Tytuł w formie rozkazującej bo nie jest za łatwo wytrwać ten ostatni tydzień przed maratonem gdy się chce zastosować procedurę "węglową". Nazywam tak procedurę w której przez trzy dni dni (zwykle poniedziałek-środa) nie je się wcale węglowodanów, za to robi się spokojne biegi a w środę kończy interwałami. Potem natomiast (już od środy wieczorem, po treningu) zaczyna się trzy dni węglowodanowej obżerki (z dużą ilością płynów, najlepiej izotoników).
Jestem dzisiaj w drugim dniu i na razie jakoś wytrzymuję. Wczoraj nie zjadłem chyba wcale węgli - może jakieś śladowe ilości, był też krótki bieg (5km). Dzisiaj na razie idzie dobrze a wieczorem też jakieś spokojne kilka kilometrów. Jutro najważniejsze - wytrzymać ostatni dzień a wieczorem interwały na stadioniku i wreszcie: WYŻERKA :)
Dla chętnych na koniec zadanie - powyżej zrzut ekranu z moich międzyczasów z trzech ostatnich maratonów. Pytanie - w którym ten jeden raz zastosowałem procedurę ładowania węgli a w którym nie?
Wiosna dwa-czternaście :-) A 10K w przedmaratońską środę to moim zdaniem najcięższy trening całego cyklu treningowego.
OdpowiedzUsuńDaj czadu w niedzielę!
No tak, wygrałeś główną nagrodę :) Zrobiłem wczoraj tylko 7,5km ze względów logistycznych i było trochę trudniej ale jakoś nie tak źle jak się spodziewałem - dziwne, może jednak tych węglowodanów trochę się przemyciło w mojej diecie?
Usuń