Ostatni tydzień był urlopowy, ale z biegowego punktu widzenia był bardzo pracowity. Biegaliśmy po Borach Tucholskich z żoną i szwagrem prawie codziennie, korzystając z pomocy Babci i Dziadka do opieki nad córkami. Jak widać na zdjęciach oprócz biegania były jeszcze spacery po lesie, kulig z sankami łączonymi które ciągnął oczywiście jedyny zwierzak pociągowy w rodzinie czyli ja, raz wizyta na lodowisku i zjazdy na sankach z całkiem dużej górki. Trochę mi szkoda że już wróciliśmy i niedzielne długie wybieganie musiałem już zrobić w swoich okolicach. Na zdjęciach widać typowe okolice po których biegaliśmy w Borach Tucholskich - naprawdę świetne okolice do biegania.
Krótko więc jak biegałem w dziesiątym tygodniu planu:
Wtorek 4.02.2014
Interwały 4x1200m @3:53/km. Zaczęliśmy od przebieżki rodzinnej - wyszło 7,5km po czym rozdzieliliśmy się - żona z bratem pobiegli razem jeszcze na kilka kilometrów a ja zacząłem interwały. Ostatni troszkę nie wyszedł bo czasy były 4:39, 4:38, 4:40, 4:43 (powinny być po 4:39), ale biorąc pod uwagę długą rozgrzewkę którą biegaliśmy w połowie przez las jak na zdjęciu powyżej i że interwały biegałem po pagórkowatym terenie to wyszło bardzo ładnie. Razem 13,8km.
Czwartek 6.02.2014
Plan zakładał 16km tempem maratońskim (4:44/km), ja trochę zaszalałem i pobiegłem szybciej, w dodatku ostatnie 2km jeszcze przycisnąłem (4:24, 4:16) więc średnia wyszła 4:35/km. Bardzo jestem zadowolony z tego biegu, tętno było rzędu 165 - to mniej niż tak na oko miałem w Berlinie na jesieni podczas maratonu na analogicznym odcinku trasy.
Piątek 7.02.2014
Spokojny bieg rodzinny po lesie i wzdłuż Wielkiego Kanału Brdy - tylko 7,61km w niecałe 47 minut.
Sobota 8.02.2014
Korzystając z ostatniego dnia w Borach wybraliśmy się ze szwagrem na jeszcze jedną przebieżkę. W planie miałem jak to w soboty podbiegi, ale nie pasowało mi to więc zmieniłem je w przebieżki 20-to sekundowe po pagórkowatym trochę terenie po leśnej drodze. Razem 10km.
Niedziela 9.02.2014
Bieg długi już po warszawskich okolicach niestety. W planie 24km w tempie maratońskim +12sek/km czyli 4:56/km. Wyszło średnio 4:49/km - wydawać by się mogło że super, ale jestem bardzo niezadowolony z tego biegu. Zacząłem za szybko, naiwnie licząc że mogę pobiec po 4:45/km cały dystans (wyliczone według 4:33/km + 12sek/km. Te 4:33/km wynika z tabelek z moich czasów na 5km, 10km i półmaraton, ale okazało się że biegając czwarty dzień z rzędu (w tym ciężki bieg w czwartek) nie dałem rady utrzymać takiego tempa. Razem ze schłodzeniem: 25,83km.
W całym tygodniu wyszło więc 73,24km - to jeden z moich rekordowych tygodni (było też więcej biegów bo aż 5).
Typowa ścieżka po której biegaliśmy
Zjeżdżało się szybko, gorzej z ciągnięciem sanek pod górę (często z obciążeniem)
Czwartkowy bieg tempowy - pięknie się udał
Były też ćwiczenia ze stabilności ogólnej czyli jazda na łyżwach i walka o utrzymanie pionu. Raz mi się nie udało i to tak porządnie - myślałem że oddechu już nigdy nie złapię po bardzo widowiskowym lądowaniu na plecach :)
zazdroszczę Wam tej zimy;) pozdrowionka:)
OdpowiedzUsuńSuper obóz :)
OdpowiedzUsuń