poniedziałek, 23 marca 2015

Piękno i brutalność maratonu


Tygodnie i miesiące przygotowań, dziesiątki treningów i setki przebiegniętych kilometrów a tylko jedna, jedyna szansa aby się sprawdzić. To dla mnie kwintesencja tego dlaczego maraton jest taki wyjątkowy, a wynik który uzyskuję jest dla mnie wyznacznikiem poziomu zadowolenia. 
 
Wiele rzeczy na tą jedną szansę wpływa i o wszystkich trzeba pamiętać. Najważniejsze jest oczywiście to, co robimy przez ostatnie trzy do czterech miesięcy: jak i ile biegamy, ale to nie wszystko. Wiele jest osób (nawet zawodników profesjonalnych) którzy na treningach biegają super, tylko na zawodach słabo. A właśnie cały sekret tkwi w tym, aby na treningach biegać jak najwolniej się da żeby osiągnąć cel na zawodach. Na zawodach oczywiście wręcz odwrotnie - trzeba dać z siebie wszystko. Jednak oprócz tego całego cyklu przygotowań jest jeszcze wiele czynników: przygotowanie w ostatnich dniach - wysypianie się, dbanie o zdrowie, odżywianie przed zawodami (i słynne ładowanie węglowodanów), nawadnianie przed zawodami, przygotowanie taktyki biegu aby nie spalić się na starcie a z drugiej strony nie zacząć za wolno - bo potem już nie da się nadgonić. W końcu dzień startu: logistyka dojazdu i powrotu, odżywianie i picie na trasie, dobór stroju i butów - żeby nie stracić wszystkich paznokci ;) ale też nie zagotować się ani nie przemarznąć przed startem. Praca nad swoją siłą psychiczną aby wytrzymać do końca swoje założone tempo. I na pewno jeszcze o czymś zapomniałem.
 
Dlaczego to wszystko piszę? Żeby się podzielić tym dlaczego wynik akurat z maratonu jest dla mnie najważniejszy. Jest przecież wiele innych dystansów i wcale nie są łatwe. W dodatku akurat u mnie wyniki z wszystkich krótszych dystansów są według tabelek znacznie bardziej wartościowe, ale to wynik z maratonu cenię sobie najwyżej. To właśnie przez to jak trudno jest "nabiegać" dobry wynik w maratonie. Dlatego że nie można pobiec w roku więcej niż dwa, może trzy maratony na najwyższym poziomie (są wyjątki, ale nie warto ich naśladować jeśli chce się cieszyć bieganiem a nie leczeniem kontuzji). 
 
Gdzie ta brutalność? W tym jak bezdusznie weryfikuje nas na mecie zegar. Maraton nie patrzy na to ile sobie zaplanowaliśmy, mamy jedną szansę na kilka miesięcy i od nas zależy jak ją wykorzystamy. Nie wiem jak dla was, ale dla mnie to jest piękne.

4 komentarze:

  1. Doprawdy, dziwię się, że nie wspomniałeś o pogodzie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak - racja, zapomniałem dodać że są czynniki zupełnie od nas niezależne :)

      Usuń
  2. Przede mną pierwsza połówka, ale czytam ten tekst i widzę moje przygotowania do połówki. Mam takie wrażenie, że każdy dystans, który jest jakimś przesunięciem własnych granic jest takim właśnie "weryfikatorem" tego co udało się zbudować treningami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno jest. Z maratonem dochodzi jeszcze jedna sprawa - to już jest ograniczenie fizjologiczne że organizm nie może zmagazynować dość glikogenu żeby przebiec maraton. Dlatego do połówki włącznie da się pobiec bez przełączania się w większości na spalanie tłuszczy. To jest samo w sobie trudne, trzeba to wytrenować i stąd maratońska ściana a za tym idzie mój wielki szacunek dla maratonu :)

      Usuń

ADs