czwartek, 11 lutego 2016

Rotterdam 5-9/18: oj sypie się, sypie

(fot. wikipedia)

Nieswojo się czuję dodając etykiety pod tym wpisem i wybierając jako jedną z nich "realizacja planu". Właściwie to powinno to być etykieta "nie-realizacja".. no ale po kolei. Zacznijmy jak zwykle od paru słów o kraju tulipanów.
To może dzisiaj właśnie o tulipanach - jednym z symboli Holandii. Kwiatek rosnący dziko na ogromnym obszarze Azji od Turcji po Mongolię, a nawet w północnej Afryce i troszkę w południowej Europie. Do Europy zawędrował jednak dopiero w XVI wieku i szczególnie w Holandii oszalano na jego punkcie. Kupcy w tym kraju zaczęli skupować cebulki tulipanów w nadziei na ich późniejszą odsprzedaż za jeszcze wyższą cenę. Doszło do tego że za jedną (uważaną za cenną) cebulkę można było nawet kupić całą kamienicę w Amsterdamie. Jak byśmy powiedzieli dzisiaj "bańka spekulacyjna w końcu pękła" i wielu kupców straciło na tym fortuny. Jednak tulipany na tyle zadomowiły się w Holandii że pozostały tam bardzo popularne. Pamiętam z wizyt w tym kraju szczególny widok: pól tulipanów, uprawianych na skalę przemysłową. Długie pasy o różnych kolorach, wyglądało to przepięknie. Postarałem się znaleźć coś takiego na internecie i na stronie http://www.101qs.com/361-dutch-tulip-fields znalazłem podobny obrazek:


Po tym pięknym wizualnie wstępie muszę niestety przejść do meritum :) a nie jest łatwo bo szczerze muszę się przyznać: po raz pierwszy od kiedy biegam regularnie mój plan treningowy zupełnie się sypie. Nie znaczy to (tak myślę) że moja forma spada, jednak po prostu przesadziłem z tym planem treningowym. Za dużo biegów w tygodniu (aż 6) za dużo zaplanowanych kilometrów (aż do 110km tygodniowo) i w końcu coś czego nie mogłem przewidzieć: ogromne obłożenie pracą... wszystko razem dało taki efekt że biegam mniej, nie daję rady wykonywać akcentów w założonych tempach (tu też trochę pogoda jest winna). Ogólnie: jest źle. Żeby to zobrazować - poniżej wykres kilometrażu tygodniowego z endo przez te dziewięć tygodni mojego biegania "pod Rotterdam":


Średnia wychodzi 78,5km a plan zakłada prawie 20km tygodniowo więcej (!). Ilość dni treningowych zamiast 6 na tydzień wychodzi 5,5. Czasy i tempa uzyskiwane na treningach też są słabsze, nie daję rady robić długich biegów tempowych.
Dobra, dość narzekania - czas na konstruktywne wnioski. Następny plan na pewno mocno przemyślę - nie może być tak że za wysoko sobie postawię poprzeczkę. Celów na maraton nie zmieniam, myślę że mimo tych problemów całkowicie realne są moje plany łamania trzech godzin w tym roku (oczywiście jesienią), co do Rotterdamu to wszystko co będzie miało dwie trójki z przodu czyli 3:03:xx będzie sukcesem (na który dużo jeszcze muszę popracować przez te niecały 9 tygodni jakie zostały). 
Na te dziewięć tygodni plan jest więc taki aby przyłożyć się i dać radę:
- biegać wg tego planu jak tylko się da
- minimum 5 razy w tygodniu
- przyłożyć się i zrobić wszystkie akcenty
- przyłożyć się i zrobić wszystkie biegi długie
- postarać się aby kilometraż tygodniowy nie spadał poniżej 80km

Tak pocieszony na duchu idę szybko spać bo jutro mam zamiar rano dobiec do pracy i nadrobić to że w tym tygodniu choć zaraz zaczyna się już piątek to biegałem tylko jeden (!) raz. Czyli maksimum dociągnę do 4 biegów w tym tygodniu i muszę od razu o jakąś dyspensę wystąpić bo miało być przecież 5 razy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs