Do maratonu zostało już tylko 3 tygodnie (o rany!). Zostało już więc bardzo mało czasu żeby dojść do planowanej wagi startowej. Mimo że to będzie już dziesiąty mój maraton to nigdy nie miałem konkretnych planów co do swojej wagi. Systematycznie (ale bardzo powoli) chudnę przez te 3,5 roku jakie już biegam, ale nie wynika to z diety, tylko z tego że coraz więcej biegam. Właściwie tak po prawdzie to dieta też mi się znacznie zmieniła... tylko nie wynika to z samoograniczania się z powodu narzuconej mi (sobie) jakiejkolwiek diety - po prostu sam z siebie widzę że nie mam ochoty na jedzenie które kiedyś jadłem. Ta "oddolność" zmiany odżywiania bardzo mi się podoba: nie wymaga poświęceń a z tym mogłoby być u mnie krucho :) poza tym jest to dość stabilna sytuacja. Skoro nie mam ochoty na niezdrowe rzeczy, to nie ma za dużych obaw że to się zmieni jak tylko cel na horyzoncie (np. kolejny maraton) stanie się rzeczywistością (i przestanie wywierać wpływ).
A jak to jest tym razem? No więc 15-go stycznia czyli 5,5 tygodnia temu we wpisie napisałem tak:
ważę stabilnie od kilku tygodni około 81,5kg i to trochę dużo - chciałbym do maratonu schudnąć 2kg
Czyli właściwie to postawiłem sobie tym razem bardzo konkretny cel: 81,5-2=79,5kg w dodatku jeszcze narzuciłem sobie ramy czasowe (ale się wrobiłem :) ). Po tych 5 tygodniach moje zapiski z wagą wyglądają tak:
zwracam uwagę na ostatnią linię: pojawiło się po raz pierwszy 78 z przodu! Nie wiem jak to możliwe - to prawda że biegam dużo (w tym tygodniu 100km, średnio teraz 90-100km tygodniowo), ale jem też dużo. Jedyne na co zwracam uwagę to nie wpychanie jakichś zupełnie bezsensownych pustych kalorii typu słodycze (szczególnie wieczorami), ale to też mi nie wychodzi w 100%. Mimo to można ze średniej z ostatniego tygodnia podać że 79,5kg to już w tej chwili osiągnąłem (juhu!). Nie jest to oczywiście wielkie osiągnięcie bo przy moim wzroście 1,85m daje to BMI = 23,2 czyli w górnej połowie zalecanego zakresu 20-25 (dla "zwykłych" ludzi, nie dla biegaczy).
Co teraz? Ja mam zamiar nic nie zmieniać - na diecie przecież nie jestem, a margines do dalszych zmian jeszcze w formie sporej oponki wciąż istnieje. Muszę tylko przemyśleć ten ostatni tydzień - czy powtórzyć jak przed Maratona di Roma eksperyment węglowy czy też ograniczyć się jak przed Frankfurtem do bardziej obfitego ładowania węgli na 2-3 dni przed? Muszę to zgrać z długą podróżą w czwartek na maraton.
No i najważniejsze - nie rozchorować się! W domu już się szpital kończy (łagodna ospa, potem dwie dziewczyny jakiś wirus w tym jedna mocny), w pracy też kaszlą i kichają na potęgę... brało mnie coś już od tygodnia, ale wygląda na to że udało się (ledwo-ledwo) wybronić!
Wartość w procentach to ilośc tkanki tłuszczowej? Bo to bardzo mało - mieścisz się w okolicach piątego centyla i to dla ludzi aktywnych.
OdpowiedzUsuńTo jest coś co waga "Tanita" (ta sam którą kiedyś opisywałeś - stąd ją mam że ją kupiłem w twoim wpisie na blogu) wyświetla jako poziom tkanki tłuszczowej. Tylko że moim zdaniem to nie jest żadna prawdziwa wartość, używam jej tylko do porównywania wartości z różnych okresów. Myślę że jest znacznie zaniżona wartość w moim przypadku bo wylicza to przepuszczając prąd przez nogi tylko a u mnie większość tłuszczu siedzi na brzuchu. Te lepsze systemy do pomiaru tkanki tłuszczowej mają więcej elektrod - jeszcze na dłonie.
UsuńAcha i jeszcze tam są jakieś ustawienia magiczne od których zależy co ta waga pokazuje. Kiedyś mi pokazywała wartości rzędu 18-19% a potem coś się przestawiło mi przypadkiem w moim profilu i teraz pokazuje dużo niższe..
Usuń