Dużo piszę o bieganiu, ale jak by tak patrzeć tylko na same wpisy to chyba można odnieść wrażenie że moje podejście jest bardzo techniczne. Można by rzec przyziemne, więcej nawet - że nie darzę już maratonu jakimś specjalnym szacunkiem - ot, kolejny bieg do zaliczenia. Nic bardziej mylnego. Maraton to dla mnie wciąż największy motor napędowy tego że chcę nie tylko biegać, ale też biegać coraz lepiej. Ten dystans jest jakoś specjalnie dobrany. Nie ważne czy jesteś debiutantem chcącym tylko ukończyć maraton czy też zawodowcem atakującym rekord świata: ten dystans jest tak długi że budzi ogromny respekt. Na pewno powodem jest to, że długość maratonu jest tak duża. Nie zaleca się biegania maratonu często a nawet więcej - nie zaleca się biegania na treningu dystansów zbliżających się maratonu. Różne są szkoły co do dokładnej granicy najdłuższego wybiegania, ale gdzieś między 32 a 35km znajduje się ta granica powyżej której prawie każdy ekspert od fizjologii powie nam że nie wolno jej przekraczać. Po prostu czas konieczny na regenerację i ryzyko kontuzji są wtedy za duże, a zyski w sensie treningowym są nieznacznie większe. Dlatego nawet rekordziści świata nie biegają aż tak długo (choć są oczywiście wyjątki od tej reguły).
Z tego powodu dystans maratonu jest taki mistyczny. Nie zapuszczamy się na treningach aż tak daleko i podczas maratonu odczuwamy w jego ostatniej ćwiartce coś unikalnego. Niektórzy to nazywają ścianą maratońską, ja wolę mówić o całkowicie ogarniającym poczuciu zmęczenia. Jest to moim zdaniem związane z wyczerpaniem się glikogenu i zmuszaniem organizmu do spalania tłuszczu. Jest to mniej efektywne, stąd mniej energii na jednostkę czasu do dyspozycji i to straszne uczucie którego doświadczałem podczas każdego maratonu. Umysł chce, nic konkretnie nie boli ale po prostu nie da się.
Ostatnim kawałkiem układanki jest atmosfera biegowego święta. Ja dodatkowo lubię to jeszcze uwypuklać zapisując się na maratony w ciekawych miejscach. Wspólny wyjazd, trochę zwiedzania, oderwanie się na te trzy dni od codziennej rutyny, dziesiątki tysięcy ludzi którzy dzielą tą samą pasję. To wszystko razem powoduje że bardzo lubię maraton. To że jeszcze nigdy nie ukończyłem go w zaplanowanym czasie dodaje jeszcze aspekt rywalizacji (z samym sobą). Tygodnie spędzone na realizacji planu treningowego, przemyślenia nad tym planem i sposobem jego realizacji i w końcu wyjazd będący uwieńczeniem starań z przeżyciem ostatnich 10 kilometrów ocierającym się o mistycyzm. Przed moim debiutem maratońskim obawiałem się czy jak już przebiegnę w końcu ten maraton to czy nie stracę z radaru najważniejszego biegowego celu. Teraz po ponad dwóch latach i sześciu maratonach wiem że jeszcze długo tak się nie stanie. Duch maratonu na dobre zadomowił się u mnie i nic nie wskazuje na to żeby miało się to zmienić.
Zapowiedź filmu "Duch maratonu 2" (Spirit of the marathon 2). Premiera w zeszłym roku (można go kupić na DVD za przystępną cenę. Film zrealizowano przy maratonie w Rzymie.
Jak by inspiracji było mało to dorzucam jeszcze film motywujący z maratonu w Nowym Jorku.
Dzięki za pierwszy komentarz ! :) U mnie ściana jest zawsze, ale mocno biegam ostatnio i mam nadzieję że tym razem się przez nią przebiję :)
OdpowiedzUsuńA gdzie w Polsce można kupić ten film. ? Na amazonie dostępny bez problemu tylko ,że bez tłumaczenia.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się że nie można, może przez internet? Są serwisy wypożyczające filmy przez internet ale nie szukałem więc nie wiem. Sam bym chętnie obejrzał oba filmy....
Usuń