Przy okazji maratonu warszawskiego była też zorganizowana dycha na którą się zapisałem. Tak oficjalnie to nazywa się ten bieg "Nice To Fit You Warszawska Dycha" (więcej wielkich liter się nie dało upchnąć). No ale to i tak nic w porównaniu do nazw polskich drużyn żużlowych z kilkoma nazwami sponsorów w nazwie :)
Przyznam się szczerze - chciałem zrobić dłuższą relację, ale mam tyle na głowie (i nie zawsze wesołych) tematów w życiu prywatnym że wpis czeka rozgrzebany już prawie dwa tygodnie. Więc zrobię tyle ile zdążę - krótko, bo za kilka dni kolejny start - Bieg po Dynię.
Krótko zatem: dojechałem jak zwykle na styk, przez co niestety nie zdążyłem na zdjęcie z biegaczami z firmy (NatWest). Za to zdążyłem zobaczyć się z kolegą z osiedla przed biegiem i też po co mi umożliwiło wrzucenie tego ładnego zdjęcia (dzięki Mikołaj):
44:05
No i jeszcze filmik od kolegi z mety (dzięki Alan!) - pierwszy raz próbuję na moim blogu jakiegoś filmiku, oby zadziałało :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz