niedziela, 9 marca 2025

Plany: Warszawa, Kowno, Sztokholm

W tym roku wyjątkowo nie wrzuciłem na bloga planu treningowego. Trochę dlatego że powstaje on na bieżąco, chociaż jakieś ramy mam. Ale myślę że warto opisać chociażby dla siebie samego co tam biegam i dlaczego. 

Głównym startem sezonu będzie oczywiście maraton w Sztokholmie. Jest na koniec maja, więc w tej chwili zostało już tylko 12 tygodni. Plan zacząłem układać i realizować od początku roku - to dość długo, bo aż 22 tygodni. Po drodze mam inne starty, ale nie szykuję się do nich specjalnie, jak zwykle robię te inne starty "z marszu" (właściwie to z biegu :) ) czyli będąc w treningu typowo maratońskim. Do tej pory biegałem w ten sposób:


Były aż cztery starty, chociaż nie było to wyczerpujące za bardzo - bieg górski nie był w ogóle na żadne zadane tempo, był też Bieg Chomiczówki który pobiegłem "za żonę" (ale przepisałem numer oficjalnie, tylko że nie planowałem tego biegu). Nie wymęczyły mnie te starty, ale szczerze przyznam że zakłóciły sam plan treningowy. Najbardziej mnie martwiło to że nie mogłem w tych miejscach zrobić biegów długich. A to są te biegi, które moim zdaniem są teraz dla mnie najważniejsze. Wprowadziłem więc szybko plan naprawczy i w zeszłym tygodniu zrobiłem 32km w tym ostatnie 2km tempem maratońskim, a dzisiaj znowu 32km, ale już ostatnie 7km tempem maratońskim. To znaczy planowanym, tym najlepszym tempem maratońskim: 4:37/km z czego wynikałby czas 3:15 na mecie w Sztokholmie. 

Planuję tych 32km zrobić jeszcze sporo, zobaczymy ile ich zmieszczę. Za trzy tygodnie półmaraton w Warszawie, za 7 tygodni w Kownie. Ale poza tymi dwoma weekendami jest 9 miejsc, no może 8 żeby mieć odpoczynek przed startem, gdzie takie długie biegi będę się starał wrzucić. 

Tak ogólnie to czuję, że forma się poprawia. Po okresie resetu po maratonie wróciłem do liczenia kalorii - chciałbym do maratonu podejść z niższą wagą. W Walencji miałem ją na poziomie 76,1kg, po zupełnym odstawieniu liczenia kalorii na półtora miesiąca przybyło prawie 2kg. Moim zdaniem to mało - po maratonie naturalne jest u mnie przybranie trochę na wadze (organizm sobie odbija to wymęczenie), w dodatku byliśmy na ferie zimowe w hotelu z pełnym wyżywieniem (no trzeba jeść - przecież się zmarnuje!) a mimo to taka niewielka zmiana na plus.
Teraz od lutego znowu liczę te kalorie i waga leci w dół powoli. W tej chwili średnia z 7 ostatnich dni to już 76,9kg. Jak by się udało zejść poniżej 76kg to będzie bardzo dobry wynik. 

Wyniki biegowe też całkiem dobre w tym roku - 19:34 w Wiązownie to lepiej niż 20:12 w tym samym czasie rok wcześniej. Bieg Chomiczówki to tylko 15 sekund lepiej na 15km niż rok wcześniej. Ale widać że jest trochę lepiej. Więc trzeba trzymać kciuki żeby się tak poprawiało cały czas :) Myślę o półówce warszawskiej - może się uda pobiec na 1:29:00 tam?

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs