poniedziałek, 9 lutego 2015

L.A. Marathon 13/18: media i rozrywka


Jak ktoś mówi Los Angeles to od razu przychodzi nam na myśl Hollywood, filmy i generalnie show-biznes. Filmów nie ma co roztrząsać - zdecydowana większość filmów o zasięgu światowym powstaje w Hollywood więc musiałbym pisać o wszystkich filmach :) Wspomnę więc o innej części przemysłu rozrywkowego, czyli o piosenkach które mi się kojarzą z Los Angeles.

Pierwsza piosenka która mi przychodzi na myśl wcale nie została nagrana w Los Angeles, nawet nie w USA, tylko w Irlandii. Ale teledysk został nakręcony w Los Angeles i tytuł piosenki od razu przywodzi na myśl USA, czyli "Where The Streets Have No Name" zespołu U2.


Z ciekawostek: tytuł piosenki o miejscu gdzie "ulice nie mają nazw" wcale nie odnosi się do amerykańskiego zwyczaju numerowania a nie nazywania ulic. Bono napisał tą piosenkę pod wrażeniem tego że w Belfaście po nazwie ulicy gdzie ktoś mieszka można było zgadnąć jego religię i kwotę zarobków. Kilka więcej ciekawostek można przeczytać oczywiście w wiki.  A jeszcze w temacie U2: na ostatniej płycie "Songs Of Innocence" jest też utwór "California". Świetnie się przy nim biega :)

Jest jeszcze jeden zespół o którym nie sposób wspomnieć przy okazji pisania o Kalifornii, czyli Red Hot Chilli Peppers. Ich "Californication" jak twierdzi wikipedia "jest uznawana za nieoficjalny hymn Hollywood; opowiada ona o jego ciemnych stronach [...]". No i nie można zapominać że ich basista (Flea) biega maratony i to w Los Angeles oczywiście :) Tutaj jest wywiad z nim a tutaj wyniki z 2011 i 2012 roku. Całkiem dobre czasy - biegł charytatywnie, zbierając pieniądze na szkołę muzyczną dla dzieci (brawo!) i dobiegł w 2011 w 3:53 a rok później w 3:41 - to już robi wrażenie jak na (przepraszam za szczerość) niezbyt zdrowo żyjącego człowieka w wieku 48 lat.

No to nie pozostaje nic jak trenować i liczyć że na ostatniej prostej wbiegnę na metę ścigając się z Bono albo Flea :) przejdźmy więc do podsumowania:

Dzień Plan Realizacja Komentarz
Pn BS 13km 13,09km Spokojnie ale wyszło szybko 5:11/km
Wt 3x3200m 14,41/km Ładnie wyszły interwały po 4:08/km
Śr wolne - -
Cz BT 14km 17,67km 2km rozgrzewki a potem 15km TM
Pt BS 11km 11,00km Spokojnie po Polu Mokotowskim 5:27/km
So BS 13km 12,94km Niby spokojnie ale trasę to obrałem trochę przełajową - wywrotka była
Nd BD 26km 32,12km Piękny bieg ze Starówki do domu


Razem 100km 101km

Czym tu się pochwalić w tym tygodniu? Na pewno tym że interwały wyszły świetnie - tempo świetne, ciekawe czy te najdłuższe po 4800m, które mnie czekają jutro też tak dobrze wyjdą? Poza tym czwartkowe tempo maratońskie też ładnie wyszło, nawet o kilometr je wydłużyłem (no ale 15 to i tak nic w porównaniu z 42 które mnie czekają za niecałe 5 tygodni). Najbardziej jednak jestem zadowolony z niedzielnego długiego biegu. Wydłużyłem go i zamiast 26km zrobiłem 32km - Hansonowie tego zabraniają ale ja i tak nie dowierzam że robiąc maksymalnie do 26km można się dobrze przygotować do przebiegnięcia 42,2km... Najlepsze było to że po tym biegu czułem się świetnie - mógłbym jeszcze więcej przebiec, dzisiaj żadnych ubocznych efektów nie odczuwam. Mimo to zrobiłem dzisiaj dzień wolny (zamiast w środę) żeby odpocząć po tym ciężkim tygodniu. Po raz pierwszy chyba w mojej biegowej historii przekroczyłem 100km w tygodniu! :)


A co przede mną? Tak naprawdę to kluczowa część planu treningowego: 3,5 tygodnia będzie ciężkie bo każdy tydzień to długie interwały, długi bieg tempowy w tempie maratońskim (raz 15 a potem już po 16km) i jedeń bieg długi 26km - chyba też go wydłużę o ile dam radę. A po tych 3 tygodniach z ogonkiem nastąpi półtora tygodnia zluzowania i... START!

Na koniec jeszcze mój super-bieg z niedzieli:




2 komentarze:

  1. Ale że nie napisałeś nic o "Beverly Hills 90210" ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech mam braki w wykształceniu! :) W życiu tego nie widziałem, nawet części odcinka.

      Usuń

ADs