niedziela, 13 grudnia 2015

Maraton na wiosnę: Rotterdam


Nowy rok, nowe plany. Jakoś bez konkretnego planu trudniej mi się zmobilizować - łatwiej bieganie przesunąć o dzień, ciężej mi utrzymać jakiś sensowny trening. Poza tym turystyka maratońska nadal mi się podoba, więc już od kilku tygodni jestem zapisany na maraton w Rotterdamie!

Plany oczywiście są jak zwykle światłe: tym razem chciałbym się zbliżyć do chyba najsłynniejszej granicy dla maratończyków czyli 3 godzin. Patrząc na chłodno na postęp moich wyników to złamanie tej granicy byłoby wielkim sukcesem. Wyglądały te moje maratony do tej pory tak:

DataMaratonCzas
2012.04.15Marathon de Paris3:59:03
2012.06.17Maraton Lębork3:49:32
2012.09.30Maraton Warszawski3:39:18
2013.04.14Vienna City Marathon3:38:09
2013.06.23Maraton Lębork3:33:55
2013.09.29Berlin Marathon3:29:47
2014.03.23Maratona di Roma3:25:01
2014.06.22Maraton Lębork3:50:53
2014.10.26Frankfurt Marathon3:19:53
2015.03.15Los Angeles Marathon3:28:38
2015.05.17Gdańsk Maraton3:14:51
2015.03.15Poznań Marathon3:08:28

czyli patrząc na kolejne wiosny: 3:59 - 3:38 - 3:25 - 3:15 - (?). Przez ostatnie pół roku od wiosny do jesieni poprawiłem się o 7,5 minuty do 3:08:28, teraz w jedną zimę musiałbym poprawić się więcej - o 8,5 minuty. Ten wredny pesymista przy jednym uchu mówi że każda kolejna urwana minuta w maratonie to coraz większy wysiłek, ale mam też przy drugim uchu optymistę który mówi że w Poznaniu ostatnie 3km to strata 1,5 minuty. Z każdym maratonem ten odcinek gdy odpadam staje się krótszy, było tego nawet i 12km kiedyś, teraz już tylko 3km. Jeżeli uda się wreszcie przebiec stałym tempem to da mi to już te 1,5 z brakujących 8,5 minut. Zostanie 7 minut gdzie już trzeba po prostu to szybciej przebiec. To oznacza wzrost średniego tempa z 4:24/km do upragnionego 4:16/km.
Plan jest więc taki: będę trenował pod 3:00 w maratonie, jeżeli w trakcie realizacji planu okaże się że trochę jeszcze brakuje - to trudno, wystartuję tempem troszkę wolniejszym i będę celował w powiedzmy 3:03, a te upragnione 2:59:59 spróbuję ogarnąć na jesieni.

Żeby łatwiej było mi się zmobilizować potrzebuję planu. Jak zwykle super-planu i jak zwykle muszę regularnie raportować. Postaram się więc co tydzień zamęczać jakąś historyjką o Niderlandach z dodatkiem raportowym z biegowego tygodnia. A sam plan - tym razem padło po raz drugi na Pfizingera. Biegałem na podstawie oryginału przed Frankfurtem w 2014 roku (tutaj plan a tutaj jak poszło). Poszło wtedy bardzo dobrze, więc gdy wyszła w tym roku wersja polska tej książki to zaopatrzyłem się w nią i wybrałem plan 18-to tygodniowy z kilometrażem tygodniowym 88-114km w 6 dniach biegowych. Nie powiem, jest to wyzwanie dla mnie, po raz pierwszy w życiu będzie tam (choć tylko kilka razy w całym planie) zalecenie żeby przebiec się dwa razy tego samego dnia. Nie wiem czy dam radę, jednak mam bardzo ograniczony czas na bieganie - zobaczymy. A plan sobie rozrysowałem już tak:


Jak widać przyszłość rysuje się w kolorowych barwach :)

Na koniec jeszcze kilka zdjęć z tegorocznej edycji maratonu w Rotterdamie (ze strony organizatora) - żeby się już teraz zacząć nastawiać pozytywnie :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs