Ech cały tydzień temu pobiegłem ten półmarato w Wiedniu i nie ma czasu opisać. No to trzeba się wziąć i szybko nadrobić! Pakiet dostałem od kolegi z grupy biegowej (dzięki Krzysiek!) który nie mógł pobiec i na szczęście można było oficjalnie przepisać. W Wiedniu jest o tyle ciekawie że można nawet w trakcie biegu zmienić sobie maraton na półmaraton i taki miałem zamiar bo sam pakiet był wykupiony na maraton. Zabraliśmy się więc całą rodziną samochodem do tego miłego i ładnego miasta. To był już mój czwarty start w tym mieście! To pokazuje jak bardzo się nam tam podoba, w innych zagranicznych miastach biegam tylko raz (jest jeszcze jeden wyjątek: w tym roku byłem drugi raz w Paryżu).
Pobiegłem w Wiedniu w 2013 maraton, w 2015 półmaraton, w 2019 maraton i teraz w 2022 półmaraton.
Nie braliśmy urlopu więc zaraz po pracy szybko w samochód i późnym wieczorem byliśmy w hotelu tym co zawsze - ibis Wien Messe, super lokalizacja bo zaraz po starcie się koło niego przebiega. Poza tym blisko z niego na Prater gdzie można sobie pobiegać a dzieci mają atrakcję - bardzo fajny park rozrywki.
W sobotę wiadomo - expo, potem zakupy ("niemiecka chemia" i słodycze ;) ) i coś dla najmłodszych - czyli atrakcje na Praterze. Niektóre atrakcje były na tyle straszne że nawet ja tam nie wszedłem, a co dopiero dzieci.
A w niedzielę rano bieg - na start doszedłem pieszo, po drodze pogadaliśmy z kolegą z którym się już kiedyś widzieliśmy. Co do samego biegu to tak jak napisałem na gorąco na profilu mojego bloga na fb: chciałem się poprawić z Wiązowny, ale wyszło gorzej
Po 10km nie dałem rady przyspieszyć, za to tempo spadło - było mi
duszno, tętno 177 to prawie jak przy wyścigu na dychę. Zacząłem tempem 4:21 /km
czyli na 1:32, ale potem to już 4:40 wchodziły kilometry. To znaczy wtedy gdy powiny wchodzić po 4:16/km bo mój plan minimum i kasimum to było 1:30-1:32, średni który uznałbym za sukces to 1:31 na mecie. A z tego tempa co mi spadło to czas na
mecie byłby 1:37... ale udało się jakoś ogarnąć i nawet ostatnie 1100m
średniomi wyszły po 4:05/km. Niby wynik końcowy słaby 1:35:05, ale samopoczucie dobre bo
kończyłem mocnym finiszem przez ostatnie 3km.
W trakcie biegu zwariowany kolega z https://drogadotokio.pl/ czyli Marek zagadał mnie i mimo że najpierw zostawiłem do z tyłu (biegł na spokojnie bo dopiero co złamał trójkę w maratonie) to i takmnie dogonił na mecie i dzięki temu mam parę ekstra zdjęć (chociaż chciał sknerus po 10 ojro za każde ;) ).
Ja po powrocie do hotelu byłem na tyle w dobrej formie że szybki prysznic, pakowanie się i od razu mogliśmy wyjechać żeby sobie zrobić dłuższy postój po drodze w Czechach.
W sumie bardzo fajny wyjazd - taki na szybko i trochę spontaniczny, ale cały weekend wyszedł bardzo miło i w niedzielę wieczorem byliśmy spowrotem w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz