W niedzielę na Agrykoli odbył się bieg "Przegonić raka". Co ciekawe po raz pierwszy w życiu dostałem zaproszenie na bieg! Niestety nie mogłem skorzystać bo moja żona pierwsza się zapisała a w dodatku ja jestem ciągle w trakcie roztrenowania. Tak czy siak w niedzielę na Agrykoli i tak się pojawiłem, tylko że robiłem za zespół wsparcia.
Na miejscu ciekawa rodzinna impreza. Na plusy muszę zaliczyć:
- że w ogóle wpadli na pomysł żeby finałem akcji uświadamiania społeczeństwa na temat badań profilaktycznych pod kątem raka zrobić bieg masowy
- atrakcje na miejscu pozwoliły rodzinom na zajęcie dzieci przed dopingowaniem swoich zawodników
- dla dorosłych też coś było - koncert z energetyczną muzyką z któregoś talent-show (z taśmy, ale panie udawały że śpiewają naprawdę)
- mammobus, badania innych rodzajów pod kątem raka
Odnośnie samego biegu to było fajnie, na pewno kilka rzeczy można by poprawić ale jak na pierwszą imprezę to było całkiem całkiem. Trasa wiodła po parku na Agrykoli - na moje odczucie miała dużo więcej niż pięć kilometrów. Była bardzo trudna i bardzo ciężko byłoby tu walczyć o życiówkę. Wystarczy podać że zwyciężył zawodnik z czasem 18:20 (!!!) a drugi na mecie miał 20:51. Z tego wynika ja z moim 19:45 z Biegu Ursynowa stanąłbym na pudle! Nawet gdybym pobiegł o minutę wolniej. A mogłoby być spokojnie o minutę wolniej bo trasa bardzo kręta, dłuższa niż 5km i musiałbym zdublować najwolniejszych trzy razy. W tym pana który pchał całą trasę kilkuletnią córkę na rowerku i wiele osób które maszerowało.
Tylko że to nie był bieg dla bicia rekordów - taki odbywał się tego samego dnia w Skaryszaku a tutaj celem była akcja charytatywna. Tym bardziej zachodzę w głowę po co na trasie kilka razy widziałem gościa na wynajętym rowerze miejskim który pędził po trasie krzycząc "lewa wolna" i lawirując między ludźmi przepychał się torując drogę pierwszemu zawodnikowi?!!?! To jakaś zagadka dla mnie - to nie był wyścig z Mo Farahem i Gallenem Rupem przecież tylko bieg którego celem było zebranie pieniędzy (a tak naprawdę to nawet nie to bo co to jest 50 tysięcy na walkę z rakiem? Celem było zaistnienie w świadomości ludzi, żeby wiedzieli że trzeba się badać).
Drugą rzeczą niezbyt było rozdawania medali i nagród - mniej więcej co dziesiąte nazwisko było odgadywane zamiast odczytywane bo ktoś tak niewyraźnie wypisał dyplomy a po drugie nagrody się dublowały i tak np. pan Mamiński i inni zwycięzcy kategorii wiekowych dostali po dwie nagrody a jeszcze biegające małżeństwo dostało wydaje mi się trzecią. Na pewno zasłużyli, niech im się miło wypoczywa w tym hotelu, jednak dla zwiększenia atrakcyjności imprezy należałoby te dodatkowe nagrody rozlosować myślę. Przecież chodziło o zainteresowanie bieganiem a w samym biegu nie chodziło o wyniki więc kilkukrotne nagradzanie zwycięzców jest niekonsekwencją.
Starczy tego narzekania bo się ogólny klimat wyda negatywny a impreza była fajna. Zachęciła myślę dużo osób do pierwszego startu w biegu masowym. Była w interesującym miejscu, gdzie miło się biega. Oprawa była w porządku, na mecie ciepła herbata i dwa rogaliki z dżemem - bardzo fajny pomysł! Poza tym woda w butelce, depozyty, szatnie, biuro zawodów, media, atrakcje dla kibiców w różnym wieku. No i oczywiście medal dla każdego - myślę że wielu osobom spodobała się ta impreza a przede wszystkim myśl przewodnia o badaniu się dotrze do większej liczby osób.
Na koniec kilka sytuacji, jakie zaobserwowałem:
- po biegu można było zobaczyć wiele opakowań po żelach energetycznych (przypominam: dystans 5km)
- Garmin 910xt to konieczny sprzęt na taki bieg
Ale hit sezonu to był według mnie biegacz którego widziałem jak około 30 minut po starcie wybiegał na ostatnie kilometrowe kółko, czyli musiał mieć na mecie czas rzędu 34-36 minut. Miał nie tylko opaski kompresyjne na łydkach, ale też na udach :)
Lubię takie społeczne obserwacje, jak opisałeś na końcu (i w środku o rowerzyście przed biegaczem) :)
OdpowiedzUsuńCo do żeli, niektórzy lubią smak chemicznej pomarańczy, a kompresyjne opaski to na pewno w celu trzymania ciepła. Co człowiek to obyczaj.
Tyle tego Garmina bym się nie czepiał, jak ktoś ma taki, a nie inny model, to przecież nie będzie kupował drugiego tańszego na krótsze biegi.
Wbrew pozorom zabranie żeli na krótki bieg ma sens. Taka "przekąska" PRZED startem daje całkiem sporą dawkę energii.
OdpowiedzUsuń