Starczy tych ogólnych ciekawostek, tym razem o samej trasie maratonu w Los Angeles. Jak widać u góry na mapce: atestu to oni nie mają ;) powodem oczywiście tak jak w Bostonie jest to, że nie spełniają kryterium odległości między startem a metą (musi być mniej niż połowa dystansu). W dodatku nie spełnia też drugiego kryterium - na różnicę wysokości między startem i metą. W przypadku takim jak tutaj, czyli korzystnym (start wyżej niż meta) to różnica wysokości nie może być większa niż 1 metr na kilometr trasy. Tu jak widać zbiega się aż do oceanu więc różnica ta jest większa.
Profil trasy wygląda tak:
Już słyszę te głosy "O! Ale łatwa! Specjalnie tak daleko jedzie na maraton żeby rekordy bić bo cały czas z górki!". Fajnie by było, ale wcale nie jest tak dobrze. Najlepsze wyniki są około 2:10 i zwykle nie są to ich życiówki. Różnica poziomów na oko wynosi 400 stóp czyli 120 metrów i jest to coś czego się boję - przy tak długim biegu mięśnie czworogłowe muszą strasznie dostać, a jeszcze ja trenuję po płaskim zwykle. Dlatego staram się wymyśleć coś żeby długie biegi robić po terenie pofałdowanym. Podbiegi też się bardzo przydadzą bo widać po profilu że są trzy odcinki z podbiegami: na samym początku stromy, potem między 2 a 8 milą (3-13km) jest 60 metrów w górę. A ostatni jest łagodniejszy ale za to długi bo od 15 do aż 23 mili (24-37km) i ma sumarycznie ok 35m w górę.
Zbiegów boję się dwóch: zaraz po startowym podbiegu (oby się tam nie zagotować) jest tylko 3-kilometrowy zbieg a aż 90 metrami w dół (!) tam się "czwórki" pewnie już namęczą. Drugi duży zbieg to na samym końcu - od 23 mili (37km) aż do mety i ma około 60m w dół. Boję się że wtedy już "czwórki" będą miały tyle "w kościach" że nie będzie jak wykorzystać tego że powinno być łatwiej. Ale skoro jestem z natury optymistą to liczę na to że będę wtedy biegł z uśmiechem na ustach i rękami w górze :)
Co jeszcze będzie ciekawe - jak widzicie na pierwszym obrazku liczb w kółeczkach jest tylko 26. Mam nadzieję że nikt nie zapyta "na ile km jest ten maraton?" i nie pomyśli że ma tylko 26 kilometrów. To oczywiście oznaczenia w milach - 42,2km to około 26,2 mili. Ma to wiele konsekwencji - mój system łapania kilometrów trzeba będzie zaadoptować, rozpiskę na rękę przeliczyć na mile. Również punkty z wodą będą rozstawione inaczej bo wg mil. Dobra wiadomość to że będą co milę od 2. do 25. (24 sztuki). Na pocieszenie dla europejczyków znalazłem informację że co 5km będzie też oznaczenie dla zwolenników systemu metrycznego.
Chciałem jeszcze opisać co będziemy po drodze mijać ale za dużo się tego zrobiło - w którymś z kolejnych tygodni to opiszę. Tymczasem jak przebiegł ostatni tydzień: zacznijmy od tabelki:
Znowu więc dzień odpoczynku zamiast w środę był w poniedziałek i ten system mi pasuje - chciałbym go utrzymać chociaż w najbliższym tygodniu z racji Świąt Bożego Narodzenia (Wigilia jest przecież właśnie we środę) to chyba zrobię odpoczynek we środę.
Nadal jestem na cenzurowanym - obserwuję bacznie siebie czy aż 6 biegów w tygodniu nie będzie dla mnie za dużym obciążeniem. Dlatego cieszy mnie że w tym tygodniu już nie wariowałem z tempem i robię je według planu czyli przeliczone z wyniku 40:02 na dychę który jest moim najświeższym osiągnięciem. Z tego też wynika że tempo maratońskie ćwiczę jako 4:30/km - czyli nie zapeszając 3:10 na mecie. Chociaż nadal nie zmieniam planu minimum który był ustalony na 3:15 przecież. Chciałbym jednak bardzo nie odpaść w ogóle w końcówce i dobiec tym tempem 4:30/km do mety. Myślę że ten tak inny od pozostałych plan może mi w tym pomóc.. zobaczymy!
Na koniec jeszcze zrzut z endo z sobotniego biegu spokojnego - polecam wszystkim taki sposób radzenia sobie z obżarstwem jak przyjdą w sobotę goście do domu :) zamiast pełnego brzucha i ryzyka że jeszcze kolacją człowiek się dobije - lepiej pójść pobiegać :)
Chciałem jeszcze opisać co będziemy po drodze mijać ale za dużo się tego zrobiło - w którymś z kolejnych tygodni to opiszę. Tymczasem jak przebiegł ostatni tydzień: zacznijmy od tabelki:
Dzień | Plan | Realizacja | Komentarz |
Pn | BS 10km | wolne | Przeniesione na środę |
Wt | 4x1200m | @3:48 | 10km, na siłowni interwały po 15,8km/h |
Śr | wolne | BS 10km | z poniedziałku |
Cz | BT 11km | @4:30 | 18,82km. Tempo dobre, tylko dystans za duży |
Pt | BS 10km | ok | Na siłowni |
So | BS 16km | 16,09km | Objadłem się wcześniej, nie biegło się za dobrze |
Nd | BS 13km | ok | Zgodnie z planem |
Razem | 77,95km |
Znowu więc dzień odpoczynku zamiast w środę był w poniedziałek i ten system mi pasuje - chciałbym go utrzymać chociaż w najbliższym tygodniu z racji Świąt Bożego Narodzenia (Wigilia jest przecież właśnie we środę) to chyba zrobię odpoczynek we środę.
Nadal jestem na cenzurowanym - obserwuję bacznie siebie czy aż 6 biegów w tygodniu nie będzie dla mnie za dużym obciążeniem. Dlatego cieszy mnie że w tym tygodniu już nie wariowałem z tempem i robię je według planu czyli przeliczone z wyniku 40:02 na dychę który jest moim najświeższym osiągnięciem. Z tego też wynika że tempo maratońskie ćwiczę jako 4:30/km - czyli nie zapeszając 3:10 na mecie. Chociaż nadal nie zmieniam planu minimum który był ustalony na 3:15 przecież. Chciałbym jednak bardzo nie odpaść w ogóle w końcówce i dobiec tym tempem 4:30/km do mety. Myślę że ten tak inny od pozostałych plan może mi w tym pomóc.. zobaczymy!
Na koniec jeszcze zrzut z endo z sobotniego biegu spokojnego - polecam wszystkim taki sposób radzenia sobie z obżarstwem jak przyjdą w sobotę goście do domu :) zamiast pełnego brzucha i ryzyka że jeszcze kolacją człowiek się dobije - lepiej pójść pobiegać :)
A jak się czujesz biegając sześć razy w tygodniu? Dajesz radę się zregenerować?
OdpowiedzUsuńNa razie super, chyba dlatego że aż 4 biegi były spokojne w tym tygodniu, a zwykle 3 są spokojne a w niedzielę ten dłuższy na razie też jest właściwie też prawie spokojny. Tylko troszkę szybszy bo zalecają ok. 4:55/km a spokojny u mnie wychodzi 5:15-5:30/km.
Usuń