środa, 1 maja 2019

Półmaraton Grudziądz



Trudno uwierzyć że poprzedni raz biegłem w Grudziądzu... pięc lat temu! Ale jednak blog nie kłamie - to było w 2014 roku: Półmaraton Grudziądz. Tym razem przybyło mi lat (i kolejna córka), ale radość z biegania wciąż ta sama. W sumie ta sama była też i pogoda - piękna (dla kibiców, nie dla biegaczy :) ). Mimo to wcale się nie martwię - w tym roku zdecydowaliśmy że biegniemy dla przyjemności - a więc razem z Żonką i w dodatku z naszą najmłodszą córką w wózku. Przyjechaliśmy więc dzień wcześniej do Grudziądza, okazało się że nasz hotel jest dosłownie tuż przy starcie czyli przy stadionie w Grudziądzu. W sumie mogę polecić ten hotel - ibis styles, bardzo ładny w środku i poziom obsługi wysoki (a ceny były niskie).
Rano zawieźliśmy więc starsze córki do rodziny która tu niedaleko mieszka, pakiety odebraliśmy jeszcze po śniadaniu i we trójkę udaliśmy się na start. Pogoda była naprawdę super - niby 13 stopni, ale bezchmurne niebo i słońce szybko podbijało temperaturę.
Przed biegiem wypatrzył mnie mój trener z Wyzwania Runners World czyli Kamil Poczwardowski (też pozdrawiam!) - pogadaliśmy chwilę i potem na mecie też, on jest od początku wśród organizatorów tego biegu. Fajnie było sobie przypomnieć jak mnie prowadził przez Poznaniem w 2015 roku - to był drugi mój najlepszy wynik w życiu...
Rozgrzewki nie robiliśmy - mieliśmy biec spokojnie to na początku biegu się rozgrzaliśmy. Ustawiliśmy się na końcu, oprócz nas widzieliśmy jeszcze jedną parę z pociechą w wózku (pozdrawiamy!) i po chwili ruszyliśmy.
Nasza Ala na początku coś się buntowała, ale po starcie udzieliła się jej atmosfera tłumu - dużo się działo więc siedziała grzecznie. W pewnym momencie już nawet zacząłem liczyć że zasnęła (ale jednak nie).

My tymczasem biegliśmy małą pętelkę przez Grudziądz - ładne to miasto. Kibiców nawet trochę było i fajnie krzyczeli (czasami sami, czasami po zagrzaniu do walki przez biegaczy :) ). My wystartowaliśmy z samego końca, więc trochę musieliśmy osób wyprzedzić - ale nie za dużo, biegliśmy spokojnie więc w okolicach baloników na 2:15 (troszkę przed) ustabilizowało się w nasze tempo.

Po rundce po Grudziądzu następuje oczywiście wbiegnięcie na długi most przez Wisłę. Na końcu mostu jest Michale w którym jest całkiem sporo rodziny mojej Żony - część wyszła pokibicować (dziękujemy!). Potem dłuuuugaśna prosta aż do Dolnej Grupy gdzie znowu mieliśmy grupę wsparcia z naszej rodziny (i znowu dziękujemy!). Na tej prostej jednak zdecydowaliśmy że powinienem przyspieszyć - w sumie Ala nie marudziła aż tak bardzo, ale trochę to męczyło psychicznie że się odzywa i nie jest zadowolona. Więc żeby ją zająć i skrócić czas biegu po niecałych 9km rozdzieliliśmy się i "przyłożyłem" tempo.
Według garmina przebiegłem 3km poniżej tempa 4:10/km a potem nieznacznie wolniej - pierwsze 5km (z wózkiem i przy ciągłych podbiegach, w sumie wiatr też był w twarz) wyszło poniżej 21:15! Profil trasy nie zachęcał do przyspieszania w drugiej połowie:


Mimo to wykres tempa bardzo mi się spodobał po biegu:


Biegło się fajnie - zaczynając z tak dalekiego miejsca cały czas wyprzedzałem. Po drodze oczywiście wiele osób dopingowało "pana z wózkiem" - to było bardzo miłe. Jak zwykle chyba w Grudziądzu PanRunner robił filmiki i mnie też nakręcał po drodze, więc będę wypatrywał filmiku z tego biegu.
Na 400 metrów przed metą nawet dogoniłem trzecią osobę z wózkiem (dziwne, na starcie tego wózka nie widziałem), ale nie dał się skubany wyprzedzić :) W sumie wpadłem na metę z czasem tuż poniżej 1:50:


Na mecie - pinkin w pełni. Nasza mała Alicja wypięta z wózka (w ogóle nie zasnęła! ale chyba lubi szybkie bieganie bo uspokoiła się i praktycznie cały czas siedziała cicho :) ) tutaj mam zdjęcie z biegu jak to wyglądało:


Nie dała sobie zdjąć kurtki ani czapki mimo upału! Na szczęście na mecie już mi się udało. Poskakaliśmy (tzn. tylko ona) na trampolinie, pobiegaliśmy po trawie czekając na Mamę i jak zbliżał się czas na który biegła podeszliśmy jej pokibicować. Biegła tak szybko na finiszu że nie zauważyła nas dopingujących ją tuż przed metą :)

Poleżeliśmy chwilę na mecie, odebrałem przydziałowy zestaw "pączek+jogurt" (był jeszcze drugi zupa+piwo ale kolejka była za duża a nam się do starszych córek śpieszyło to nie braliśmy). Na mecie znowu spotkaliśmy się z drugą "wózkową" parą i nawet razem zostaliśmy złapani przez "media" więc zdjęcie i króciutki niby-wywiad do prasy zaliczyliśmy:


Pozdrawiamy przy okazji biegaczy z Gdańska!

No i szybko autobusem do Grudziądza - super że hotel tuż przy starcie to szybki prysznic i samochodem do rodziny gdzie posiedzieliśmy jeszcze sporo. Naprawdę udany ten początek majówki!

Teraz za dwa dni Bieg Konstytucji - tam mam zamiar pobiec na maksa 5km, ciekawe o ile to będzie szybciej niż ten 5km z wózkiem dzisiaj w połowie trasy :) no chciałbym poniżej 19 minut bo zdradzę już trochę że mam świetliste plany - zacząć od maja plan treningowy pod jesienny maraton (cel wiadomy, to nie będę się powtarzał) :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs