środa, 6 listopada 2013

Wyzwanie żywieniowe - podsumowanie


Jakiś czas temu pochwaliłem się że będę przez tydzień utrzymywał rygor żywieniowy. Przypomnę krótko moje zasady:
1. Porządne śniadanie
2. Cztery posiłki w ciągu dnia
3. Bez podjadania wieczorami
4. Żadnego śmieciowego jedzenia
5. Żadnych słodyczy

Jak się udało? Wyzwanie trwało tydzień - od niedzieli 20-go rano do końca soboty 26-go (miało być dwa tygodnie, ale pomyliło mi się - Freud by miał tutaj coś do powiedzenia chyba). Wyszło więc tak:
Ad. 1. Śniadania mi się udały. Nie pamiętam żebym jakieś opuścił.
Ad. 2. Z czterema posiłkami było różnie. Śniadanie i wczesny obiad (ok. 12:30) zawsze były, kolacja ok. 19:00 też ale ten czwarty posiłek między obiadem a kolacją to już różnie. Raz czy dwa były owoce w pracy, czasami było coś zaraz po pracy ok. 18:00 i potem przed 20:00 żeby zdążyć przed limitem wyznaczonym w punkcie trzecim. Generalnie można tu było się poprawić, ale nie został ten punkt zawalony.
Ad. 3. Tu się udało całkowicie - zasada była że po 20:00 jem tylko warzywa i owoce (wiem, kilka osób odradzało owoce ale ja uważam że są one zdrowe nawet wieczorem i jadłem je). Ten punkt więc zaliczam całkowicie - nie było wieczorami podjadania.
Ad. 4. Nie było żadnych śmieciowych obiadów ani innych posiłków w tym tygodniu, chyba że uznać za śmieciowe to że zjadłem jedną pizzę - taką robioną w pizzerii na miejscu (żadna sieciówka - mały lokal). Trochę za duża była jak na mój gust, więc suma sumarum myślę że to zadanie wykonane zostało w 90%.
Ad. 5. Najcięższe działa - brak słodyczy. To było najtrudniejsze, ale... udało się! Nie było żadnego ciasteczka, czekolady, wafelka czy cukierka przez cały tydzień. Sam nie wiem jak to się udało.

W sumie więc jak by wyliczyć średnią to wychodzi że moja własna ocena wykonania wyzwania jest rzędu 95%. Słowem - wyszło świetnie. Zostaje więc jedno pytanie - ile mi z tego zostanie na przyszłość? I znowu odwołam się do punktów (taki jestem poukładany! :) )
Ad. 1. Porządne śniadania mi zostały, to cieszy bo może i trochę pomaga w tym żeby nie tyć, ale co najważniejsze: to jest zdrowe dla mnie a szczególnie mojego żołądka.
Ad. 2. Cztery posiłki mi nie wychodzą zawsze, ale widzę postęp - pamiętam o tym i staram się nie robić długiej przerwy między obiadem a kolacją.
Ad. 3. Podjadanie wieczorami znacznie się ukróciło (zobaczymy co będzie za jakiś czas ;) ).
Ad. 4. Śmieciowe żarcie mnie nie ciągnie, ale przyznam że zdarza mi się czasami. Dokładnie rzecz biorąc to zdarzyło się raz (dzisiaj!) ale jeden raz na ponad miesiąc to myślę że przeboleję.
Ad. 5. Z tym nawet nie próbuję walczyć :))) ale chyba i tak jest dużo lepiej niż było.

Podsumowując - podobno jak przez dwa tygodnie uda się trzymać pewnych zasad to jest duża szansa że te zasady same wejdą w krew. Ja niestety nie wiem czemu pomyliłem się i zamiast dwóch tygodni o których pisałem na początku trzymałem rygor przez jeden tydzień. Mimo to uznaję akcję za zakończoną pełnym sukcesem: jest lepiej niż było - o tyle o ile się tego spodziewałem. Może za parę tygodni akcję powtórzę i tak małymi kroczkami...

12 komentarzy:

  1. Brawo za wysoki poziom realizacji wyzwania:) Mi najtrudniej byłoby ze słodyczami, junk food też czasem lubię, ale się ograniczam i jest OK. Pozostałe w zasadzie wdrożyłem w życie i realizuję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mamy tak samo. Tylko efekty nie takie same patrząc na moją oponkę :-D

      Usuń
  2. ja po diecie oczyszczającej wskoczyłam na bardzo zdrowe tory i raczej to trzymam, choć słodkości się zdarzają - ale nie gotowe ze sklepu, tylko raczej "zdrowe" (o ile słodkie może byc zdrowe) - jakieś wegańskie inspiracje, dobra czekolada itd.
    Dzisiaj pierwszy raz od daaaawna konkretnie zgrzeszyłam, bo wsunęłam pizzę - pocieszam się, że ze szpinakiem :D Coś trzeba z życia mieć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra pizza nigdy nie jest zła! :) Domową pizzę to ja w kategorii bardzo zdrowego żywienia mam (tylko oby nie przesadzić z ilością :) )

      Usuń
  3. Wow, super :-) idziesz do przodu!!

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie również największą słabością są słodycze - ale zauważyłam jedną prawidłowość: im dłużej ich nie jem, tym mniej do nich tęsknie. Natomiast gdy się do nich dobiorę, to nie mogę przestać ;)
    I również mam problem z tym, że by jeść częściej a mniej. Najczęściej jem 3 posiłki dziennie, choć dążę do tego, by to rozłożyć na 4, ale mniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To racja - też to zauważyłem. W sumie takie jedzenie mniejszej ilości słodyczy nie jest głupie - one wtedy lepiej smakują :)

      Usuń
  5. Domowa albo quasi-domowa pizza to żadne śmieciowe jedzenie, punkt możesz sobie zaliczyć na 100% :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratulacje - małymi krokami można dojść do dużych celów :) Ja też staram się uważać na to co jem, ale jak każdemu różnie mi to wychodzi - może czas na publiczną deklarację i wyzwanie. Ale nie napisałeś czy waga drgnęła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to zapraszamy do deklaracji :) !
      A waga nie drgnęła już - i to chyba sukces bo przecież roztrenowanie trwało dalej. Zresztą trudno mi to oceniać bo przy tak wysokiej wadze (82-83kg) to wahnięcie o kilogram nic nie znaczy (w sensie przepraszam za dosłowność - to taka większa kupa) :-D

      Usuń
    2. Ha i na mnie przyjdzie pora :) Szykuję się !

      Usuń
  7. Ze słodyczami człowiek nie wygra. Pączki z lukrem, śliwka nałęczowska w czekoladzie, delicje szampańskie... mmm...
    Tak czy inaczej życzę wytrwałości :)

    OdpowiedzUsuń

ADs