czwartek, 27 marca 2014
Wiosna ach to ty
Myślałem że dla mnie to w Rzymie rozpocznie się tego roku wiosna, ale kto czytał moją relację ten wie: wiosennie to tam nie było za bardzo. No chyba że tą ulewę się nazwie wiosennym deszczykiem :) Tak czy inaczej - zgodnie z hasłem reklamowym tegorocznego Półmaratonu Warszawskiego: wiosna startuje w Warszawie!
Start ten będzie już w tą niedzielę - nie mogę się doczekać: to będzie druga okrągła rocznica mojego biegania na poważnie. Przed tamtym półmaratonem biegałem jedynie w wyścigach do 10km. Kto lubi wspominać jak ja to niech zajrzy:
7. Półmaraton Warszawski 25.03.2012 - mój debiut 1:38:18
8. Półmaraton Warszawski 24.03.2013 - najlepiej mój rozegrany bieg 1:32:59
Mam nadzieję że w niedzielę będę mógł powiedzieć że teraz moim najlepiej rozegranym biegiem jest 9. Półmaraton Warszawski. Plany mam świetlane: tempo 4:16/km i na mecie zobaczyć 1:29:59 na zegarku (aż się boję czy to w ogóle jest możliwe). Trasa na moje oko jest bardzo podobna do tej z poprzedniego roku. Najpierw start z szerokiego Mostu Poniatowskiego, potem najbardziej reprezentacyjne ulice miasta - tam spodziewam się najwięcej kibiców, więc trzeba będzie uważać na to żeby nie zacząć za szybko przy tym dopingu. Potem można trochę przyspieszyć zbiegając w kierunku Wisłostrady. Na tej strasznie długiej prostej biec się będzie pewnie najlepiej - bo jeszcze zmęczenia nie będzie, za to w połowie trasy znowu pewnie obszar najgęściej zaludniony kibicami. Wreszcie przyjdzie ulica Podchorążych czyli oddzielenie ziarna od plew ;) to będzie najtrudniejszy moment - czyli podbieg pod skarpę Wiślaną. Jak to przeżyjemy to będzie już z górki, choć pewnie dla mnie to będzie najtrudniejszy odcinek. Na koniec zmęczenie największe a tu trzeba będzie utrzymać tempo a może nawet i coś odrobić? Na szczęście końcówka biegu wypadnie znowu w dobrym miejscu: najpierw plac Trzech Krzyży z wieloma kibicami a potem będzie nam się wydawało że meta jest tuż tuż: z mostu będziemy już widzieć Stadion Narodowy. Pamiętam że rok temu miałem wrażenie że zaraz jest meta mimo że w kilometrach było jeszcze trochę. Pomogło to utrzymać tempo do ostatniego zbiegu ślimaku za mostem Poniatowskiego. Wreszcie siłą rozpędu obiegniemy stadion i wpadniemy na metę z pięknymi, błyszczącymi w wiosennym słońcu życiówkami :) !
No to do zobaczenia w niedzielę (najpierw na EXPO na Narodowym gdzie w piątek albo sobotę należy koniecznie odebrać pakiet!), a przy okazji małe ale bardzo ważne przypomnienie:
Jak się zapomni i przyjdzie według starego czasu na linię startu to zwycięzca będzie już akurat finiszował :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ADs
wczytywanie..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz