Dobrze mi idzie to cotygodniowe opisywanie treningów. W sumie to właśnie minął półmetek planu treningowego pod maraton w Hamburgu, więc zebrało mi się na trochę podsumowań. Zacznę tylko najpierw od szybkiego podsumowania w tabelce:
4.03.2024 | poniedziałek | siła | wolne, ale w sobotę 200 pompek | 0,00 |
5.03.2024 | wtorek | BS 6km WT 4x 2km 4:15/km |
Pętla niedaleko domu, na szczęście można było „na lekko” więc zupełnie inna historia niż w zeszły czwartek – wyszło bardzo ładnie i nie było bardzo trudno nawet. | 13,66 |
6.03.2024 | środa | BS 10km SB 10x 140/140m |
Podbiegi na wiadukcie nad torami – 10 razy po 150m, bardzo fajnie – wyszły po 3:32/km | 13,14 |
7.03.2024 | czwartek | BS 6km BC2 4:35/km 10km |
Po drodze do pracy – wyszło to 10km po 4:37/km czyli dobrze bo z plecakiem i grubsze ciuchy bo znowu zimno. Chociaż słonko piękne! | 14,28 |
8.03.2024 | piątek | basen | Udał się basen, tylko jakoś wolniej niż zwykle wyszło 3:05 na 100m | 0,00 |
9.03.2024 | sobota | BS 8km RT 8x 40”/80” |
Zrobiłem spokojnie dyszkę po Lesie Kabackim z przerwami co kilometr na 20 pompek, razem 200 sztuk. | 10,23 |
10.03.2024 | niedziela | BD 32km | Planowałem tempem maratońskim, ale wiatr i trochę gorsza wydolność tego dnia – wyszło 4:55/km średnio zamiast 4:45. No ale to strasznie długi dystans, więc trening naprawdę super wyszedł. | 32,01 |
Razem | 83,32 |
Więc po kolei: siłowe ćwiczenia nadal leżą, ale nie tak zupełnie na poziomie gruntu - jednak 200 pompek to coś tam jest. Brakuje tylko tych typowych ćwiczeń typu stabilizacja i mięśnie głębokie. Wtorkowy trening był w dobrych warunkach: na lekko, po dość fajnej pętli (podobnej do Biegu po Dynię w Lesznowoli) i dobrze wyszedł. Środa to podbiegi i dobrze zrobione. Czwartek nadal mam problematyczny: jestem umówiony żeby w ten dzień być w biurze, a w planie mam ciężki zwykle bieg, bo tempówka. Robię ją z plecakiem w którym są wszystkie ubrania do biura... to nie jest idealna sytuacja. W piątek udał się basen, nawet 1050m, sobota w Lesie Kabackim - fajnie że się co tydzień udaje. No i wreszcie niedziela - bieg długi!
Tym razem pomyślałem sobie że spróbuję całość planowanym (wg planu minimum) tempem maratońskim czyli 4:44/km. Wirtualny partner jest co 5sek/km więc ustawiam 4:45/km. Pogoda była dobra, jednak nie do końca mi to wyszło wg założeń. Pobiegłem sobie z pomysłem obiegnięcia całego lotniska Okęcie. Ruszam bez rozgrzewki bo bieg na tyle długi że szkoda jeszcze robić ileś kilometrów najpierw ekstra żeby się rozgrzać. Ruszając spod domu nie udaje mi się tak od razu ruszyć planowanym tempem, jest wolniej i od początku zwykle jest trochę straty. To mnie motywuje żeby potem wejść na planowaną prędkość i powoli urywać brakujące sekundy. Dzisiaj jednak nie do końca się to udawało. Najpierw tak, ale nie doszedłem do zera z tą stratą, jakoś było trudniej biec. To znaczy urywałem tą stratę, ale tak od połowy dystansu zaczął się mocny wiatr, zacząłem biec pod wiatr i nie udawało mi się urywać, wręcz przeciwnie - strata zaczęła dość szybko rosnąć. Suma summarum średnie tempo zamiast 4:45 wyszło 4:55, ale z pozytywów: czułem się na końcowych kilometrach dobrze, nawet przyspieszyłem. W sumie więc jestem zadowolony z tego jak poszło.
Od tygodnia też liczę te moje kalorie i to może też ma jakiś wpływ - średnio dziennie mam deficyt 500kcal! To bardzo dużo skoro mam zapotrzebowanie spoczynkowe około 2080kcal a do tego dochodzi sporo ćwiczeń - wyszło mi około 1030kcal średnio dziennie aktywnych kalorii (wg wskazań garmina, to nie uwzględnia tych spoczynkowych oczywiście). Waga jest w tej chwili na poziomie 79kg, jutro pewnie trochę spadnie (zwykle tak mam, odrabiam w poniedziałek ;) ).
Ciekawy jestem na ile można polegać na takich wyliczeniach kalorii - staram się je wpisywać poprawnie, ważę to co jem i spisuję z produktów wartości odżywcze (albo szukam po internetach), ale to i tak pewnie nie jest idealne. Na razie po pierwszym tygodniu widzę pozytywy - wahania wagi są dużo mniejsze niż wcześniej i jestem na poziomie 79, gdzie od jakiegoś czasu już nie byłem. Ale plan jest taki żeby do półmaratonu (czyli 3 tygodnie takiego liczenia) zmniejszyć wagę o 1kg, a do maratonu (czyli 8 tygodni) chociaż 2kg. Nigdy mi się nie udało zejść poniżej 78kg - więc gdybym zobaczył na stałe 77 to już odtrąbię sukces, zobaczymy - sam jestem ciekawy.
Co do reszty podsumowań - na tym półmetku czuję się dobrze z postępami. Najważniejsze są dla mnie biegi długie. Zaplanowałem tych najdłuższych cztery sztuki i po pierwszych dwóch wygląda mi na to, że jest dobrze. Powinno się tym tempem 4:44/km udać dobiec w Hamburgu. Zobaczymy jak to wyjdzie - za dwa tygodnie będzie sprawdzian i potem jeszcze dwa razy spróbuję te najdłuższe biegi walnąć. Tak ogólnie wygląda mi że plan idzie dobrze. Bardzo bym chciał zobaczyć jeszcze że biegam trochę szybciej - zobaczymy już za dwa tygodnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz