Jak ktoś mówi Los Angeles to od razu przychodzi nam na myśl Hollywood, filmy i generalnie show-biznes. Filmów nie ma co roztrząsać - zdecydowana większość filmów o zasięgu światowym powstaje w Hollywood więc musiałbym pisać o wszystkich filmach :) Wspomnę więc o innej części przemysłu rozrywkowego, czyli o piosenkach które mi się kojarzą z Los Angeles.
Pierwsza piosenka która mi przychodzi na myśl wcale nie została nagrana w Los Angeles, nawet nie w USA, tylko w Irlandii. Ale teledysk został nakręcony w Los Angeles i tytuł piosenki od razu przywodzi na myśl USA, czyli "Where The Streets Have No Name" zespołu U2.
Z ciekawostek: tytuł piosenki o miejscu gdzie "ulice nie mają nazw" wcale nie odnosi się do amerykańskiego zwyczaju numerowania a nie nazywania ulic. Bono napisał tą piosenkę pod wrażeniem tego że w Belfaście po nazwie ulicy gdzie ktoś mieszka można było zgadnąć jego religię i kwotę zarobków. Kilka więcej ciekawostek można przeczytać oczywiście w wiki. A jeszcze w temacie U2: na ostatniej płycie "Songs Of Innocence" jest też utwór "California". Świetnie się przy nim biega :)
Jest jeszcze jeden zespół o którym nie sposób wspomnieć przy okazji pisania o Kalifornii, czyli Red Hot Chilli Peppers. Ich "Californication" jak twierdzi wikipedia "jest uznawana za nieoficjalny hymn Hollywood; opowiada ona o jego ciemnych stronach [...]". No i nie można zapominać że ich basista (Flea) biega maratony i to w Los Angeles oczywiście :) Tutaj jest wywiad z nim a tutaj wyniki z 2011 i 2012 roku. Całkiem dobre czasy - biegł charytatywnie, zbierając pieniądze na szkołę muzyczną dla dzieci (brawo!) i dobiegł w 2011 w 3:53 a rok później w 3:41 - to już robi wrażenie jak na (przepraszam za szczerość) niezbyt zdrowo żyjącego człowieka w wieku 48 lat.
No to nie pozostaje nic jak trenować i liczyć że na ostatniej prostej wbiegnę na metę ścigając się z Bono albo Flea :) przejdźmy więc do podsumowania:
Dzień | Plan | Realizacja | Komentarz | |||
Pn | BS 13km | 13,09km | Spokojnie ale wyszło szybko 5:11/km | |||
Wt | 3x3200m | 14,41/km | Ładnie wyszły interwały po 4:08/km | |||
Śr | wolne | - | - | |||
Cz | BT 14km | 17,67km | 2km rozgrzewki a potem 15km TM | |||
Pt | BS 11km | 11,00km | Spokojnie po Polu Mokotowskim 5:27/km | |||
So | BS 13km | 12,94km | Niby spokojnie ale trasę to obrałem trochę przełajową - wywrotka była | |||
Nd | BD 26km | 32,12km | Piękny bieg ze Starówki do domu | |||
Razem | 100km | 101km |
Czym tu się pochwalić w tym tygodniu? Na pewno tym że interwały wyszły świetnie - tempo świetne, ciekawe czy te najdłuższe po 4800m, które mnie czekają jutro też tak dobrze wyjdą? Poza tym czwartkowe tempo maratońskie też ładnie wyszło, nawet o kilometr je wydłużyłem (no ale 15 to i tak nic w porównaniu z 42 które mnie czekają za niecałe 5 tygodni). Najbardziej jednak jestem zadowolony z niedzielnego długiego biegu. Wydłużyłem go i zamiast 26km zrobiłem 32km - Hansonowie tego zabraniają ale ja i tak nie dowierzam że robiąc maksymalnie do 26km można się dobrze przygotować do przebiegnięcia 42,2km... Najlepsze było to że po tym biegu czułem się świetnie - mógłbym jeszcze więcej przebiec, dzisiaj żadnych ubocznych efektów nie odczuwam. Mimo to zrobiłem dzisiaj dzień wolny (zamiast w środę) żeby odpocząć po tym ciężkim tygodniu. Po raz pierwszy chyba w mojej biegowej historii przekroczyłem 100km w tygodniu! :)
A co przede mną? Tak naprawdę to kluczowa część planu treningowego: 3,5 tygodnia będzie ciężkie bo każdy tydzień to długie interwały, długi bieg tempowy w tempie maratońskim (raz 15 a potem już po 16km) i jedeń bieg długi 26km - chyba też go wydłużę o ile dam radę. A po tych 3 tygodniach z ogonkiem nastąpi półtora tygodnia zluzowania i... START!
Na koniec jeszcze mój super-bieg z niedzieli:
Ale że nie napisałeś nic o "Beverly Hills 90210" ;-)
OdpowiedzUsuńEch mam braki w wykształceniu! :) W życiu tego nie widziałem, nawet części odcinka.
Usuń