Z wiekiem wydaje nam się że coraz szybciej upływa czas. To oczywiście złudzenie bo po prostu nasza czaszka mieści więcej wspomnień, więc "porcja" wspomnień z danego okresu staje się proporcjonalnie coraz krótsza względem tego co już pamiętamy. Pamiętam jak po zarejestrowaniu się w Maratonie Paryskim licznik na stronie www pokazywał ponad 200 dni, teraz pokazuje 6... Może to przerażać jak szybko ten czas leci, a można to przyjąć "z dobrodziejstwem inwentarza". Bo gdyby nie upływ czasu to nie moglibyśmy istnieć, przeżywać pięknych chwil, pamiętać ich i oczekiwać kolejnych. Wychodząc z tego założenia myślę że szkoda czasu na roztrząsanie tego że upływa czas - należy cieszyć się obecną chwilą (carpe diem chciałoby się powiedzieć) a najbardziej cieszy mnie to co będzie za chwilę czyli tytułowe "między ustami a brzegiem pucharu", już za 6 dni. Jednak nie chciałbym źle być zrozumiany - daleko mi do epikureizmu czy hedonizmu, po prostu lubię "łapać dzień" i mieć to co najlepsze z niego, ale nie przekładam tego nad etykę chrześcijańską, którą się staram realizować w moim życiu (nie zawsze się udaje, ale staram się gonić tego króliczka). Po tym grecko - filozoficznym wstępie (Horacy i Arystoteles) przejdźmy więc do najważniejszego czyli do relacji z przedostatniego tygodnia przed maratonem!
Bieg #1: środa, bo poprzedni tydzień "wlazł mi na poniedziałek". 20' rozgrzewki, 5x1000m po 4:12/km z przerwami 400m, 10' schłodzenia. Tempo interwałów planowo miało być 4:22/km czyli 10 sekund na kilometr wolniej ale ten plan jest już dla mnie za wolny - przez ostatnie 15 tygodni zrobiłem duże postępy i spokojnie mogłem pobiec szybciej, to pobiegłem.
Bieg #2: piątek - plan: 3km spokojnie, 5km KT (krótkie tempo) czyli 4:47/km i 2km spokojnie. Te 5km wyszło w 4:28/km. Razem 10km w 4:56/km. Znowu dużo szybciej bo 19 sekund na kilometr - powód ten sam co poprzednio, skoro w półmaratonie biegłem 4:38/km to 5km nie mogę biegać wolniej bo nie czuję tego. W sumie i tak się ograniczam z racji bliskiego maratonu i nie zwiększam kilometrażu względem planu, a korciło.
Bieg #3 - przed chwilą czyli niedziela.Plan: 16km w tempie maratońskim czyli 5:20/km. Wyszło tempo średnie 5:17/km czyli naprawdę prawie idealne. Niestety zaczynam od paru dni mieć objawy lekkiego przeziębienia - to mnie pewnie trochę osłabia i dlatego nie przycisnąłem tempa. To dobrze - chcę pobiec w 5:20/km w Paryżu mimo że z tabelek wynika z czasu na półmaraton że mogę w 3:26 skończyć maraton czyli po 4:53/km. Nie dałby na pewno rady, czuję respekt przed Laskiem Bulońskim na 35 kilometrze! Dlatego dzisiaj biegłem tak jak zacznę za tydzień - po 5:20/km i starałem się to tempo utrzymać. Acha, z tego miejsca chciałem podziękować kierowcom samochodów którzy jechali mi dzisiaj z naprzeciwka i nie wyłączali długich świateł albo mijali mnie z prędkością podświetlną jadąc czymś-w-rodzaju-czołgu co nie jest ani autem terenowym (bo w terenie się nie sprawdza) ani miejskim (bo za ogromne na parkowanie i manewrowanie w mieście) ale mimo to świetnie się te auta sprzedają :) Właśnie dlatego zwykle nie biegam po ulicy w moich okolicach tylko po chodniku - wzdłuż Puławskiej albo w Lesie Kabackim.
No to teraz ostatni tydzień - najbardziej martwi mnie teraz zdrowie - mam szpital w domu, i żona i córki chore, najgorzej żona więc dużo mam na głowie no i boję się że się zaraziłem - czuję się bardzo niewyraźnie... no ale jutro się okaże czy dzisiejszy bieg 16km w temperaturze +1 do 0 stopni mnie wzmocni czy "zabije" bo zgodnie z (kolejnym dzisiaj) przysłowiem: co nas nie zabije to nas wzmocni!
Paryżu, nadchodzę! (zna ktoś francuski, jak to po ichniemu będzie?)
Przy okazji trochę spóźnione ale szczere życzenia Wesołych Świąt!
Paris, venez! Tak przynajmniej twierdzi Wujek Google ;-)
OdpowiedzUsuńCo do etyki chrześcijańskiej, nie zapominajmy, że wcale nie kłóci się ona z filozofią. I jak na razie urodził się tylko Jeden, któremu udało się "złapać króliczka"...
A co do maratonu, pamiętaj tylko, że to nie są dwa półmaratony a będzie dobrze. Pamiętaj też żeby się dobrze zabezpieczyć - okleić co trzeba, co trzeba posmarować. Warto też, by uniknąć sensacji żołądkowych, łyknąć rano z dziesięć tabletek węgla. Powodzenia i czekamy na relację!