Jak dobrze pójdzie to się od razu szybciej pojawia relacja, nie? A że poszło dzisiaj naprawdę dobrze, to szybko wrzucam wpis. Kilka godzin temu biegliśmy piątkę w Wiązownie. Do tej pory zawsze biegłem tam półmaraton, ale w tym roku jestem już i tak zapisany na połówkę w Warszawie za miesiąc i drugą po kolejnym miesiącu w Kownie. Zdecydowałem się więc na piątkę i pobiegliśmy ją razem z żonką. W dodatku miałem wrażenie że tam biegną prawie wszyscy znajomi - pozdrowienia dla Kazika, Damiana, Darka, Tomka, Michała i Mariusza (mam nadzieję że o nikim nie zapomniałem).
Poranny dojazd był trochę zagmatwany (odwożenie córki z koleżanką na zawody w siatkówkę po drodze), ale udało się dojechać mniej więcej na czas. Z parkowaniem oczywiście był problem, ale w ulicy Parkowej jakoś jeszcze się udało znaleźć miejsce i dobiec do szkoły po pakiety. Tłok tam był tak straszny że nas rozdzieliło, i tak szatnie i depozyty były rozdzielne. Ale pakiety odebraliśmy szybko i poszliśmy się przebierać. Pogoda była super: zimno (około 1 stopnia), ale słonecznie i prawie bez wiatru. Dla mnie to są najlepsze warunki do biegania. Z kolegą Damianem poszliśmy na rozgrzewkę (reszta ekipy się zgubiła), zrobiłem prawie 3km z rytmami, nawet toaletę zdążyłem załatwić (ale w lesie) i wszystko wyglądało super.
Plan na ten bieg był taki, żeby spróbować pobiec na samopoczucie i nie patrzeć w ogóle na zegarek. Patrząc na moją obecną formę oceniałem że jak uda się złamać 20 minut to będzie sukces. Więc gdybym biegł tak jak zwykle to pilnowałbym dokładnie tempa 4:00/km przez pierwsze 3km i potem zobaczył jak się czuję. Ale tutaj miałem inny plan: nie patrzeć na zegarek! Na zegarku ustawiłem łapanie okrążeń co 500 metrów żeby potem po biegu mieć jak to przeanalizować, ale znowu powtórzę: miałem na niego w ogóle nie patrzeć.
Ustawiłem się za drugimi balonikami na 20 minut (były dwa zające) - niestety tłok był spory i nie dałem rady przejść już bliżej startu. Szybko nadszedł start i ruszyliśmy. Tłok na starcie niby był, ale nie było źle - prawie nie przeszkodziło mi to na początku biegu, potem już się przerzedziło. Mimo to muszę przyznać że strasznie wysoki poziom był tych zawodów. Trasa była prosta jak drut - 2,5km na wprost, nawrotka i powrót na start. Ja biegłem na samopoczucie i dobrze to szło. Wyprzedziłem zająca na 20 minut, ale nie oddaliłem się - trzymałem się tuż przed nimi. To mi dawało komfort psychiczny - wiedziałem że biegnę szybciej niż plan (bo startowałem zza zająców) a czułem się dobrze, mimo że biegło się nielekko. Okrążenia łapały się same co 500 metrów a ja nie patrzyłem na tempo ani na czas. I co dziwne - nie korciło mnie, ani też odruchowo ani razu nie spojrzałem!
Przed nawrotką zacząłem widzieć wracających szybszych biegaczy. Byłem w szoku jak dużo ich było, przecież to tempo na grubo poniżej 20 minut, zwykle nie ma zbyt wielu tak szybkich biegaczy. Minął mnie z moich znajomych tylko Damian (no ale miał czas niewiele ponad 18 minut na mecie!) i zaraz ja byłem na nawrotce. To już tylko powrót, jesteś za połową - pomyślałem sobie. Zając na 20 minut mnie dogonił i uczepiłem się go. Trochę mnie wkurzał ten balonik co mnie stukał cały czas to się przesunąłem na bok. A potem... troszkę przyspieszyłem! Ale byłem tylko kilka metrów z przodu i cały czas słyszałem jego doping - trzeba pochwalić (taki wysoki zając, było dwóch więc żeby było wiadomo który) bo robił bardzo dobrą robotę. Dopingował, dawał rady - to było super!
Biegło się coraz ciężej, ale jestem bardzo zadowolony z tej części biegu. Zwykle tu odpadam, a dzisiaj - chyba dzięki temu że kontrolowałem tylko poziom wysiłku, a nie czas - udało się nie odpaść. Tempo się troszkę obniżyło w środku biegu, ale jak widać na czasach okrążeń to były małe różnice. Było trudno, nie miałem za dużo siły na finisz, ale coś tam wykrzesałem i wg danych z zegarka na samej końcówce było nawet tempo chwilowe 3:15/km i wpadłem na metę z czasem oficjalnym
19:34
Jestem mega zadowolony, chyba już zawsze będę się starał biegać piątki bez patrzenia na zegarek! Po biegu poczekałem na żonkę - nie była w pełni zadowolona, ale jej też dobrze poszło bo lepiej niż w poprzednich zawodach. Koledzy wykręcili też bardzo dobre czasy. Była to bardzo udana impreza - organizacyjnie, pogoda dopisała - wszystko się udało!