To miały być Mistrzostwa Świata w półmaratonie w których miałem pobiec. Pierwszy raz gdy był wziął udział w mistrzostwach świata i w dodatku to pierwszy raz gdy impreza tej rangi miała być zorganizowana w Polsce. A potem przyszedł wirus...
Impreza z wiosny przeniesiona została na jesień a potem mimo szczerych chęci organizatorów mogła zostać zorganizowana, ale tylko dla elity :( a my wszyscy śmiertelnicy musieliśmy się zadowolić biegiem zdalnym.
Trudno, trzeba było zrobić co się dało. Więc przygotowałem się - miałem dwa tygodnie (no, 13 dni tak dokładnie) odpoczynku od maratonu więc powinno się udać. Według Danielsa powinienem gdzieć 1:27 pobiec patrząc na świeże wyniki z 5km. Jednak trening w ostatnim tygodniu zrewidował moje plany, a samopoczucie przed biegiem dodatkowo zrewidowało je i chciałem już tylko połamać 1,5 godziny.
Znajomi z grupy biegowej M.I.L.A. (czyli Masters Iwiczna Life Athletics - fajny skrót, nie?) zorganizowali się i mieliśmy baner na starcie od orgów, stolik z jedzeniem, wiernego kibica (dzięki Tomek!) i przygotowaną trasę (dzięki Karol!). Trasę wgrałem, podjechałem na start do Magdalenki bo tam zwykle po lesie biegamy i po przywitaniu się i zdjęciu przed biegiem wyruszyliśmy!
Tempa różne to każdy prawie biegł sam. W sumie było nas na trasie 5 osób tylko, ale fajnie było bo nie był to taki typowy samotny bieg - trochę było czuć atmosferę biegu.
Miałem co nieco problemów technicznych - pierwszy raz zawiódł mnie garmin (fenix 6x) - dwa razy podczas biegu po prostu się zrestartował! Biegnę a ten drań nie liczy wtedy dystansu ani czasu przez powiedzmy 45 sekund bo tyle trwa restart i wczytanie ponowne pliku gpx ze śladem i plików map i kursu. I to dwa razy tak się stało - jakiś błąd w oprogramowaniu musi być... poza tym raz musiałem w las skoczyć za potrzebą (ale to moja wina, wstałem krótko przed biegiem, nigdy na "prawdziwych" startach takiego czegoś nie miałem).
Odpadłem znowu tragicznie - 1:33:38. Tylko 12km było dobrym tempem... więc typowe u mnie pytanie: co poszło nie tak? Tym razem przedobrzyłem - znacie to powiedzenie że lepiej wystartować trochę nie-dotrenowanym niż trochę prze-trenowanym? No więc ono jest prawdziwe. We wtorek chcialem zrobić ostatni (i jedyny po maratonie) mocny trening, ale cały dzień padało i nie dało się. Zrobiłem ten trening w środę a półmaraton był w sobotę - to było za krótko. Środowy trening był za mocny - razem 17km w tym 3x3km,2km,1km - to razem 12km bardzo szybko bo około 4:08/km. Nie zdążyłem się zregenerować po tym biegu i wyszło jak wyszło...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz