Siedzimy w domu - niby wakacje, ale oboje pracujemy, to tym razem zdjęć nie będzie. Ale może na przyszłość pomyślę i wezmę ze sobą telefon na jakiś trening. W sumie mam też kamerkę, mogę popróbować nagrać - bo inaczej się będzie marnować w szafie.
Tydzień przeszedł dość dobrze treningowo - w mojej tabelce wygląda to tak:
Data | Dzień | Opis | Kilometry |
8.07.2024 | poniedziałek | wolne | 0,00 |
9.07.2024 | wtorek | 5km progowo – wyszło po 4:14 czyli troszkę wolniej, ale w tym gorącu zaliczam | 9,41 |
10.07.2024 | środa | Spokojnie po okolicy z rana | 9,58 |
11.07.2024 | czwartek | Zaraz po burzy – przynajmniej chłodniej było. 5x1200 @3:51 czyli w granicach błędu OK | 10,17 |
12.07.2024 | piątek | Rano z żonką na stadionie – znowu jej pomogłem szybkie odcinki porobić | 6,60 |
13.07.2024 | sobota | Samemu po Lesie Kabackim – fajnie było w tym upale pobiegać w lesie zamiast po otwartym terenie | 10,44 |
14.07.2024 | niedziela | Po lesie z kolegą – trochę szybciej biega, to nie było za spokojnie :) 5:18/km po błotnistych leśnych ścieżkach trochę mnie zmęczyło | 18,35 |
64,55 |
Co mogę specjalnie opisać: upały są straszne, nawet jak burza w czwartek wieczorem i w nocy z soboty na niedzielę przyszła, to i tak ochłodzenie było krótkie. Co do akcentów - we wtorek 5 kilometrów progowo - miało być po 4:11/km, wyszło po 4:14/km - było jednak za upalnie. W czwartek już udało się trochę lepiej - przez to że rano jechałem do pracy, do dentysty (dwa razy jednego dnia!) i na zakupy to mogłem dopiero na koniec dnia wyjść na trening. I dobrze że się udało - akurat było po burzy, ochłodziło się i dało się lepiej ten trening zrobić. A nie był łatwy - aż 5x1200m w tempie interwałów. To daje razem 6km tym tempem i na tylko 4 przerwach, z planowanego tempa 3:50/km wyszło 3:51/km - różnica właściwie pomijalna, ale czuć było że ten ostatni interwał już ciężko mi wychodził (wyszło 3:55/km). Ale że średnio 3:51/km a było i tak gorąco i duszno, to myślę że trening trzeba zaliczyć. Tylko martwi mnie trochę czy z racji tych warunków nie przemęczyłem organizmu za bardzo względem tego co powinienem był zrobić...
W piątek pojechałem rano na stadion w Piasecznie pomóc Żonce pobiegać jej szybkie odcinki i dlatego mam w tym tygodniu aż sześć dni biegowych (zwykle w piątki staram się odpocząć). W sobotę udało mi się pobiegać po Lesie Kabackim, a w niedzielę w tym samym miejscu z kolegą z pracy zrobiliśmy dłuższą (i szybszą) przebieżkę.
W sumie jest nieźle, zostały ostatnie dwa tygodnie do startu - będą jeszcze tylko trzy trudne akcenty i sam wyścig na dychę też w sumie będzie trudny :) Zobaczymy, mam nadzieję że te 41 minut uda się nabiegać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz