Zaczynamy jak zwykle od ciekawostek. Tym razem o samym mieście gdzie mam zamiar pobiec. Nazwa - wiadomo, oznacza Aniołowo :) i jest z języka hiszpańskiego bo tereny te były skolonizowane przez Hiszpanów, po wyzwoleniu się od kolonistów weszły w skład Meksyku a od wojny z USA ok. 1850r. są częścią Stanów Zjednoczonych. Miasto ogromne, bo drugie w USA pod względem populacji i aż ciężko wymienić wszystko co tam warto zobaczyć. Myślę że bez wynajętego samochodu byłoby ciężko to miasto zwiedzić - mimo blisko 4mln mieszkańców system komunikacji wygląda jak jakiś ubogi krewniak polskiego średniego miasta. Aż 9 linii widzę na mapce (licząc łącznie metro, szybki tramwaj i szybkie autobusy), no ale skoro u nich tylko 10% populacji w trakcie roku w ogóle skorzystało z jakiegokolwiek transportu publicznego to dla kogo mieliby to budować :)
Niestety to że każdy jeździ samochodem ma duży minus - w L.A. dużym problemem jest smog. Podobno Indianie nazywali to miejsce "dolina dymu". Ukształtowanie terenu i znikome opady utrzymują dym w mieście. Pocieszam się że od lat 70-tych nastąpiła ogromna poprawa, a sezon na smog jest od maja do października. Ja będę tam w środku marca.
A co chciałbym zobaczyć w tym L.A. (el-ej, już się uczę jak trzeba tam na miejscu mówić :) ). Na pewno chciałbym zobaczyć Ocean Spokojny. Hmm właściwie to chciałbym się nawet i wykąpać - średnia temperatura wody w marcu w okolicach L.A. to 15 stopni w marcu a powietrza to 21 stopni. Oczywiście to jest średnia maksymalna temperatura w ciągu dnia więc maraton da się pobiec, tym bardziej że start będzie wcześnie rano.
Oprócz oceanu z widoków to liczę na widoki miasta ze słynnym znakiem Hollywood, zwiedzenie centrum miasta (ale to raczej w sobotę po expo chyba bo w tygodniu zakorkowane strasznie). Te ulice z palmami, szczególnie w Santa Monica, aleja gwiazd, dzielnica Hollywood a także zobaczenie po prostu amerykańskiego miasta gdzie pewnie wszystko jest większe (od samochodów po porcje w restauracjach :) ) - na to właśnie liczę. Chciałbym za to ominąć sześciopasmową autostradę gdzie wszystkie sześć pasów stoi z powodu tłoku na drodze ;)
Dobra, czas chyba wrócić na ziemię czyli do biegania. Zeszły tydzień (jest już prawie piątek a ja opisuję ten zakończony tydzień) przebiegł prawie wzorowo, czyli tak:
Dzień | Plan | Realizacja | Komentarz |
Pn | BS 10km | wolne | Przeniesione na środę |
Wt | 5x1000m | @3:46 | 11,22km. Troszkę za szybko – plan jest @3:50 |
Śr | wolne | BS 10km | z poniedziałku |
Cz | BT 10km | @4:24 | 15,44km. Za szybka tempówka: @4:24, plan: @4:30 |
Pt | BS 11km | ok | Zgodnie z planem |
So | BS 10km | 11,1km | spokojniutko po Borach Tucholskich |
Nd | BD 19km | 19km @4:42 | Za szybko wyszło! Miało być @4:55 |
Razem | 77,76km |
Reasumując - zwolnij chłopie bo to dopiero początek a obciążenia są już duże. Nigdy wcześniej nie biegałem 6 razy w tygodniu z trzema akcentami. Tylko przy planie Danielsa było bieganie nawet codziennie na początku, ale tylko spokojnie a potem przy akcentach było zwykle 5 razy w tygodniu. Najfajniejsze bieganie to było z Żonką po Borach Tucholskich. Zawsze przy wizycie u teściów nam się to udaje bo wnuczki mogą z dziadkami zostać. Ta ilość tlenu która tam jest cały czas mnie poraża, świetnie się tam biega!
Zwiedzanie miasta w sobotę po expo, to raczej bym sobie odpuścił. W sobotę to się należy leżeć do góry świństwem ;-)
OdpowiedzUsuńEch racja! Muszę zaplanować ten wyjazd bo jeszcze różnica czasu dochodzi i trasa trudna bo zbiegów dużo... Łatwo nie będzie!
UsuńCo do komunikacji i przemieszczania się, to ja byłem kiedyś w Kalifornii i miałem 200m od hotelu centrum handlowe, po drugiej stronie ulicy. Rzecz w tym, że ni chu-chu nie było tam przejść żadnych i nadłożyłem z kilometr, by się co CH dostać... ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe :) co mi przypomina że hotelu jeszcze nie mam ;)
Usuń