzednio). Lubię rano pobiegać bo wtedy wiem że nieważne co wypadnie w ciągu dnia to nie pokrzyżuje mi już planów biegowych.
Sobota - rano miał być start na 5km w ramach akcji "Polska biega" w Nowej Iwicznej. Niestety ostatnio tak dużo padało a szczególnie w nocy z piątku na sobotę że zalało dużo domów w naszej wsi. Podobno (nie wiem czy u nas) spadło w dobę tyle deszczu co zwykle przez miesiąc. No i strażacy nasi zamiast na majówkę musieli się wziąć za pomaganie ludziom żeby ich nie zalało. Widziałem że jeździli swoimi wozami i wypompowywali wodę. Nie mieli czasu zabezpieczać nam trasy (bieg miał być po ulicach dostępnych dla ruchu) ani majówki. Wszystkie imprezy z soboty zostały więc przełożone. Trochę smutno ale to bardzo dobra decyzja - jak potem zrobiłem sobie spokojną przebieżkę zamiast tego biegu i widziałem ludzi z podtopionych terenów to dotarło do mnie czemu odwołano maraton w Nowym Jorku. Nie da się biec spokojnie gdy obok ulicy są ludzie martwiący się o te najważniejsze ludzkie potrzeby. Nie było u nas takich dramatów jak tam za Wielką Wodą i sam bieg jest nieporównywalny do maratonu nowojorskiego ale sytuacja była analogiczna.
Razem przez te siedem dni nabiegałem 80 kilometrów - to mój rekord! Martwi mnie to że nie byłem na basenie - urwanie głowy w pracy i nie dało się znaleźć na to czasu.
Teraz zaczynamy drugą fazę planu. Zamiast biegów spokojnych wejdą po dwa akcenty w tygodniu. Chcę utrzymać basen (na razie mi to wychodziło w kratkę) no i dodać ćwiczenia sprawnościowo-siłowe. Acha no i te nieszczęsne podbiegi - muszę o nich pamietać.
Najbliższe dwa tygodnie zapowiadają się bardzo ciekawie. W środku wypadnie Triathlon w Sierakowie - mój debiut (1/4 IM). Poza tym będą i inne atrakcje (nie jedna), ale o tym już niedługo!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ADs
wczytywanie..
Ciekawe, co to za atrakcje szykujesz;)
OdpowiedzUsuńA trasa z niedzieli bardzo ciekawa. Nie znam, muszę spróbować jak się tam biega!
Mogę mieć problemy z czasem żeby opisać, ale chyba dam radę :)
UsuńA trasa ciekawa - nawet na google mapsach nie widać że tam się da pobiec a jest wygodnie, nawet rowerem się da (no nie szosowym oczywiście :) ). Wystarczy skręcić w Polną i cały czas prosto - po prawej będzie plac zabaw i boisko trawiaste, dalej prosto przez mostek potem przez pola i do Karczunkowskiej. Wtedy można w prawo do Puławskiej ale ja wolę w lewo, przez tory i znowu w lewo - tam jest fajnie bo przez pola się biegnie do Nowej Iwicznej.
Szkoda że ten bieg Polska Biega Wam nie wypalił, ale faktycznie trudno się bawić, gdy obok ludziom zalewa domy. Pech! Jak na ironię, dzień później była piękna pogoda.
OdpowiedzUsuńCo do biegania to 8 dyszek w tydzień! Nieźle. Życzę ci powodzenia na TRI i dalszych udanych treningów w kolejnej fazie Jacka D. :)