Piękny dzień na bieg był dzisiaj. Skorzystaliśmy więc z pomocy rodzinnej żeby pobiec też rodzinnie. Córki zostały z babcią a my wybraliśmy się we dwoje ze szwagrem na start Orlen Warsaw Marathon - na bieg na 10 kilometrów. Ponad rok temu gdy zapowiedziano po raz pierwszy ten "orlen" byłem sceptyczny. Po co w Warszawie aż dwa maratony w roku? Nie byłem przekonany czy po pierwsze da się zrobić dobry bieg tak od zera a po drugie czy będzie dość chętnych?
Po drugiej już edycji muszę szczerze przyznać że obawy były przesadzone. Okazało się że Orlen wyłożył naprawdę duże pieniądze (wystarczy spojrzeć na kwoty nagród pieniężnych, zaproszonych biegaczy co się przekłada na uzyskane wyniki i na rozmach miasteczka biegacza i oferowanych pakietów porównując do kwoty wpisowego). Po drugie chyba znaleźli firmy które im pomogły w organizacji tak dużych imprez, bo mimo małych ciężkich do uniknięcia wpadek to moim zdaniem organizacja była na wysokim poziomie.
Dla mnie było to unikalne doświadczenie - biegłem jako wsparcie dla mojej kochanej Żonki, więc startowaliśmy z chyba połowy stawki. Ustawiliśmy się grzecznie w strefie startowej zgodnie z naszymi przewidywaniami. Co ciekawe w strefach startowych nie było tłoku. Przeszliśmy do naszej strefy przez kilka innych i dało się przez nie iść do tej właściwej.
Start był super - przeszliśmy do prawej żeby pokibicować maratończykom - obie nasze grupy mijały się na starcie w przeciwnych kierunkach. Najpierw przejechały samochody, potem elita. Jak oni biegną! I pomyśleć że oni tym tempem będą biec przez ponad 42km! Potem biegli wszyscy inni maratończycy - profesor Kołodko na przykład (nasz sąsiad w sensie z tej samej wsi) i kilka innych osób poznaliśmy. Poprzybijalimy im piątki, było bardzo fajnie, jeden z maratończyków pocieszał nas że damy radę (zamiast my jego) :)
Na trasie było trochę zamieszania z miejscem startu - start ostry był oddalony od bramy startu honorowego który sugerował że tam jest start. Poza tym jak zwykle przy tak dużych biegach zaraz po starcie było tłoczno, ale dla nas nie było to bardzo problematyczne. Pierwsze kilometr wyszedł trochę wolniej, jednak my nie ścigaliśmy się z czasem. Z powodu jej kontuzji, która mamy nadzieję już się kończy, nie biegliśmy na żaden czas.
Trasa była dość ciekawa. Miejscami za wąska niestety dla takiej rzeszy biegaczy, ale nie było tak źle. Dobre było to że tylko raz podbiegliśmy pod Skarpę Wiślaną. Po starcie spod Stadionu Narodowego przebiegliśmy mostem Świętokrzyskim, potem wzdłuż Wisły na północ. Wtedy bł najważniejszy moment - podbieg Konwiktorską. Do tego momentu biegliśmy spokojnie, żeby nie stracić sił. PO podbiegu był najciekawszy fragment trasy: Bonifraterska, Miodowa i Krakowskie Przedmieście. Fajne tak biec Starówką - to ładna część miasta, a kibice z palmami nas dopingowali. Potem zakręt w prawo, super zbieg Tamką gdzie moja małżonka osiągnęła jakieś podświetlne prędkości a słonko zaczęło już konkretnie przygrzewać. Zakręciliśmy za mostem Świętokrzyskim w prawo, dokoła stadionu i już było widać metę. Tylko jakoś dziwnie daleko :) Wpadliśmy razem trzymając się za ręce na metę!
Udało się to co było najważniejsze - dobiec w dobrym zdrowiu mimo prawie miesięcznej przerwy w bieganiu z powodu kontuzji Żonki. Mam nadzieję że to już się skończyło - dzisiaj wyglądało że było już dobrze. Wynik był prawie jej rekordem życiowym mimo takiego okresu bez biegania. Wielkie gratulacje dla mojej (już od prawie 15 lat) drugiej połówki.
Potem jeszcze staliśmy przy mecie i dopingowaliśmy elitę mężczyzn i kobiet. Gratulacje dla Henia - dał radę! Trzecie miejsce i chyba najlepszy w historii wynik Polaka w Polsce w maratonie. No i wielkie gratulacje dla Iwony Lewandowskiej - jeszcze bardziej chyba "dała radę" zajmując drugie miejsce. Bardzo ciekawa była walka o trzecie miejsce - Białorusinka Damatsevich wyprzedziła na ostatniej prostej Etiopkę Adilo która chyba po prostu się zapomniała. Z trochę znanych jeszcze wymienię Aleksandra Celińskiego (40-te miejsce, 2:38). A nasz profesor Kołodko dobiegł w 4:45, jak spotkam go w porannym pociągu do centrum to pogratuluję :)
Czy ten napis w tle to jakieś proroctwo (kierunek 42,195km) ? :)
Ze szwagrem który też dzisiaj biegł - zrobiliśmy inwazję silną grupą
P.S. Wszyscy mieliśmy numer 15 tysięcy z groszami. Przy losowaniu Smarta gdyby wylosowali numer o 7 mniejszy to wracalibyśmy tym Smartem do domu :) !
Mocna z Was grupa! Widzę, że małżonka Twoja regularną biegaczką się już stała, wielkie gratulacje!
OdpowiedzUsuńJa liczę Krasus że na jakąś połówkę zagramaniczną to za rok-dwa namówimy nasze biegaczki i pojedziemy razem ekipą :) tylko ćśśś na razie żeby się nie zorientowały ;)
UsuńCoś jest nie tak z tymi losowaniami. W Poznaniu też jakiś ziomek (w sensie że z Poznania) zgarnął autko, które miało być dla Mojej Od Niedawna Biegajacej Żony (MONBŻ wprawdzie w połówce nie biegła, ale samochód miał być na zachętę)!
OdpowiedzUsuńGratulacje dla TBŻ :-)
Dzięki. No szkoda, jak my jeszcze staliśmy i dopingowaliśmy na mecie elitę to tam na scenie już wręczali komuś tego naszego smarta :)
UsuńCzy mi się zdaje, czy na pierwszym zdjęciu Twoja żona trzyma w lewej ręce nóż? .... Leszek mam nadzieję, że to ty piszesz ;)
OdpowiedzUsuń