Kolejny tydzień, tym razem z pierwszym najdłuższym biegiem długim - aż 32km. Poza tym pierwszy raz pogoda zaczęła już porządnie sprawiać problemy. Ale może opiszmy to już w typowym raporcie tygodniowym:
Poniedziałek - wolne jak zwykle
Wtorek - tu było źle z pogodą, mróz chyba -8 stopni, śnieg, a w planie interwały 5x1000m - nie było co próbować nawet, zrobiłem 8km spokojnie
Środa - trzeba było interwały zrobić. Tempo miało być 3:45, pierwsze trzy tak wyszły, ale potem wbiegłem na ścieżkę - ślisko, mokro, tempo znacznie spadło. Mimo to zaliczam ten trening, może z małym minusem, ale jako wykonany. Razem 10,5km
Czwartek - wyjątkowo udało się we dwójkę z Żonką wyjść, chciaż ja wcześniej wróciłem Tempo wyszło więc wolniejsze, ale to dobrze bo w planach w piątek bieg tempowy - trzeba się oszcędzać. Razem 9km
Piątek - tempowy 6,5km po 4:22 - udało się ładnie, chociaż trzeba powiedzieć że nie chciało mi się do "okrągłych" siedmiu km w górę zaokrąglić. Chyba dorosłem do nie "przedobrzania" treningów. Razem trochę ponad 10km
Sobota - połowa biegu z Żoną, ale ona zrobiła dłuższy bieg a ja wróciłem szybciej do domu - więc 10km
Niedziela - najważniejszy i najtrudniejszy trening: 32km w tempie 37sek/km wolniejszym od maratońskiego. Ponieważ po cichu marzę o tempie 4:23 czyli na wynik 3:05 to założyłem sobie tempo 5:00/km i mniej więcej się tego trzymałem. Nawet w drugiej połowie udało się trochę szybciej biec i w sumie wyszło 32,7km po 4:56/km średnio! Super.
Razem: 80,74km!
Jakie plany na przyszły tydzień: miałem zrobić test na 5km (może zamiast interwałów?) ale nie wiem czy dam radę ze względu na pogodę i to że zmęczył mnie ten bieg długi. Poza tym chyba trochę zmniejszę (o 5km) objętość żeby być w zgodzie z planem (w przyszłym tygodniu wybieganie ma być o 3km krótsze).
Nic ładnego nie mam w tym tygodniu do wrzucenia (chyba muszę się poprawić) więc tylko zrzut z biegu długiego:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz