Tygodnie
i miesiące przygotowań, dziesiątki treningów i setki przebiegniętych
kilometrów a tylko jedna, jedyna szansa aby się sprawdzić. To dla mnie
kwintesencja tego dlaczego maraton jest taki wyjątkowy, a wynik który
uzyskuję jest dla mnie wyznacznikiem poziomu zadowolenia.
Wiele
rzeczy na tą jedną szansę wpływa i o wszystkich trzeba pamiętać.
Najważniejsze jest oczywiście to, co robimy przez ostatnie trzy do
czterech miesięcy: jak i ile biegamy, ale to nie wszystko. Wiele jest
osób (nawet zawodników profesjonalnych) którzy na treningach biegają
super, tylko na zawodach słabo. A właśnie cały sekret tkwi w tym, aby na
treningach biegać jak najwolniej się da żeby osiągnąć cel na zawodach.
Na zawodach oczywiście wręcz odwrotnie - trzeba dać z siebie wszystko.
Jednak oprócz tego całego cyklu przygotowań jest jeszcze wiele
czynników: przygotowanie w ostatnich dniach - wysypianie się, dbanie o
zdrowie, odżywianie przed zawodami (i słynne ładowanie węglowodanów),
nawadnianie przed zawodami, przygotowanie taktyki biegu aby nie spalić
się na starcie a z drugiej strony nie zacząć za wolno - bo potem już nie
da się nadgonić. W końcu dzień startu: logistyka dojazdu i powrotu,
odżywianie i picie na trasie, dobór stroju i butów - żeby nie stracić
wszystkich paznokci ;) ale też nie zagotować się ani nie przemarznąć
przed startem. Praca nad swoją siłą psychiczną aby wytrzymać do końca
swoje założone tempo. I na pewno jeszcze o czymś zapomniałem.
Dlaczego
to wszystko piszę? Żeby się podzielić tym dlaczego wynik akurat z
maratonu jest dla mnie najważniejszy. Jest przecież wiele innych
dystansów i wcale nie są łatwe. W dodatku akurat u mnie wyniki z
wszystkich krótszych dystansów są według tabelek znacznie bardziej
wartościowe, ale to wynik z maratonu cenię sobie najwyżej. To właśnie
przez to jak trudno jest "nabiegać" dobry wynik w maratonie. Dlatego że
nie można pobiec w roku więcej niż dwa, może trzy maratony na najwyższym
poziomie (są wyjątki, ale nie warto ich naśladować jeśli chce się
cieszyć bieganiem a nie leczeniem kontuzji).
Gdzie
ta brutalność? W tym jak bezdusznie weryfikuje nas na mecie zegar.
Maraton nie patrzy na to ile sobie zaplanowaliśmy, mamy jedną szansę na
kilka miesięcy i od nas zależy jak ją wykorzystamy. Nie wiem jak dla
was, ale dla mnie to jest piękne.
Doprawdy, dziwię się, że nie wspomniałeś o pogodzie ;-)
OdpowiedzUsuńNo tak - racja, zapomniałem dodać że są czynniki zupełnie od nas niezależne :)
UsuńPrzede mną pierwsza połówka, ale czytam ten tekst i widzę moje przygotowania do połówki. Mam takie wrażenie, że każdy dystans, który jest jakimś przesunięciem własnych granic jest takim właśnie "weryfikatorem" tego co udało się zbudować treningami.
OdpowiedzUsuńNa pewno jest. Z maratonem dochodzi jeszcze jedna sprawa - to już jest ograniczenie fizjologiczne że organizm nie może zmagazynować dość glikogenu żeby przebiec maraton. Dlatego do połówki włącznie da się pobiec bez przełączania się w większości na spalanie tłuszczy. To jest samo w sobie trudne, trzeba to wytrenować i stąd maratońska ściana a za tym idzie mój wielki szacunek dla maratonu :)
Usuń