czwartek, 15 maja 2014

300 i Monte Cassino czyli nie zawsze wszystko wychodzi


Już blisko rok temu, bo w lipcu pisałem o wyzwaniu zrobienia 300 ćwiczeń z okazji wejścia do kin nowej części filmu o Spartanach. Termin miał być taki jak wejście tego filmu czyli o ile pamiętam coś około dwóch miesięcy temu. Wypadałoby się z tego rozliczyć i szczerze przyznać że nic z tego nie wyszło. Zwlekałem z tym tylko dlatego, że chciałem jednak pójść na siłownię choć raz i spróbować ocenić ile moje ćwiczenia w domu dały. Tylko że skoro przez dwa miesiące się nie udało, to już pewnie się nie uda i nie ma sensu dłużej czekać. 
Same ćwiczenia to jednak wykonuję - niezbyt urozmaicone, bo tylko pompki i brzuszki (na początku były jeszcze podciągnięcia na drążku), za to dość regularnie:


Na wykresie widać ćwiczenia z kategorii "Inne" bo tak w endo wpisujemy pompki i brzuszki w Smashing Pąpkings - zabawie motywującej do ćwiczeń. Zasady do poczytania pod linkiem (jak ktoś jeszcze nie zna - są w ogóle tacy ;) ?), tak krótko przypomnę że jedna pompka lub brzuszek to 0,1km w kategorii "Inne" na endo. czyli ja przez te 7 miesięcy trzasnąłem 5.050 pompko-brzuszków. Właściwie podział jest w stosunku 1:2 więc można to łatwo przeliczyć: około 1700 pompek i ok. 3350 brzuszków. Na miesiąc to już nie wygląda tak optymistycznie: 240 pompek i niecałe 500 brzuszków. No dobra, skoro zwykle robię 100 pompek albo 200 brzuszków to wychodzi marna średnia 5 ćwiczeń na miesiąc! Jedyne pocieszenie jest takie że trochę się za siebie wziąłem i w maju te wyniki są już dwa razy lepsze - bo mamy połowę maja a ja już średnią wyrobiłem :)

Druga sprawa która nie wypaliła to bieg na Monte Cassino. To już w tą niedzielę, ale ja niestety ze względów logistycznych nie dam rady wziąć w nim udziału mimo zapisania się. Bardzo tego żałuję, ale dojazd tam z Polski jest bardzo zły. Myślałem że dolecę samolotem gdzieś blisko i dam radę bez brania urlopu i przy niedużych kosztach wziąć udział w tym biegu. Niestety jak ma być tanio to musi być autokar a to oznacza ładnych parę dni poza domem (nie da rady). Jak ma być samolotem to też nie da się tego bardzo skrócić bo nie ma lotów bezpośrednich - trzeba do Rzymu a potem pociągiem, nie wychodzi wiele szybciej (w Cassino nocleg?) - generalnie mimo wielkich chęci i prób zorganizowania tego wyjazdu nie dałem rady.

A co teraz? Za tydzień wyjazd który wpadł nieoczekiwanie a o którym już pisałem czyli Liverpool (opcja bardzo budżetowa, jeszcze tak po kosztach nigdy nie leciałem i nie spałem :) ciekawe jak to wyjdzie). Ćwiczę więc mocno aby zrobić kolejne podejście do złamania 90 minut na tym dystansie. No a potem - bardzo ważna decyzja nad którą cały czas się głowię - czyli wybór planu treningowego pod jesienny maraton we Frankfurcie. Bez planu biega mi się źle i widzę też że źle to wpływa na moje wyniki. Muszę też się przyłożyć do planowania samych startów i treningów przed nimi. Dla przykładu w ekidenie mój czas był tak słaby że dzisiaj wracając z pracy biegiem (19km) na pierwszy 10km miałem czas prawie taki sam jak na ekidenie - gdzie niby ścigałem się na maksa! Dlatego podjąłem decyzję że Liverpool poprzedzę analizą i przygotowaniem się - od zaplanowania ograniczenia wysiłku w ostatnim tygodniu (przed połówką więcej nie ma sensu), przez odżywianie, wysypianie się, profil trasy itd. Trochę jak przed maratonem - zobaczymy jaki to da efekt. 

Jeszcze zrzut z maja - pochwalę się jeszcze że trochę roweruję wykorzystując na to dojazdy do pracy - i z dzisiejszego powrotu z pracy do domu. Statystyki z maja wyglądają słabo pod kątem biegania: ok. 80km czyli po 40km tygodniowo ledwie za każdym razem trzy biegi w tygodniu, za to rower już ładnie: ponad 180km czyli po 90km tygodniowo. Do tego ćwiczenia w ilościach jak wyżej opisane.





6 komentarzy:

  1. Oj, nie zawsze wszystko wychodzi. Ale po przeczytaniu tytułu myślałem, że wyszło - w końcu pod Monte Cassino było zwycięstwo ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było, było i to ważne, dlatego chciałem tam pojechać... następnym razem.

      Usuń
  2. Miałem ogromną ochotę na Monte Cassino, ale tydzień po Maratonie Lubelskim nie dałbym rady. Może za rok...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, dobry pomysł - ten bieg jest organizowany przez Włochów co roku, tylko teraz wyjątkowo była wydzielona grupa dla Polaków. Ale może za rok się uda.

      Usuń
  3. A jakie plany na maraton rozważasz? Ja od siebie polecam plan Pete'a Pfitzingera z książki Advanced Marathoning. Świetnie się u mnie sprawdził (i z tego co słyszałem u innych) w zeszłym roku. W tym prawdopodobnie też byłoby nieźle, ale niestety kontuzja przeszkodziła w sprawdzeniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie jeszcze nie wiem. Zobaczę ten co polecasz. Gdzie można tą książkę kupić?

      Usuń

ADs