Jak to Wielkanoc, a co to ma wspólnego z bieganiem? Albo monocykl elektryczny? Ano niewiele, przynajmniej jeśli patrzeć na Wielkanoc i pozytywne wpływy. Ma natomiast całkiem sporo wspólnego od strony negatywnej (czyli obżarstwo tak wprost pisząc). I pewnie trochę to hamuje mój plan treningowy, ale popracuję nad tym w tym tygodniu :) Natomiast elektryczne kółko udało mi się dodać bez żadnego uszczerbku na bieganiu. Ale zacznijmy od typowego skrótu z tygodnia numer pięć:
Poniedziałek - siłownia zgodnie z planem czyli 5km biegu (rozgrzewka+schłodzenie) a sam trening to 3 serie po 4 ćwiczenia z ciężarem do 50kg na sztandze. Ostatnio zaczynam czuć że mi idzie lepiej - czyli pewnie mięśnie rosną ;)
Wtorek - podbiegi 10 sztuk po 140m - razem 10km, dobrze wyszło
Środa - 4x2km @4:15 - fajnie wyszło, chociaż nie było łatwo
Piątek - z rana szybko - wyszło 7km spokojnie
Sobota - spokojnie z rytmami (10 sztuk po 30") - razem 14,3km
Niedziela - najważniejszy bieg tygodnia czyli narastająco 12km od 4:55 do 4:45, razem 24km. Zrobiłem sobie to inaczej: podzieliłem na 4 równe części i każdą chciałem szybciej: 5:15, 5:00, 4:45, 4:30. A wyszło jeszcze lepiej bo tempa tych 6km odcinków wyszły 5:03, 4:59, 4:45, 4:30!
A teraz jak to się ma do Świąt. No więc mieliśmy gości na te święta, tradycyjny polski stół i krótko mówiąc: ciężko się objadałem (jak na biegacza, bo tak patrząc na średnią krajową to pewnie i tak byłem sporo poniżej). Cieszy mnie bardzo ten niedzielny wieczorny bieg (zawsze te prawie 2 tysiące kalorii spalone), ale i tak waga troszkę w górę poszła. Średnia z tygodnia to 80,5kg, ale pamiętajcie że Poniedziałek Wielkanocny jest już w kolejnym tygodniu :) i o tym napiszę za tydzień. No chyba że dam radę jakoś to szybko zrzucić...
Z ostatnich ciekawych wieści - zapisałem się na Bieg Konstytucji :) nie wiem co to za mania z mojej strony - to będzie już trzecia piątka w tym roku, a dopiero 4 miesiące miną. Ale będzie fajnie - mam nadzieję że znowu urwę chociaż te 20 sekund z aktualnego tegorocznego rekordu.
To co teraz? Skupiam się na zrobieniu wszystkich treningów, jedzeniu mniej żeby z wagą wrócić w okolice akceptowalne i co tam jeszcze - no może się uda jeszcze pojeździć na tym elektrycznym kółku - dopiero się uczę (mam w sumie 80km dopiero zrobione), ale zabawa jest przednia. Wygląda że to niby trudne jest, kupiłem kółko jeszcze na jesieni i nie zdążyłem przed zimą nauczyć się jeździć. Przejechanie kilkuset metrów było sukcesem po którym z niego spadałem. A teraz na wiosnę wsiadłem i... po prostu od razu umiem jeździć - nie wiem jak to działa, ale jakoś pojawiły się połączenia neuronów w moim mózgu same z siebie i po trzech czy czterech jazdach udało mi się przejechać za jednym podejściem ponad 20km w tym pojawić się na Kopie Cwila na Ursynowie, jak widać na zdjęciu na samej górze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz