Jak już się chwaliłem zrobiłem sobie "na kolanie" plan pod te brakujące do końca mojego sezonu biegowego dwa tygodnie z hakiem. Jako podstawę wziąłem plan FIRST pod wyścig na 10km - bo zakończeniem sezonu ma być przecież Bieg Niepodległości. No i co tam widzimy:
- interwały 5x1000m @3:29/km
- interwały 3x1600m @3:38/km
- bieg tempowy 5km @3:56/km
- bieg tempowy 10km @4:06/km
- bieg dłuższy 13km @4:15/km
Powstaje pytanie: czy to ma sens? Autorzy tego planu opisują swoje treningi jako trudne ale wykonalne (książka jest chyba tylko w wersji angielskiej tam to jest opisane jako challenging but doable czy podobnie). No więc dla mnie to jest niewykonalne. Mimo że życiówkę na dychę zrobiłem kilka tygodni temu to nie jestem w stanie wykonać tych treningów interwałowych. Racja że nie robię ich w idealnych warunkach: jest to bieg rano (a ja lepiej biegam wieczorami), biegnę po chodniku a nawet czasami po drodze gruntowej (bardzo rzadko) no ale tempo wychodzi znacznie wolniejsze.
Lepiej jest z tempówkami - te nawet rano są trudne ale daję radę je zrobić. Podobnie z biegami długimi w tym planie, chociaż w planie maratońskim jest w apogeum 32km w tempie o 9sek/km wolniejszym niż maratońskie - to jest chyba niewykonalne dla mnie.
Czyli ten plan jest ogólny zły? Myślę że nie, jest dobry pod warunkami. Myślę że warunkiem jest tu to, że biegacz musi być "na krzywej wznoszącej" i to na bardzo wznoszącej. Wtedy te tempa nie są wyliczone dla obecnego poziomu (bo ten szybko się podnosi) tylko poniżej i nie są tak trudne. Natomiast dla osoby która już zbliża się do swoich obecnych możliwości są one za szybkie. Poza tym jest tu mało kilometrów tygodniowo, mamy więc zabójczą mieszankę: mało ale bardzo szybko - to musi moim zdaniem prowadzić szybko i pewnie do... kontuzji.
Dlatego ciągle jeszcze się zastanawiam jak biegać w zimę, ale jedno wiem na pewno: nie będzie to plan FIRST. Skłaniam się do jednego z dwóch które już wypróbowałem, ale jeszcze nie zdecydowałem. Może coś zupełnie nowego będzie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz