niedziela, 20 października 2024

Walencja 8,9,10/16: Bieg po dynię i choroba

    Minął już tydzień od Biegu po dynię, ale rozłożyła (no, może nie aż tak dosłownie) mnie po nim choroba, więc opisywać się biorę dopiero teraz, po dwóch tygodniach. W sumie to ostatni wpis był o Biegnij Warszawo, więc muszę dla kompletności wkleić całe trzy tygodnie treningów. Zacznę jednak samym Biegiem po dynię. Biegłem już kolejny raz - podobna mi się ten nasz lokalny bieg - blisko, fajna trasa, zwykle jest piknik rodzinny z dyniami, no naprawdę fajna sprawa. W tym roku z minusów jednak zaznaczyła się pogoda - było zimno i padał deszcz. Mnie w dodatku zaczynało brać podziębienie - sezon grypowy, w domu trójka dzieci to wiadomo że ktoś coś do domu przyniesie ze szkoły czy liceum. Z ciekawszych rzeczy: na starcie i przed nim sporo znajomych spotkaliśmy z Karoliną (biegliśmy oboje) - wszystkich oczywiście pozdrawiam! A ze śmiesznych rzeczy: zapomniałem spodenek sportowych!!! Miałem je założone, zdjąłem potem i zapomniałem przed wyjazdem ich znowu założyć pod dżinsy. Ech był stresik, zorientowałem się gdy chciałem na rozgrzewkę iść - szybko do samochodu, do domu, przebranie, znowu do samochodu i na start. A że mieszkamy blisko (trochę ponad 4 kilometry) to zdążyłem, chociaż na styk raczej. Rozgrzewka była więc symboliczna, za to tętno na pewno było już podniesione :)

Na starcie znowu pogaduchy (ale już bardzo krótko bo ledwo zdążyłem) ze znajomymi i zaraz ruszyliśmy. Najpierw kółko po stadionie - trzymałem się za naszą olimpijką (Ania Jakubczak) która biega trochę szybciej niż ja, jednak miałem swoje plany i nie chciałem przesadzać. A plan minimum był pobiec na poziomie najlepszego biegu w tym sezonie czyli Biegu Ursynowa (19:18), natomiast maksimum to złamać 19 minut. Ustawiłem więc sobie wirtualnego partnera na tempo 3:50 (co daje 19:10) i zaliczanie automatyczne okrążeń co 500 metrów i kontrolowałem tempo zegarkiem. 

Na początku było więc trochę za szybko - pierwsze 500m było w tempie 3:39... zreflektowałem się i zwolniłem trochę i dobrym tempem przebiegłem następne dwa kilometry. Na półmetku miałem więc czas 9:24. To by dało 18:50 na mecie, ale po pierwsze dystansu jest zwykle trochę więcej (ten półmetek zmierzyłem zegarkiem) a po drugie - no jak się trochę za szybko zacznie to się takiego dobrego tempa nie utrzyma... i niestety tutaj tak było. Następne dwa kilometry były po 4:07 :( i co prawda ostatnie 500m już się ogarnąłem, ale to nie poprawiło zanadto sytuacji. Jeszcze było 40m więcej (licząc wg zegarka) i suma sumarum skończyłem na 12 pozycji z czasem oficjalnym 19:37 (sam złapałem trochę krótszy bo na starcie stałem nie na pierwszej linii, a czytniki mnie złapały w momencie wystrzału od razu).



 

Na tej prostej w połowie dystansu wyprzedził mnie kolega lokalny Darek (gratulacje!) który zwykle jest szybszy, więc nie czuję się strasznie załamany ;) który dobiegł w 19:16. Nasza pani trener byla 10-ta z czasem 19:09, więc zajęliśmy kolejne trzy miejsca :)

 

No nic, patrząc na spokojnie - to był dobry bieg jeśli chodzi o wynik, chociaż poniżej moich możliwości - jednak byłem trochę podziębiony a pogoda nie była idealna - oprócz deszczu był też wiatr który przeszkadzał. W dodatku trzeba szczerze przyznać że zepsułem ten bieg od strony taktyki - za szybki start, tętno poszło w górę i potem spadło przez to że zwolniłem. Więc chcę to poprawić - postaram się jeszcze piątkę (myślę że Park Run na Skaryszaku) gdzieś w tym roku wcisnąć i spróbować te 19 minut złamać!

A co było potem - rozłożyło mnie dosłownie. Na szczęście nie na tyle żeby iść do lekarza, do pracy też mogłem chodzić, ale jednak o bieganiu nie było mowy, trudno było mówić, katar, trochę kaszlu. W dodatku w piątek przed tym biegiem wybrałem się wyjątkowo na gokarty (w pracy organizują czasami). No i tak przywaliłem w bandę w pewnym momencie że przez tydzień bolało. To w sumie może też jakoś na wynik wpłynęło - miałem problemy z zasypianiem przez ponad tydzień (jeszcze teraz trochę to czuję). Nie ma żadnych siniaków ani śladów, ale boli z tyłu pleców gdzieś w środku czasami strasznie, a czasami wcale - nie wiem co to było, na szczęście już przechodzi :)

Z tych dwóch powodów zrobiłem trzy doby odpoczynku i dopiero w środę poszedłem na bieg spokojny i to na siłownię. Chodziłem tam przez cztery dni z rzędu i zrezygnowałem z akcentów (poza jednym) w tym tygodniu. Dopiero dzisiaj - w niedzielę wyszedłem na dwór pobiegać w najcieplejszym momencie dnia. Wcześnie rano co prawda jest nawet tylko dwa czy trzy stopnie na plusie, ale doszło dzisiaj do 14 stopni i zrobiłem długi bieg 27km w krótkim ubranku - i nic nie bolało ani nie było kaszlu.

Dobra to dla porządku jeszcze na koniec spis treningów:


30.09.2024 poniedziałek wolne wolne 0,00
1.10.2024 wtorek BS 10km (200 pompek)
9,38km 200p
Spokojnie po okolicy z pompkami 9,38
2.10.2024 środa BS 2km
BC2 4:30/km 10km
10km @4:21!
Super wyszło – jeszcze szybciej niż poprzednio: 4:21/km! Tętno średnie 162 też super. Jest już chłodno (wreszcie) a to mi pomaga podczas biegu. Oby w Walencji była taka temperatura 10,70
3.10.2024 czwartek BS 10km (200 pompek)
9,1km 200p
Spokojnie po okolicy z pompkami 9,10
4.10.2024 piątek basen
wolne
wolne 0,00
5.10.2024 sobota Biegnij Warszawo 10km
39:39!
Super wyszło!!! Tylko 19 sekund od życiówki, szok 15,57
6.10.2024 niedziela BD 26km
26km @5:14
Fajnie wyszło, chociaż chciałem przyspieszyć i się nie dało, więc średnio wyszło 5:14/km 26,00 70,75
7.10.2024 poniedziałek wolne
wolne
wolne 0,00
8.10.2024 wtorek BS 6km
WT 4x 2km 4:10/km
4x2km @4:09 13,87km
Obieg trasy Biegu po Dynię który już w niedzielę :) dwie pętle tam zrobiłem, interwały po 2km wyszły bardzo dobrze – tętno dość niskie: 162! 13,87
9.10.2024 środa BS 10km (200 pompek)
SB 10x 140/140m
BS 10,03km 200p
Tych podbiegów to nie robiłem – to by była przesada z akcentami 10,03
10.10.2024 czwartek BS 2km
BC2 4:30/km 10km
10km @4:27
Rano po drodze do pracy, te 10km na początku ciężko mi było dojść do zakładanego tempa, w końcu przyspieszyłem i średnio wyszło 4:27 przy tętnie 162. Ale wieczorem zmęczenie czułem spore 14,04
11.10.2024 piątek BS 10km (200 pompek)
RT 8x 40”/80”
wolne
wolne 10,06
12.10.2024 sobota wolne
wolne
Spokojnie przed zawodami 8,03
13.10.2024 niedziela Bieg po dynię 5km
19:37
Na podziębieniu lekkim, co gorsza w deszczu to się zaprawiłem i rozchorowałem potem mocniej. Wynik za słaby, ale w tych warunkach – na moim obecnym poziomie.
Miał być potem jeszcze bieg żeby zamiast długiego mieć dwa tego dnia, ale choroba się zaczęła
5,96 61,99
14.10.2024 poniedziałek wolne
choroba
Wolne tak jak zaplanowane, dodatkowo weszła choroba 0,00
15.10.2024 wtorek BS 10km
RT 12x 40”/80”
choroba
Zrobiłem wolne z powodu choroby 0,00
16.10.2024 środa BS 6km
WT 2x3km 4:10/km
WT 2x 2km 4:05/km
choroba – BS 10km
Zamiast akcentu – spokojny bieg na siłowni. Nie lubię, ale w trakcie przeziębienia to jedyne co mogłem zrobić, bo na dwór nie mogłem wyjść. 10,00
17.10.2024 czwartek BS 12km (200 pompek)
choroba – WT 2x3km
WT 2x2km
Akcenty z wczoraj, ale na siłowni – wyszło dobrze, było trudno pod koniec 14,00
18.10.2024 piątek basen
choroba – BS 10km
Spokojnie na siłowni 10km 10,00
19.10.2024 sobota BS 10km (200 pompek)
SB 2x 6x 140/140m
choroba – BS 10km 6x600m
Na siłowni jeszcze, zrobiłem tam 6x600m @4:00/km na pobudzenie zamiast innych akcentów planowanych na ten tydzień 10,00
20.10.2024 niedziela BD 32km
choroba – BD 27km
Troszkę krócej, ale i tak bardzo dobrze jak na końcówkę choroby bo już wreszcie na dworze – w środku dnia było 14 stopni i słonecznie, bardzo miło się biegło! 27,00 71,00






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs