Mądre głowy od treningu mówią że podczas zawodów jesteśmy w stanie pobiec lepiej, nawet dużo lepiej, niż podczas treningu. W sumie całkowicie się z tym zgadzam: podczas zawodów mamy dodatkowe atuty:
- atmosfera zawodów wyzwala w człowieku dodatkowe pokłady energii- współzawodnictwo na trasie pozwala z siebie wykrzesać jeszcze więcej (nie dam się mu wyprzedzić albo lepiej: dogonię tego przede mną)
- zawody odbywają się zwykle na przygotowanej trasie, z zabezpieczeniem typu napoje
- zwykle też przygotowujemy się do zawodów: ograniczamy przebiegany dystans wcześniej
Z drugiej strony co możemy zaoferować od siebie w trakcie treningu? Trening to trening czyli z definicji biegany jest w trakcie okresu przygotowawczego (właśnie do zawodów). Nie ma podczas treningu z nami zająców, współzawodników czy wsparcia na trasie.
Z tych powodów w trakcie przygotowań niektóre plany treningowe przewidują starty kontrolne. Jest to start w zawodach, ale mający na celu albo ocenę aktualnego stanu przygotowań albo ułatwienie wykonania ciężkiego treningu poprzez tą atmosferę zawodów. Często widuje się na przykład że w trakcie treningu maratońskiego ktoś biegnie półmaraton, ale na maksimum swoich możliwości, tylko zadanym tempem (zwykle maratońskim). Można nawet zrobić tak że zapisać się na taki próbny maraton i pobiec planowanym tempem, ale tylko jego część (zwykle do 25km).
Co można więc zrobić gdy w planie w ramach przygotowań mamy wpisane zawody, a nie ma żadnych w planie? Ja miałem taką sytuację w zeszłą niedzielę. Plan przewidywał zawody na dystansie 8-10km, w sumie 14-16km. No a z zawodów w Warszawie i okolicach widziałem tylko "Szybko po Woli". Niby pasuje: 10km po płaskim (choć trochę krętej trasie, ale generalnie fajnej). No tylko termin kompletnie nie pasował bo niedziela rano gdy całą rodziną jesteśmy akurat na Freta 10... No ale jak ktoś jest tzw. "głową rodziny" to ma w małym paluszku żonglowanie swoim planem dnia. Udało się wygospodarować po całym dniu spędzonym z rodziną czas na podjechanie na Agrykolę i zrobienie sobie tam samemu: testu na 10km!
Nie byłem przekonany czy to wypali - czy Agrykola będzie otwarta (było już późno i ciemno), czy da się przebiec 25 kółek w tak dobrym tempie żeby to dało jakikolwiek sygnał zwrotny. Nie wiedziałem jakim tempem pobiec - czułem że jestem w lepszej formie niż rok temu gdy ustanowiłem swoją życiówkę na Biegu Powstania Warszawskiego, czyli 41:22. W końcu po rozgrzewce trzeba było przerwać dywagacje i po prostu biec. Światła nie za wiele było ale wystarczało, poza mną było cały czas 5 albo i więcej innych zwolenników "nocnego piłowania Agrykoli".
Zacząłem troszkę za szybko (ale tylko jakieś sekundy), po 2km miałem czas rzędu 8:08, tak pamiętam. Garmin niestety dodawał od siebie trochę dystansu i nie mogłem na nim polegać w kwestii odległości. No ale na bieżni lekkoatletycznej to nie ma oczywiście sensu - wystarczy sam stoper a odległość widać po tym ile kółek się przebiegło. Starałem się każdą połowę okrążenia robić w 49 sekund. To dałoby czas na mecie 40:50. Na pierwszej połowie dystansu nawet się udawało z małym zapasem. Po 5km zapamiętałem czas 20:20, czyli na 40:40! No ale wiadomo że zwykle dobre są złego początki - trzeba jeszcze utrzymać takie tempo przez kolejnych 12 i pół okrążenia, w dodatku po ciemku :) Było trudno, ale wyszło bardzo ładnie - utrzymałem tempo tylko troszkę wolniejsze bo zamiast 4:04/km druga piątka wyszła po 4:06/km i na mecie wyszło 40:49. Świetny czas moim zdaniem i dobrze wróży przed Biegiem Niepodległości na którym na pewno się pojawię!
Wracając do tematu - czy na treningu można pobiec bardzo dobrze, tak jak na zawodach? Myślę że można pobiec bardzo podobnie, ale mam nadzieję że zawody to jednak zawody i że 11-go listopada 40:20 dam radę, no może nawet się zbliżę do tych magicznych 40 minut?
Też tak myślę, zawody bardzo ułatwiają zmobilizowanie się. Ja mam zamiar stosować takie testy na własny użytek, jak się uda to wolę jakieś zawody typu np. półmaraton na 3-4 tygodnie przed maratonem o ile tylko nie koliduje z planem treningowym.
OdpowiedzUsuńDzięki za życzenia!