Chciałbym od razu przejść do wyjaśnień tytułu (czytaj: chwalenia się), ale tradycja zobowiązuje więc najpierw holenderska dygresja. Jak widać po zdjęciu w nagłówku - będzie o pewnym człeku. Z Rotterdamem związany tak mocno że nawet nazywamy go Erazmem z Rotterdamu, choć naprawdę nazywał się Geert Geerts. Zapewne wszyscy znacie go z lekcji w szkole - był największym chyba z filozofów renesansu. Bardzo podobają mi się jego poglądy, choć pewnie w dzisiejszej Holandii większość z nich nie będzie teraz "na topie" jak to mówi młodzież. Wymienię kilka z tych, co mi najbardziej do gustu przypadły:
- był księdzem (co ciekawe większość życia nie-aktywnym, na co dostał nawet dyspensę)
- krytykował przekupstwo, hipokryzję, rozwiązłe obyczaje kleru
- namawiał do czytania Pisma Świętego w językach narodowych
- krytykował scholastykę i namawiał do uproszczenia nauczania
- krytykował średniowieczne, surowe metody nauczania dzieci i proponował ciepłe i serderczne traktowanie dzieci i młodzieży
- krytykował monarchię dziedziczną i był republikaninem
- krytykował wojny, choć wyróżniał wojny sprawiedliwe (obronne)
Dzisiaj w Holandii jest nadal monarchia dziedziczna, a co do jego religijnych wskazówek to pewnie trudno by było znaleźć naśladowców bo kraj jest wysoce zlaicyzowany. Chociaż mam nadzieję że jego poglądy na nauczanie i wojny są nadal żywe w Holandii :)
Dobra, to teraz: czemu w tytule wpisu jest że wracamy do gry? Otóż po rozbiegowym tygodniu numer 10 w trakcie którego tą reformę wspomnianą na końcu poprzedniego wpisu wprowadziłem nastąpił tydzień 11. Czyli ten który w tym momencie się kończy. I był to naprawdę świetny tydzień. Powiem więcej: mam nadzieję że przełomowy, który przywrócił mi wiarę w to że 10-go kwietnia w Rotterdamie będzie dobrze!
W zeszłym tygodniu nie dało rady wyjść 5 razy i było tylko 4 (a plan zakłada 6!), ale za to w tym tygodniu udało się już założone 5 razy. Ten drugi bieg w środę to tylko 2,5km powrotu biegiem po zostawieniu samochodu w warsztacie ;)
Jeśli chodzi o objętość to wygląda to tak:
Znowu poprzedni tydzień słabiutko, ale obecny - super, rekord jeśli chodzi o ten plan treningowy. A jeśli chodzi o akcenty to plan zakładał po dwa na tydzień:
Tydzień 10:
- interwały 6x800m 3:48 razem 14km - zrobiłem je dopiero w sobotę w Borach Tucholskich, za to wyszły super - po niecałe 3:45/km
- bieg długi 24km - z racji ograniczeń czasowych zdążyłem tylko 23km, za to tempo 4:47/km pokazuje że starałem się wycisnąć z czasu jaki miałem tyle ile tylko się dało :)
- bieg progowy 11km 4:08/km razem 19km - wyszło co prawda niecałe trochę poniżej 4:20/km a razem 15,5km, ale ponieważ miałem ze sobą plecak z rzeczami do pracy i warunki były dość ciężkie - miejscami droga gruntowa, trochę padał deszcz to uznaję że to był dobry bieg
- bieg długi 35km: pierwsze 8km spokojnie, potem 5:07/km a ostatnie 8km po 4:42/km - wyszło super. Pierwsze 8km po 5:11/km potem 19km po 5:02/km a ostatnie 8km po 4:34/km w tym ostatni kilometr w 4:06
Następny tydzień ma zawierać start kontrolny - wybieram się więc na półmaraton do Wiązownej, ciekawy jestem bardzo jak mi tam pójdzie. Trudno przewidzieć bo jestem w trudnym treningu teraz, muszę przemyśleć jak pobiec. Tym bardziej że oprócz startu powinienem jeszcze gdzieś upchnąć w przyszłym tygodniu interwały, przebieżki i dwa długie biegi :-O
Ładnie. Też startuje w Wiązownej po raz 3 i bardzo chwalę sobie ten bieg.
OdpowiedzUsuńI jak tam poszło, u mnie bardzo fajnie (opisałem oczywiście). Pogoda dopisała, trasa bardzo fajna i wcale tak nie wiało jak straszyli :)
OdpowiedzUsuń