Piękną imprezę biegową mamy w Warszawie, właściwie to mamy ich już trochę: oprócz Maratonu Warszawskiego i triady biegowej (Bieg Konstytucji, Bieg Powstania Warszawskiego i Bieg Niepodległości) jest teraz już od trzech lat Orlen. Impreza naprawdę ma rozmach i oby się utrzymała na naszej biegowej arenie jak najdłużej. Biegłem dzisiaj w niej po raz drugi i drugi raz było to "tylko" 10 kilometrów. W sumie niby tylko 10km, ale trochę czułem presję. Po maratonie i połówce w Wiedniu miałem wrażenie że trochę odpuściłem - waga minimalnie wzrosła, kilometraż - jak widac poniżej:
Mimo to byłem pewny swego - chciałem zrealizować plan minimum - złamać 40 minut czyli do 8-go kilometra biec z zającem na 40 minut, a potem przyspieszyć.
Pakiet odebrał mi Marcin (maratończyk z tego dnia) - udało się znaleźć przed biegiem, życzyłem mu powodzenia w maratonie i poszedłem do depozytu i na start. Na starcie jeszcze spotkałem Bartka, który też miał biec maraton (moje życzenia się spełniły :) ). Podpytałem jeszcze zająca na 40 minut jak będzie biegł - miało być równe tempo i przy okazji uświadomił mnie że nie jest płasko bo podbiegamy pod Sanguszki i zbiegamy potem Tamką. Nie wiem czemu ale ja byłem przekonany że na Skarpę Wiślaną nie musimy się wdrapywać. No ale nic mnie to nie zmartwiło - w końcu nie jest to jakiś tragiczny podbieg. Pogoda była dziwna - chwilami była mrzawka a chwilami wychodziło słońce i było mi wtedy za gorąco.
Byłem już po 3 kilometrowej rozgrzewce, gotowy i zwarty do startu. Puścili chwilę przed nami maratończyków - biliśmy im brawo, bardzo to fajna sprawa obserwować elitę jak przebiega koło nas. No tylko że w tym czasie "dychacze" też ruszyli! A ja oczywiście zostałem 10 metrów za zającem i to 10 metrów w tłumie. Zaraz za startem było gęsto, potem gdy trasa się trochę zawężyła znowu się zagęściło, ale pilnowałem żeby zając się nie oddalał i powoli go dogoniłem. Biegł jednak troszkę za wolno i widziałem to na kolejnych kilometrach. Na podbiegu to zrozumiałe (chociaż zmyliły mnie te zapewnienia przed biegiem że będzie równo), w końcu na półmetku było już około 15-20 sekunda za wolno (nie wiem ile dokładnie bo nie stałem tuż przy zającu przy przekraczaniu linii startu przez to moje klaskanie jak Heniu mnie mijał). Na drugiej połowie był zbieg i zając to odrobił - bardzo rozsądnie i w sumie nie można mieć o to żadnych pretensji, chyba prowadził ten bieg bardzo dobrze, mi jednak brakło sił. Biegłem z Maćkiem Dowborem, który mi trochę na końcu uciekł, ale różnica netto była tylko 3 sekundy (ja byłem wolniejszy na mecie). No więc nie było mi tak zupełnie smutno bo wielu osobom z moich znajomych nie wyszły życiówki tego dnia. Sił mi brakło na zbiegu - tutaj mogłem co nieco urwać, z plusów: ostatni kilometr wyszedł szybko. W sumie na mecie mój wynik to:
Na koniec moje podsumowanie imprezy: jest naprawdę świetna, oby tak dalej trzymać jeśli chodzi o organizację, gratulacje dla ekipy i wolontariuszy, to nie łatwo zrobić tak dużą imprezę. No może warto zastanowić się nad obsługą informatyczną bo niestety wyniki na żywo padły w ciągu biegu, ale poza tym ja nie widziałem mankamentów. Pogodę dla kibiców można by lepszą jeszcze zamówić ;)
Byłem już po 3 kilometrowej rozgrzewce, gotowy i zwarty do startu. Puścili chwilę przed nami maratończyków - biliśmy im brawo, bardzo to fajna sprawa obserwować elitę jak przebiega koło nas. No tylko że w tym czasie "dychacze" też ruszyli! A ja oczywiście zostałem 10 metrów za zającem i to 10 metrów w tłumie. Zaraz za startem było gęsto, potem gdy trasa się trochę zawężyła znowu się zagęściło, ale pilnowałem żeby zając się nie oddalał i powoli go dogoniłem. Biegł jednak troszkę za wolno i widziałem to na kolejnych kilometrach. Na podbiegu to zrozumiałe (chociaż zmyliły mnie te zapewnienia przed biegiem że będzie równo), w końcu na półmetku było już około 15-20 sekunda za wolno (nie wiem ile dokładnie bo nie stałem tuż przy zającu przy przekraczaniu linii startu przez to moje klaskanie jak Heniu mnie mijał). Na drugiej połowie był zbieg i zając to odrobił - bardzo rozsądnie i w sumie nie można mieć o to żadnych pretensji, chyba prowadził ten bieg bardzo dobrze, mi jednak brakło sił. Biegłem z Maćkiem Dowborem, który mi trochę na końcu uciekł, ale różnica netto była tylko 3 sekundy (ja byłem wolniejszy na mecie). No więc nie było mi tak zupełnie smutno bo wielu osobom z moich znajomych nie wyszły życiówki tego dnia. Sił mi brakło na zbiegu - tutaj mogłem co nieco urwać, z plusów: ostatni kilometr wyszedł szybko. W sumie na mecie mój wynik to:
40:28
Postaram się to wszystko odrobić w polu na Biegu Konstytucji - mam już nawet pomysł na ten bieg, ale o tym za kilka dni :)Na koniec moje podsumowanie imprezy: jest naprawdę świetna, oby tak dalej trzymać jeśli chodzi o organizację, gratulacje dla ekipy i wolontariuszy, to nie łatwo zrobić tak dużą imprezę. No może warto zastanowić się nad obsługą informatyczną bo niestety wyniki na żywo padły w ciągu biegu, ale poza tym ja nie widziałem mankamentów. Pogodę dla kibiców można by lepszą jeszcze zamówić ;)
Dałeś się wyprzedzić Dowborowi?! ;-)
OdpowiedzUsuńNie dałem, sam wyprzedził :) zresztą dość sporo - pewnie zaczynał gdzieś z przodu ze strefy bipów bo netto tak mało wyszło
Usuń