niedziela, 14 lipca 2024

Dychowy plan 10/12: wakacje w pełni

Siedzimy w domu - niby wakacje, ale oboje pracujemy, to tym razem zdjęć nie będzie. Ale może na przyszłość pomyślę i wezmę ze sobą telefon na jakiś trening. W sumie mam też kamerkę, mogę popróbować nagrać - bo inaczej się będzie marnować w szafie. 

Tydzień przeszedł dość dobrze treningowo - w mojej tabelce wygląda to tak:

Data Dzień Opis Kilometry
8.07.2024 poniedziałek wolne 0,00
9.07.2024 wtorek 5km progowo – wyszło po 4:14 czyli troszkę wolniej, ale w tym gorącu zaliczam 9,41
10.07.2024 środa Spokojnie po okolicy z rana 9,58
11.07.2024 czwartek Zaraz po burzy – przynajmniej chłodniej było. 5x1200 @3:51 czyli w granicach błędu OK 10,17
12.07.2024 piątek Rano z żonką na stadionie – znowu jej pomogłem szybkie odcinki porobić 6,60
13.07.2024 sobota Samemu po Lesie Kabackim – fajnie było w tym upale pobiegać w lesie zamiast po otwartym terenie 10,44
14.07.2024 niedziela Po lesie z kolegą – trochę szybciej biega, to nie było za spokojnie :) 5:18/km po błotnistych leśnych ścieżkach trochę mnie zmęczyło 18,35



64,55

Co mogę specjalnie opisać: upały są straszne, nawet jak burza w czwartek wieczorem i w nocy z soboty na niedzielę przyszła, to i tak ochłodzenie było krótkie. Co do akcentów - we wtorek 5 kilometrów progowo - miało być po 4:11/km, wyszło po 4:14/km - było jednak za upalnie. W czwartek już udało się trochę lepiej - przez to że rano jechałem do pracy, do dentysty (dwa razy jednego dnia!) i na zakupy to mogłem dopiero na koniec dnia wyjść na trening. I dobrze że się udało - akurat było po burzy, ochłodziło się i dało się lepiej ten trening zrobić. A nie był łatwy - aż 5x1200m w tempie interwałów. To daje razem 6km tym tempem i na tylko 4 przerwach, z planowanego tempa 3:50/km wyszło 3:51/km - różnica właściwie pomijalna, ale czuć było że ten ostatni interwał już ciężko mi wychodził (wyszło 3:55/km). Ale że średnio 3:51/km a było i tak gorąco i duszno, to myślę że trening trzeba zaliczyć. Tylko martwi mnie trochę czy z racji tych warunków nie przemęczyłem organizmu za bardzo względem tego co powinienem był zrobić...
W piątek pojechałem rano na stadion w Piasecznie pomóc Żonce pobiegać jej szybkie odcinki i dlatego mam w tym tygodniu aż sześć dni biegowych (zwykle w piątki staram się odpocząć). W sobotę udało mi się pobiegać po Lesie Kabackim, a w niedzielę w tym samym miejscu z kolegą z pracy zrobiliśmy dłuższą (i szybszą) przebieżkę. 

W sumie jest nieźle, zostały ostatnie dwa tygodnie do startu - będą jeszcze tylko trzy trudne akcenty i sam wyścig na dychę też w sumie będzie trudny :) Zobaczymy, mam nadzieję że te 41 minut uda się nabiegać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs