poniedziałek, 2 grudnia 2013

Żoliborski Bieg Mikołajkowy

 

W niedzielne południe pojechaliśmy na Kępę Potocką pobiec w Żoliborskim Biegu Mikołakowym. Miałem poprawić swój wynik z Biegu Powstania Warszawskiego (41:22), byłem po kilku tygodniach od Biegu Niepodległości (41:43). Nastroje bojowe, biegałem tak żeby poprawić swoją prędkość po roztrenowaniu - wydawało się że będzie dobrze. Robiłem jedne szybkie interwały, jeden bieg progowy a w sobotę albo niedzielę w ramach czegoś dłuższego 13-16km w tempie maratońskim, ewentualnie troszkę szybszym.

Pogoda wydawała się nie dopisywać ale przed biegiemm wyszło słońce i pojechaliśmy jednak całą rodziną. Na miejscu co prawda okazało się że słońce jednak przegrało z chmurami a temperatura była tak niska że widok czapek, rękawiczek i grubszych bluz był raczej standardem a nie rzadkością. Poznaliśmy się naszą rodziną z rodziną matki biegającej i pobiegliśmy odbierac pakiety. Potem rozgrzewka a w tym czasie pociechy zaopatrzyły się w watę cukrową i tego typu "atrakcje".

Rozgrzałem się dobrze, zdjąłem trochę z siebie ale nadal było mi zimno że cho cho. Po małym zamieszaniu na linii startu (o tym później) ruszyliśmy na trasę. Znałem ją trochę z Ekidenu, choć były małe modyfikacje ale dobrze założyłem że nie będzie mi to spędzać sen z powiek bo przede mną będzie tłum za którym wystarczy biec. Więc biegłem. Ruszyłem w zakładanym tempie - chciałem ruszyć po 4:12/km a potem przyspieszyć i dobiec w jakieś 41 minut. Oczywiście start za szybko - 3:58 :( potem jednak się ustatkowałem i chociaż czułem podskórnie że będzie ciężko to biegłem swoje. Drugi ka-em w 4:07 - w porządku. Trzeci - 4:09, też dobrze. Czwarty z podbiegiem 4:16 - uspokajałem się że skonsumowałem nadrobione sekundy z pierwszego kilometra. Piąty kilometr: 4:21. To już wydawało się bardzo złym czasem, ale na półmetku miałem 20:40 - idealnie. Po prostu mój zegarek łapał międzyczasy w innych miejscach niż by wynikało z oznaczeń kilometrowych. Na drugą pętlę wyruszyłem więc z przekonaniem że wszystko jest jeszcze na dobrej drodze, wystarczy utrzymać tempo a na finiszu przyspieszyć i 41 minut jest realne.

Już po kilkuset metrach drugiej pętli dotarło do mnie że co jak co, ale taki wynik jest zupełnie nierealny :) Kolejne kilometry były coraz słabsze, sił starczyło tylko na połowę biegu a ja walczyłem o jak najmniejszy rozmiar porażki. Czasy kolejnych kilometrów (wg Garmina): 4:23, 4:32, 4:29, 4:32, 4:14 (tu był finisz z górki). Ten finisz osłodził mi bieg bo wyprzedził na nim ładnych kilka osób, ale suma sumarum nie był to zadowalający występ: 42:39 (co gorsza trasa była zdaniem mojego garmina niedomierzona o jakieś 100 metrów).

No cóż, najważniejsze to wyciągnąć wnioski z takich porażek.
1. W wieczór przed porannym wyścigiem nie robimy ciężkiego treningu. Aż trudno uwierzyć że mogłem zamiast spokojnej przebieżki w piątek - pójść w sobotę wieczorem na 8km po 5:00/km w tym 3x500m po 4:00/km
2. Trenując pod 10km po roztrenowaniu trzeba biegać więcej niż raz na dwa dni po jakieś 10km
3. Jak się ma objawy początku przeziębienia to nie można zaczynać biegu tak jak by się było w pełni sił

Patrząc na moje tętno - średnio 180 trzeba przyznać że nie oszczędzałem się - to jest wysokie tętno jak na mnie. W sumie więc głowę posypałem popiołem, teraz czas na nowy plan. Za 16 tygodni maraton w Rzymie więc nie ma czasu na obijanie się :)

Jeszcze parę uwag nt. organizacji biegu (czyli co należy poprawić następnym razem):
1. komunikowany był oddzielny start kobiet i mężczyzn a był współny (trochę zamieszania było dla kobiet)
2. strefy startowe były oznaczone ale źle - przesunięte o jedną w stronę startu. Z tego powodu dwie najszysze strefy miały miejsce przeznaczone dla jednej strefy - czyli tłok na starcie na początku
3. strefy startowe były źle podzielone - najszybsza była "poniżej 45 minut" - powinna być co najmniej jedna więcej dla tych najszybszych, powiedzmy poniżej 40 minut.
4. odbiór pakietów startowych tylko po numerze (kto to pamięta?) - listy startowe powinny wisieć na tablicy obok miejsca odbioru pakietów
5. trasa jest trudna technicznie - nawierzchnia w bardzo złym stanie momentami - burmistrz coś mówił o przeniesieniu na tereny przy Wiśle - ja bym ten pomysł popierał, chociaż dla dzieci i kibiców Kępa Potocka jest bardzo fajnym miejscem

Generalnie jednak bieg oceniam bardzo pozytywnie - uwagi są tylko dla organizatorów na przyszły rok :) Dziękujemy za fajną zabawę i mam nadzieję do zobaczenia za rok!


Przed startem ze szwagrem

Macham moim dziewczynom

Jeszcze było dobrze - końcówka 5-go kilometra

Oddalam się z prędkością światła

3 komentarze:

  1. Nie było wspólnego startu kobiet i mężczyzn przez rozbierane wiadukty nad Trasą Toruńską - tak zrozumiałam. Listy z numerami startowymi (bo swojego też nie pamiętałam) wisiały kawałek dalej, tam gdzie był plakat z Mikołajem. Ale masz rację, lepiej byłoby, gdyby wisiały tuż obok namiotu z odbiorem pakietów. Leszek - ja bym na wynik nie marudziła - warunki nie były idealne - i nawierzchnia chwilami kiepska, wystające korzenie itp, i temperatura i ten cholerny wiatr.
    Miło było Was poznać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. osobnego, osobnego startu miało być, oczywiście :)

      Usuń
  2. W dobrych okolicznościach zdrowia byś zrobił już dziś, czasem po prostu lekki pech się trafia... Więc

    Pompuj, pompuj, pompuj człowieniu, trenuj.
    Ujrzysz progres w oka mgnieniu

    I wiosną 40 złamiesz:)

    Ale nie do końca za to zgodzę się z nr 2 jeśli chodzi o wnioski. Raz na dwa dni to 3-4 treningi tygodniowo - to nie jest jakoś nadzwyczaj za mało na tym poziomie. Oprócz zdrowia (osłabiony organizm) na wynik wpłynął jak nic pierwszy kilometr. Może alarm tempa w Garminie Ci pomoże utrzymać spokojne tempo? Plan był bardzo dobry (4:12)

    OdpowiedzUsuń

ADs