Pierwszy nocleg w Berlinie i tam trochę zwiedzania, a w sobotę rano już do Rostock'u (po drodze zostawienie rzeczy w naszym noclegu - było trochę przygód bo to jakaś agroturystyka była, warunki dość wiejskie). Bieg był późnym popołudniem - nawet nazywa się "nacht marathon" bo maratoniarze to kończyli już myślę po ciemku - więc nie było problemu z odebraniem pakietu na czas.
Sam bieg był przez pandemię po zmienionej trasie: trzy pętle ze startem i metą na nabrzeżu. Trasa była naprawdę fajna do biegania, chociaż trzeba przyznać że nie do biegania na czas. Po pierwsze pętla była dłuższa więc dystans był sporo dłuższy (bo 3 pętle plus dobieg do i z startu i mety). Po drugie trasa była w większści szutrowa więc wolniej się po niej biegnie (albo się człowiek bardziej męczy). W końcu po trzecie troszkę było podbiegów i troszkę deszcz przeszkodził, ale ten trzeci punkt to w bardzo małym stopniu przeszkadzał.
A skoro już o pogodzie - to wyglądało to niezbyt. Prognozy się zmieniały, ale były złe - mocny wiatr, deszcz prawie cały dzień. Na szczęście okazało się w ostatnim momencie że ten mocny wiatr przegonił chmury i akurat w czasie naszego biegu zrobiło się nam okienko pogodowe! Oprócz momentu pod koniec biegu (gdy padało) to pogoda była dobra do biegania. Nie było idealnie - było zbyt wietrznie i najpierw za ciepło jak wyszło słońce a pod koniec trochę deszczu który był mocnawy, ale ogólnie szczerze przyznam że pogoda (jak na prognozy) była fajna!
Pętla była fajna - na początku i na końcu przez kawałek mijało się osoby wracające. Przez to że puszczali nas co kilka sekund stawka biegaczy się rozciągnęła i było ciekawie - bo ja biegnąc szybciej niż większość osób cały czas kogoś wyprzedzałem. Pętla miała trochę ponad 7 kilometrów więc zacząłem też myślę potem dublować. Co ciekawe mnie praie nikt nie wyprzedził - w sumie przez cały bieg tylko 4 osoby (w tym 2 to mnie zdublowały a 2 to musiałby wystartować po mnie, tak myślę). Ale to było wszystko w drugiej połowie biegu.
A czas? W momencie jak wg zegarka łapałem dystans półmaratonu to miałem 1:33:21. Trochę słabo jednak względem moich planów. Natomiast czas oficjalny to:
1:34:48
Jak to wyszło na tle innych? Zwycięzca miał 1:17:49, ja zająłem 23 miejsce z 266 mężczyzn który biegli (wyniki są podzielone na płcie). Kobiet biegło 96 w tym 2 były przede mną więc w sumie zająłem 25 miejsce na 362 osoby.Bardzo mi się podobała ta atmosfera startowa - mimo że bieg raczej mały, to jednak po okresie pandemicznym głód startów powoduje że docenia się i te mniejsze biegi. Moż sportowo nie było tak jak planowałem, mogłem trochę szybciej pobiec, to jednak wstydu nie ma - wykres tętna mnie przekonuje że nie obijałem się. Średnie tętno niby 167 - w półmaratonie miałem zwykle jednak wyższe 173-175 (a jednak obijałem się???).
Poza tym wciąż mam jeszcze dwa starty - spadachroniarzy z okresu pandemii. Za tydzień Garmin Ultra Race Myślenice 49km a tydzień później Ultra Mazury 36km. Bardzo bym chciał oba pobiec, ale zaczynam się martwić czy sprawy rodzinne mi tego nie pokrzyżują, przynajmniej tych Myślenic...
No nic, na koniec parę ekstra zdjęć i.... do roboty :) !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz